Wspominając o działaniach takich maszyn jak Hayate, Hayabusa, czy Zero, zazwyczaj skupiamy się na bardzo spektakularnych aspektach. Mówimy o wybitnych pilotach myśliwskich, słynnych jednostkach, bądź najważniejszych kampaniach w Azji i na Pacyfiku. Wojna to jednak nie tylko indywidualne pojedynki powietrzne. Znaczną część działań operacyjnych, stanowi szeroko pojęta logistyka: dostawy samolotów, części zamiennych i materiałów eksploatacyjnych, szkolenie pilotów i personelu technicznego oraz przemieszczanie tychże zasobów w konkretne miejsca w ściśle określonym czasie. Nasza dzisiejsza bohaterka opowiada właśnie taką, nieco odmienną historię.
Samolot
Egzemplarz przedstawiony na planszy, został wyprodukowany w zakładach Nakajima w Ota, na przełomie wiosny i lata 1944 roku. Posiadał wszystkie cechy charakterystyczne dla wczesnych maszyn seryjnych, odróżniające go od samolotów prototypowych i serii informacyjnych. Były to: indywidualne rury wydechowe, statecznik pionowy i ster kierunku o mniejszej (docelowej) powierzchni, krótkie osłony luf kadłubowych kaemów, podskrzydłowe węzły mocowania podwieszanych zbiorników paliwa/bomb (zamiast stosowanego pierwotnie, centralnego węzła podkadłubowego), wiatrochron z płytą pancerną, masywny zagłówek (w miejscu wcześniejszej, niewielkiej płyty pancernej z „podpórką”), pełne piasty kół podwozia głównego oraz nieco mniejszą, wczesną wersję chodnicy oleju (stosowaną do egzemplarza s/n 2000). Uzbrojenie, również typowe dla wersji Ki-84 Ko (Ki-84a) stanowiły dwa kadłubowe karabiny maszynowe Ho-103 kalibru 12,7 mm oraz dwa działka Ho-5 kal. 20 mm w skrzydłach. Maszyna opuściła linię montażową w tzw. NMF (Natural Metal Finish), czyli w naturalnej barwie metalu.
Jak wspomniałem w jednym z poprzednich materiałów, Ota nie było tylko lotniskiem przyfabrycznym zakładów Nakajima. Była to także wielka baza japońskiego Lotnictwa Armii, w której rezydowały liczne jednostki szkolenia operacyjnego, jak również placówki logistyczne odpowiedzialne za dyslokację nowych maszyn do jednostek frontowych.
Lotnisko w Ota, zdjęcie wykonane po zakończeniu działań wojennych
Kanały logistyczne
Typową praktyką stosowaną w japońskim Lotnictwie Armii w latach trzydziestych było wycofanie danej jednostki bojowej do Japonii, celem pobrania uzupełnień sprzętowych i kadrowych. Z oczywistych względów, metodologia ta nie była wskazana (a często nawet możliwa) w realiach toczącej się wojny. Owszem, nadal ją stosowano, ale jedynie w obliczu „wyższej konieczności”. Do takich sytuacji dochodziło przeważnie w przypadku odbudowy sił po poważnych stratach, większej reorganizacji , lub ew. dla przezbrojenia na całkiem nowe typy maszyn, połączonego z wymogiem znaczącego doszkolenia personelu. Natomiast za dostawy nowego (bądź wyremontowanego) sprzętu do pierwszoliniowych Sentai, odpowiadało Rikugun Koku Yuso, czyli mniej więcej „Dowódctwo Formacji Dostawczych (Transportowych) Lotnictwa Armii”. Swoją siedzibę w bazie Ota miał podległy mu 2. Yuso Hikotai, czyli 2. Dywizjon Dostawczy (Ferry) działający na rzecz 3. Armii Lotniczej (3. Koku Gun). Dowództwo 3. Armii znajdowało się w Singapurze i odpowiadało za obszar operacyjny obejmujący: Birmę, Syjam (Tajlandię), Malaje, Indochiny Francuskie oraz Holenderskie Indie Wschodnie. Centralnym punktem logistyczno-dystrybucyjnym w regionie był Sajgon w Indochinach (dziś Ho Chi Minh w Wietnamie). Miasto otoczone wianuszkiem lotnisk o bogatej infrastrukturze, dysponujące wielkim portem morskim i leżące w relatywnie spokojnym rejonie, stanowiło doskonałe miejsce dla dalszej dystrybucji środków bojowych. Z tego powodu było też częstym punktem docelowym dla misji pilotów 2. Yuso Hikotai z Ota. Tak właśnie stało się również w przypadku naszej Hayate, przeprowadzonej latem 1944 r. z Ota do Sajgonu przez porucznika Shuho Yamanę.
