Kariera Hurricane jako dziennego myśliwca na europejskim teatrze działań kończyła się w czasie ofensywy lotniczej w początkach 1941 roku. Mk.I był już zdeklasowany, a wprowadzenie mocniejszej wersji Mk.II nie dało przewagi nad Messerschmittem 109, gdyż w tym samym czasie Luftwaffe otrzymała zdecydowanie lepszą jego wersję.
Produkcja Hurricane jednak rośnie i osiąga swoje maksimum w połowie 1942, kiedy produkowano miesięcznie prawie 250 sztuk. Setki maszyn wysłano na mniej wymagające fronty, a od drugiej połowy 1941 do Związku Sowieckiego, który został zmuszony do zmiany strony w światowym konflikcie. Wiele dziennych dywizjonów stacjonujących w Wielkiej Brytanii, używających ciągle Hurricane przeszło do roli nocnych myśliwców, w tym do niesławnych zespołów Turbinlite. Najlepsza decyzja co jeszcze zrobić z produkowanym masowo starzejącym się myśliwcem była niewątpliwie inspirowana przykładem jaki dała Luftwaffe, która jako pierwsza zaczęła wykorzystywać jednosilnikowe myśliwce w roli szybkich bombowców, przenoszących stosunkowo niewielki ładunek bomb, ale zdolnych atakować z zaskoczenia i łatwo unikać kontrakcji dzięki taktyce i szybkości.
Uzbrajanie Hurricane IIb 402 Dywizjonu w bomby 250 funtowe.Widać zaślepiony wylot po usuniętym km nad zaczepem bombowym. Zdjęcie IWM/Wikimedia Commons.
Hurricane był w roku 1941 oczywistym kandydatem do przyjęcia roli szybkiego bombowca w siłach RAF i sprzymierzonych. Mógł przenieść do 1000lb bomb i to było dokładnie tyle samo co dwusilnikowy bombowiec Blenheim.
W kanadyjskim 402 Dywizjonie
I tu zaczyna się historia naszego BE489, który służąc w 402 Dywizjonie RCAF był wśród pierwszych Hurribomberów atakujących Niemców w okupowanej Francji.
Jednostka latała na Hurricane od początku swojej kariery bojowej w marcu 1941. Już w końcu kwietniu otrzymała nowe Mk.II i używała jej z sukcesami w ofensywnych akcjach nad Francją, w każdym razie straty w starciach z Luftwaffe były mniejsze, niż liczba zgłoszonych zwycięstw nad niemieckimi myśliwcami.
Pierwsze bombardowanie
24 sierpnia 1941 dwóch pilotów jednostki, S/L Corbett i F/O Foster, trafiło do Air Fighting Development Unit w Duxford gdzie prowadzono pierwsze próby w zastosowaniu Hurricane do nowej roli. Cały 402 Dywizjon, stacjonujący wówczas w RAF Southend rozpoczął treningi w bombardowaniu w początkach października, żeby już 1 listopada otworzyć nowy rozdział w historii kanadyjskiej jednostki, obrzucając bombami i ostrzeliwując niemieckie lotnisko w Berck-sur-Mer. Osłonę dla ośmiu kanadyjskich Hurribomberów tworzyły Spitfire z 1 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego w sile trzech dywizjonów: 303, 308 i 315. BE489 pilotował w tym debiucie F/O Kelly. Nalot na to lotnisko powtórzono 4 listopada, a 11 listopada bombardowano składy amunicji w Forêt de Saint-Saëns, startując już z nowej bazy w Warmwell. W drugim ataku na Berck-sur-Mer za jego sterami zasiadał Sgt. Handley, którego nazwisko bardzo często jest powiązane z dalszą służbą naszego samolotu. 11 listopada poniesiono pierwszą stratą Hurribombera w locie operacyjnym. Sgt. Vair prawdopodobnie zderzył się z ziemią w czasie dolotu do celu.
Hurricane Mk IIb, BE489/AE-Q, podczas bombardowania (bomby 250-lb). Malował Marcin Górecki.
W Warmwell
Przeniesienie do Warmwell na południu Anglii zapowiadało też użycie jednostki do zwalczania niemieckich statków i okrętów oraz osłony brytyjskich konwojów. 25 listopada dywizjon wykonał nalot na lotnisko w Le Morlaix, ale bez naszego BE489 w składzie. Dzień później „Butch the Falcon” z podwieszonymi dwiema bombami o masie 250lb i F/O Hally na pokładzie wyleciał z Warmwell z zadaniem zniszczenia statku jaki zaobserwował zwiad w okolicach portu w Cherbourgu. Statku nie odnaleziono i na sukces w walce z flotą trzeba było jeszcze poczekać.