Kamuflaż i oznakowanie
Przedstawione malowanie jest w dużej mierze unikatowe (nie tylko w przypadku maszyn Ki-84). W bardzo ogólnym ujęciu, jest mutacją kamuflażu polowego, nanoszonego w jednostkach bojowych na samolotach dostarczanych w wykończeniu NMF. Tyle tylko, że zazwyczaj były to różnego rodzaju plamy, cętki, czy wężyki, nakładane za pomocą dostępnych farb zielonych (bardzo różnego pochodzenia i o szerokiej gamie odcieni) i/lub brązowych, piaskowych, ziemistych. Tu jednak mamy do czynienia ze schematem, nazywanym czasem w literaturze anglojęzycznej – Natter, a przez polskich modelarzy od lat dowcipnie określanym mianem „zielonej żyrafy” (oczywiście, obie te nazwy nie mają żadnego podłoża w ówczesnej nomenklaturze japońskiej). W przypadku Hayate plamiste malowania na NMF w ogóle stanowiły wielką rzadkość i niewiele Ki-84 nosiło podobne „mundurki”. Takie barwy ochronne miały głównie maszyny szkoły lotniczej w Akeno oraz nieliczne egzemplarze 1. i 11. Sentai w Japonii (które później wzięły udział w walkach o Filipiny). Natomiast w odniesieniu do pierwszoliniowych jednostek biorących udział w walkach latem 1944 roku, mówić możemy w zasadzie jedynie o 25. i 50. Sentai, czyli dwóch słynnych jednostkach operujących nad Birmą i Chinami. Jednakże i w tym przypadku kamuflaż był nieco inny. Obie jednostki stosowały malowanie bardzo podobne do „zielonej żyrafy”, choć nakładane za pomocą nieregularnych plam dających zbliżony efekt.
Godło malowane przez por. Terai pod czujnym okiem por. Yamany. Obaj panowie przy ukończonym godle na usterzeniu naszej Ki-84 Ko. Lotnisko Ota, lato 1944 roku
Piloci 2. Yuso Hikotai mieli stały kontakt z obiema jednostkami (jak również 85. Sentai), bo to one były zazwyczaj odbiorcami samolotów dostarczanych do Sajgonu. Kamuflaż wykonany w Ota przez ekipę techniczną 2. Dywizjonu Dostawczego, był wyraźnie inspirowany „mundurkami” używanymi przez odbiorców (choć – gwoli ścisłości – nie znalazłem żadnych twardych danych potwierdzających tę tezę). Różnica polegała jedynie na tym, że zielone desenie posiadały ostre linie odcięcia, w odróżnieniu od bardziej rozmytych krawędzi plam kamuflażu polowego. Osobnym elementem dekoracyjnym, jest wizerunek białego tygrysa wymalowany na usterzeniu tej konkretnej maszyny porucznika Yamany. Motyw odnosił się do znanego chińskiego powiedzenia głoszącego że: „Tygrys, choćby przebył 1000 mil, zawsze cały i zdrowy wraca do domu”. Godło naniesione (ręcznie, bez użycia szablonu) przez szefa obsługi technicznej 2. Yuso Hikotai porucznika Terai, stanowić miało swoisty talizman, gwarantujący bezpieczeństwo pilotowi i maszynie w długim przelocie. Warto zauważyć, iż podobnym godłem tygrysa (tyle że w barwie pomarańczowej i czarnej) legitymowały się maszyny Ki-46 Dinah, należące do 18. Teisatsu Dokuritsu Chutai (18. Samodzielnego Dywizjonu Rozpoznawczego), a później 82. Teisatsu Sentai (82. Grupy Rozpoznawczej). Również w tym przypadku godło odnosiło się do wspomnianej chińskiej maksymy i także malowane było ręcznie (co stanowiło ważny element rytuału) dając bardzo zróżnicowane efekty na poszczególnych maszynach.
Pilot
Shuho Yamana urodzony 17 czerwca 1920 roku, należał do licznego grona młodych chłopców (nie tylko japońskich), absolutnie oczarowanych lotnictwem. Miesiąc po ukończeniu szkoły średniej wstąpił do szkoły pilotażu podstawowego w Yonago. Była to jedna z licznych placówek podlegających Ministerstwu Sportu. Jesienią 1939 roku ukończył szkolenie z wynikiem celującym, co dawało mu pewną rekrutację do szkoły wojskowej. I rzeczywiście, w kwietniu 1940 roku stał się pełnoprawnym kadetem średniej szkoły Lotnictwa Armii. Przez kolejny rok dawał z siebie wszystko, co zaowocowało stopniem podporucznika i ponownie bardzo wysoką oceną ze strony przełożonych. Natychmiast złożył podanie o przydział do placówki szkolenia operacyjnego, a następnie do jednostki myśliwskiej, ale… Armia miała wobec niego inny plan. Uznano, że chłopak o tak wysokich zdolnościach i nieprzeciętnej umiejętności precyzyjnego, płynnego pilotażu, będzie znakomitym instruktorem lotniczym. Złożono mu więc stosowną propozycję, której Yamana oczywiście odrzucić nie mógł. Przez kolejnych kilka miesięcy, szkolił więc młodych adeptów w Szkole Lotnictwa Armii w Kumagaya (Kumagaya Rikugun Hiko Gako). Niejako przy okazji wyszło na jaw, że Yamana posiada także wysokie predyspozycje w zakresie nawigacji, co w tym czasie nie było częstym zjawiskiem wśród pilotów IJAAF. W odróżnieniu od programu szkolenia pilotów Lotnictwa Marynarki, Armia nie kładła szczególnego nacisku na podobne szkolenie swoich podkomendnych. Oczywiście w jej szeregach kształcono personel lotniczy o tym profilu, dotyczyło to jednak nawigatorów, członków załóg bombowców, bądź samolotów rozpoznawczych dalekiego zasięgu. Sami piloci (w szczególności myśliwscy) dysponowali jedynie bardzo okrojonym zakresem wiedzy w tej dziedzinie, co w późniejszym okresie wojny miało się – niestety – objawić szeregiem tragicznych wydarzeń, szczególnie w przypadku przebazowania dużych związków taktycznych IJAAF na odległe fronty.
Por. Yamana w bazie 11. Sentai po dostawie kolejnego myśliwca Ki-43, pozuje na tle innej Hayabusa jednostki. Wyraźnie widoczne godło 11. Sentai w postaci błyskawicy, w kolorze białym znamionującym przynależność maszyny do 1. Chutai
Tak czy inaczej u progu wojny, kolejna prośba (obecnie już porucznika) o przydział do jednostki myśliwskiej, została odrzucona. Rozkaz kierował go do struktur Rikugun Koku Yoso. Pierwsza pula zadań objęła przeprowadzenie kilku cywilnych samolotów transportowych z zakładów Tachikawa do Mukdenu w japońskiej Mandżurii. Określenie „samolot cywilny” było w tym wypadku czysto umowne. Co prawda maszyny nosiły rejestrację cywilną, ale faktycznie stanowić miały element korpusu transportowego Armii Kwantuńskiej. W listopadzie Yamana przeprowadził jeszcze sześć myśliwców Ki-27 Nate dla 11. Sentai rezydującej ówcześnie w Mukdenie, a następnie kolejne sześć, ale już do Sajgonu (skąd jednostka kilka dni później uderzyć miała na Malaje). Z chwilą wydzielenia 2. Yuso Hikotai w Ota (wrzesień 1943), Yamana stał się „etatowym dostawcą” myśliwców Nakajima do centrów logistycznych IJAAF na terenie Wietnamu i Chin. Czasami zdarzało mu się odprowadzać samoloty bezpośrednio do jednostek walczących na obszarze CBI (Chiny-Birma-Indie), w szczególności do 25., 50., 85. i 87. Sentai.
Uśmiechnięty Yamana na lotnisku Tajwanu po zakończeniu dramatycznego lotu na Luzon 23 stycznia 1945 roku. Widoczne godło białego tygrysa pod kabiną bombowca Ki-67 Hiryu
Jednym z najbardziej dramatycznych wydarzeń okazała się misja z 23 stycznia 1945 roku. Tego dnia Yamana miał przeprowadzić bombowiec Ki-67 Hiryu z Japonii, na lotnisko Laoag na Luzonie. Maszyna miała być użyta w misji bombowej (bądź raczej ataku samobójczym) wobec amerykańskiej floty szturmującej Filipiny. W wyniku awarii systemu nawigacyjnego i radia, pilot zdany był (na tej długiej trasie) wyłącznie na własne umiejętności. I z tym poradził sobie znakomicie. Gorzej, że w owym schyłkowym okresie bitwy o Filipiny, panowanie w powietrzu nad archipelagiem znajdowało się już całkowicie w rękach wroga. Aby pilot mógł mieć jakiekolwiek szanse przetrwania, lot musiał być przeprowadzony nad samymi falami oceanu, a Ki-67 zdecydowanie nie był awionetką. Yamana dotarł jednak niezawodnie do Laoag, aby stwierdzić że pas jest dokładnie zryty bombami. Lądowanie „wężykiem” graniczyło z cudem, ale i ono skończyło się pomyślnie, choć na samym końcu dobiegu prawe koło podwozia utknęło w leju. Samolot został jednak szybko wydobyty z pułapki. Oczywiście żadna misja Sentai nie mogła już dojść do skutku. Pilot „załadował” więc na pokład około dwudziestu ocalałych członków jednostki i rozpoczął trudny start. W tym momencie nad lotniskiem pojawiła się samotna PBY Catalina, gęsto siejąc z półcalowych Browningów (w wywiadzie udzielonym Kenowi Arnoldowi po wojnie Yamana wspominał że: był świadom zagrożenia, ale zamarł w bezruchu. Wpatrywał się we wspaniałą amerykańską łódź latającą i nie mógł uwierzyć, aby tak piękny samolot chciał go zabić). Maszyna została co prawda odpędzona przez ogień opl, trzeba było jednak wiać nie czekając na (z pewnością) już powiadomione amerykańskie myśliwce. Ucieczka na Tajwan, „z brzuchem przytulonym do tafli oceanu” zakończyła się pełnym sukcesem. Fakt ten – pilot i obsługa techniczna – w znacznej mierze przypisali obecności… białego tygrysa, wymalowanego uprzednio na kadłubie bombowca pod kabiną.