Listopad poza tymi większymi akcjami bojowymi upłynął na treningu. 27 listopada wypróbowano po raz pierwszy jak Hurricane radzi sobie z ładunkiem 2x500lb. Kolejne zimowe miesiące był dla jednostki czasem ograniczonej aktywności bojowej. W grudniu wylatano niecałe 61 godzin w lotach operacyjnych, głównie w patrolach nad konwojami w składzie dwóch samolotów, albo w nieefektywnych próbach przechwycenia intruzów zza Kanału. Nie odnotowano kontaktu z wrogiem. Dużo intensywniejszy był natomiast trening. Wylatano treningowo prawie 384 godziny, co dawało blisko 20 godzin na każdy posiadany samolot, podczas gdy w listopadzie ledwo 217 godzin.
Pierwsza walka powietrzna
Styczeń zaczął się nieszczęśliwie dla jednostki. 2 stycznia para Hurribomberów wykonująca rozpoznanie ruchów niemieckich statków w okolicy Cherbourga została zaskoczona przez cztery Messerschmitty 109 i Sgt O’Neill został zestrzelony do morza w pierwszym ataku. Drugi pilot P/O Ford mimo kolejnych ataków zdołał umknąć prześladowcom kryjąc się w chmurach. Przerwane w ten sposób rozpoznanie zatrzymało planowaną akcję przeciwko flocie. Reszta stycznia znowu minęła na treningu, zawieszanym często na kilka dni przez niesprzyjającą zimową aurę. Jedyne dramatyczne wydarzenie miało miejsce 10 stycznia, gdy zderzyły się w powietrzu dwie maszyny w czasie treningu, z których jedna lądowała przymusowo, ale F/L Kelly nie odniósł obrażeń, a druga pilotowana przez Sgt. Macklem’a doleciała do bazy w stanie nie nadającym się do naprawy siłami jednostki, chociaż obie wróciły do służby w innych dywizjonach. Styczeń zamknięto liczbą dwudziestu lotów operacyjnych i poza walką 2 stycznia nie odnotowano kontaktu z wrogiem.
Zdjęcie: Uzbrojenie strzeleckie Hurricane Mk IIb to po sześć karabinów maszynowych .303 (7.69 mm) w każdym ze skrzydeł. Zdjęcie IWM/Wikimedia Commons.
Zwalczanie żeglugi
W lutym praca dywizjonu przebiegała początkowo podobnie jak w poprzednich tygodniach. Dopiero 10 luty był bardziej ekscytujący, bo podjęto ofensywną akcję przeciwko flocie siłami czterech samolotów osłanianych przez Spitfire’y z 234 i 501 Dywizjonu. Akcja trafiła jednak w próżnię, nie znaleziono żadnego celu. Dywizjon nie wziął też aktywnego udziału w Operacji Channel Dash 11-13 lutego 1942, chociaż akurat Hurribombery uzbrojone w 500lb bomby, dysponowały rzeczywistymi możliwościami powstrzymania niemieckich pancerników przedzierających się z Brestu do niemieckich portów. Dywizjon przebazowano do Manston 12 lutego po południu z zamiarem użycia zgodnie z jego przeznaczeniem, ale ostatecznie nie rzucono go do walki. W tym samym czasie gdy dywizjon był w Manston i czekał na sygnał do startu, „Scharnhorst” wszedł na minę i musiał chwilowo zastopować, co czyniło go na pewno łatwiejszym celem. Tej okazji jednak nie wykorzystano i Hurribombery zamiast wywalczyć sobie wieczną sławę, wróciły po ledwo godzinie do Warmwell.
Ostatnie zwycięstwa
Okazja do wykorzystania setek godzin treningu i potencjału Hurribombera trafiła się wreszcie 16 lutego, gdy późnym popołudniem sześć Hurribomberów startując z Perranporth wybrało się w okolicę Brestu na akcję typu sweep. Meldowane przez rozpoznanie trawlery, kanadyjscy piloci rozpoznali jako niszczyciele. Zdecydowany atak przyniósł jedno bezpośrednie trafienie niemieckiej jednostki i kilka trafień w bezpośredniej bliskości celów. Trafiony okręt został uznany za poważnie uszkodzony, w chwili gdy Kanadyjczycy zakończyli atak przechylał się na rufę, a drugi uznano za uszkodzony pobliskimi eksplozjami. Nie byłem w stanie ustalić jakie okręty były rzeczywiście atakowanie przez Kanadyjczyków.