Inne ujęcie tego samego Ki-67 z osobistym godłem por. Yamany
Ostatnia misja dostawcza porucznika rozpocząć się miała w południe 15 sierpnia 1945 roku. Celem była jedna z baz IJAAF na terytorium Korei. Zanim jednak fabrycznie nowa, ciężko uzbrojona Ki-84 Otsu (4x 20 mm) została przygotowana do startu, w eter popłynęło orędzie Cesarza zwiastujące zakończenie działań wojennych.
Epilog
W trakcie (trwającej niemal dokładnie 4 lata) kariery pilota ferry, porucznik Yamana przeprowadził do centrów logistycznych na kontynencie oraz bezpośrednio do jednostek liniowych, kilkaset maszyn ponad dwudziestu typów. Większość z nich stanowiły myśliwce Nakajima Ki-27 Nate, Ki-43 Hayabusa, Ki-44 Shoki i Ki-84 Hayate, ale także bombowce Ki-49 Donryu i Ki-67 Hiryu, czy transportowe Ki-54 oraz rozpoznawczo-dyspozycyjne Ki-36.
Krótko po kapitulacji, dwudziestopięcioletni Yamana zmienił (na wszelki wypadek) nazwisko na Kurita. Imał się różnych zajęć, lecz wciąż marzył o lataniu. Nie nosząc „piętna” pilota bojowego, a równocześnie dysponując stosownymi rekomendacjami ze strony lotnictwa transportowego, był dobrej myśli. Nie mylił się. Krótko po zniesieniu zakazu lotów samolotów japońskich nad krajem, pojawiło się szereg potrzeb na loty kurierskie, pocztowe, transportowe, etc. Przez pewien czas pracował jako pilot dyspozycyjny dla jednej z dużych japońskich gazet. Ostatecznie jednak ukończył kurs pilotażu międzynarodowych samolotów komunikacyjnych (w 1952 r.) i do emerytury w 1979 roku, był kapitanem pilotem w Japan Airlines (JAL). Podczas 34 lat lotniczej służby (7 lat przed i podczas wojny oraz 27 po jej zakończeniu) spędził za sterami różnych maszyn IJAAF blisko 4000 godzin plus 19 200 godzin w szeregach JAL. Ostatnie lata życia spędził w towarzystwie żony, syna, synowej i dwojga wnucząt, z zamiłowaniem oddając się hobbystycznej uprawie warzyw na niewielkiej działce w pobliżu Tokio.
Dalsze losy Hayate z białym tygrysem na ogonie nie są już tak dobrze znane. Maszyna miała ponoć trafić w szeregi 25. Sentai, lecz brak twardych dowodów na taki przebieg wydarzeń. Nowe myśliwce Nakajima dostarczone do Sajgonu latem 1944 roku zostały bowiem rozdysponowane pomiędzy trzema jednostkami. W sierpniu przybyła z Birmy do Sajgonu 50. Sentai dowodzona przez majora Tatsujiro Fujii. We wrześniu podobny proces przezbrojenia stał się udziałem 85. Sentai majora Togo Saito, aktualnie stacjonującej w Hankow i Kantonie. Natomiast 25. Sentai pod dowództwem majora Katsumi Makuidani, przerzuciła swoje samoloty do Hengyang w Chinach dopiero na początkach listopada.
Zobacz jeszcze:
- Zamów modele Ki-84 Hayate w sklepie Arma Hobby
Zawartość pudełka modelu Ki-84 Hayate 1/72 Expert Set – In-Box
Miłośnik mocnej kawy i gorzkiej czekolady, niepoprawny optymista, romantyk i marzyciel, z wykształcenia ekonomista, z zamiłowania historyk i modelarz. Od niepamiętnych czasów zafascynowany lotnictwem w każdej odmianie i postaci. Od szeregu lat szczególną uwagę poświęca wszelkim aspektom działań Lotnictwa Armii i Marynarki Kraju Kwitnącej Wiśni.
This post is also available in: English