Ta udana akcja i oczekiwana wiosną poprawa pogody, wydawały się zapowiedzią większej aktywności bojowej. Następnego dnia, gdy dywizjon wracał z Perranporth do Warmwell, Sgt Emberg stracił kontakt z resztą formacji z powodu słabej widoczności. Przez jakiś czas leciał w parze z Sgt Keene, ale ten nagle zgubił się w chmurach. Emberg zaczął więc krążyć poszukując swojego kolegi, ale zamiast Hurricane zauważył wypadającego z chmury Bf 109F. Odrzucił więc bomby, rozpędził samolot w nurkowaniu i zaatakował. W trzech seriach wystrzelał ok. 1400 pocisków i widział, jak przeciwnik uderza w wodę. Lecąc bardzo nisko i przyglądając się miejscu katastrofy został sam zaatakowany przez dwa Bf 109. Wykonując uniki przed kolejnymi atakami zdołał się wznieść i ukryć w nisko wiszących chmurach. Samolot Emberga odniósł jednak uszkodzenia uciekając przed zemstą niemieckich myśliwców i pilot musiał lądować przymusowo. Jego zagubiony towarzysz, Sgt Keene wylądował również w przygodnym terenie z powodu braku paliwa. Tak odniesiono jedyne zwycięstwo powietrzne w czasie, gdy 402 Dywizjon używał myśliwsko-bombowej wersji Hurricane.
Profil barwny Hurricane BE489, początek 1942. Malował Zbigniew Malicki.
Pożegnanie z 402 dywizjonem
Jednak zamiast lepszych czasów dla Hurribomberów w 402 Dywizjonie niewiele dobrego zdarzyło się do końca miesiąca. 23 lutego podjęto kolejną próbę zaatakowania niemieckich okrętów w okolicach Brestu, startując znowu z lotniska w Perranporth, ale tym razem nie znaleziono niczego godnego uwagi. Tego samego dnia zginął w locie treningowym Sgt Eady, uderzając w słup wysokiego napięcia. Ostatni dzień lutego wypełniły patrole nad konwojem, wykonywane parami samolotów. W tym ostatnim lutowym i ostatnim operacyjnym locie Hurricanów w 402 Dywizjonie brał udział BE489 z Sgt Handley’em za sterami.
4 marca jednostka przebazowała do Colerne pozostawiając w Warmwell swoje samoloty i czterech pilotów, którzy mieli wspomóc w formowaniu nowej jednostki, 175 Dywizjonu, który przez następny rok używał Hurribomberów, zaczynając treningi w bombardowaniu od początku. 402 Dywizjon przezbroił się w Spitfire i stał się znowu na dłuższy czas jednostką czysto myśliwską. Trudno zrozumieć taką decyzję, gdy włożono olbrzymi wysiłek w wypracowanie odpowiedniej taktyki użycia Hurribombera i poświęcono setki godzin na trening pilotów, którzy po kilku miesiącach używania bombowego Hurricane zaczęli czuć się pewnie w swojej roli.
Nasz BE489 był następnie długo używany w 175 Dywizjonie i w jego składzie brał udział w Operacji „Jubilee”, szczęśliwie wracając z obu lotów, w których uczestniczył. Szczęście odwróciło się 23 czerwca 1943 roku 55 OTU, gdzie po zderzeniu w powietrzu z innym Hurricane, samolot rozbił się, grzebiąc w swoich szczątkach kanadyjskiego pilota F/O Gravesa.
Malowanie i oznakowanie Hurricane BE489
Malowanie i oznakowanie modelu zostało odtworzone na podstawie bardzo skąpych źródeł, jednego zdjęcia opublikowanego w „Hurricane at War” Chaza Bowyera, powtórzonego w „Hurricane Squadrons” Philipa Birtles’a, oraz trochę obfitszych informacji zawartych w pracy Phila Listemanna z serii „Squadrons!” nr 26. Poza komiksowym godłem, przedstawia sobą bardzo typowy wygląd Hurricane w Day Fighter Scheme. Litera kodowa na spodzie nosowej części kadłuba była niesymetrycznie namalowana i warto na to zwrócić uwagę przy aplikacji kalkomanii.
„Butch the Falcon”, godło z samolotu Hurricane BE489. Malował Zbigniew Malicki.
Nie wiadomo dokładnie kiedy BE489 otrzymał swoje godło z nazwą „Butch the Falcon” wypisaną zbyt małymi literami, żeby je było widać na kalkomanii w skali 1/72. Korespondenci Moving Pictures Unit odwiedzili jednostkę 23 listopada 1941. Film wtedy nakręcony jest dostępny w sieci i nie widać na nim żadnego samolotu noszącego jakieś nieregulaminowe oznaczenie. Godło widać dopiero na zdjęciach samolotów z lutego 1942. Bezpiecznie można przyjąć, że rekonstrukcja jaką zaproponowaliśmy dla modelu Hurribombera odtwarza wygląd z ostatniego miesiąca służby w 402 Dywizjonie.
- Link do filmu. Prawa do filmu i logo należą do AP.
Zobacz jeszcze:
- Kup modele Hurricane w sklepie Arma Hobby
Modelarz od 45 lat, obecnie raczej teoretyk, kolekcjoner i konceptualista. Wychowany na zestawach Matchboxa i lekturze "Dywizjonu 303". Wielbiciel twórczości Roya Huxleya i Sydneya Camma.
This post is also available in: English