47. Sentai (grupa lotnicza) przeszła do historii, jako jedna z najlepszych i najskuteczniejszych jednostek myśliwskich japońskiego Lotnictwa Armii w okresie II wojny światowej. Sławę tę przyniosły jej głównie sukcesy odnoszone w zwalczaniu bombowców B-29 podczas strategicznej ofensywy wymierzonej w serce Japonii. W tej materii jednostka znalazła się na drugim miejscu listy tzw. „B-29 Hunters”, za słynną 244. Sentai majora Kobayashi i tuż przed 302. Kokutai (grupą Lotnictwa Marynarki) dowodzoną przez charyzmatycznego komandora Kozono. Z tych jednostek jedynie 244. Sentai powstała w sposób typowy, zgodnie z regułami tworzenia podstawowych związków taktycznych lotnictwa Japonii, wypracowanymi pod koniec pierwszej połowy lat trzydziestych. 302. Ku była jednostką ze wszech miar nietypową, a geneza 47-mej również znacząco odbiegała od standardu.
Ki-84 Ko dowódcy 3. Chutai 47. Sentai kapitana Hatano, formacja Obrony Japonii (Hondo Boei Butai), Narimasu, Japonia, luty 1945 r. Malował Zbyszek Malicki.
Początki – „Eskadra Zimorodków”
W sierpniu 1940 roku wzbił się w powietrze prototyp zupełnie nowego myśliwca Armii, a mianowicie protoplasta Ki-44 Shoki (Tojo). Samolot oferował zupełnie inną jakość, zarówno od strony technicznej, jak i… mentalnej. W odróżnieniu od swoich poprzedników Ki-27 i Ki-43, nie miał być lekkim, ekstremalnie zwrotnym myśliwcem do walki manewrowej. Wręcz przeciwnie, wedle ówczesnej japońskiej klasyfikacji był bardzo szybkim, silnie uzbrojonym, ciężkim jednomiejscowym samolotem przechwytującym. Cechy te, jakkolwiek atrakcyjne w swojej istocie, stały jednak w poważnej sprzeczności ze sposobem wykorzystania Lotnictwa Armii, a w szczególności z ówczesną doktryną szkolenia pilotów. Mówiąc wprost – temat trzeba było jakoś ogarnąć. Zadanie to powierzono grupie bardzo doświadczonych pilotów: weteranów wojny japońsko-chińskiej i walk nad Chałchyn-Goł, oblatywaczy, a także wybitnych instruktorów walki powietrznej. 15 września 1941 roku w bazie Fussa narodziła się formacja o nazwie Kawasemi Butai (Kawasemi-tai), czyli „Eskadra Zimorodków”. W jej skład weszło aż osiem (z dziesięciu) prototypów Shoki, a później jeszcze kilka wczesnoseryjnych Ki-44-I. Opanowanie pilotażu i określenie realnych możliwości nowych maszyn, doświadczonym lotnikom zajęło około dwóch miesięcy. Pozostawała jednak kwestia wypracowania stosownej taktyki walki, zdecydowanie odmiennej od stosowanej dotychczas. W listopadzie „Zimorodki” przeniesiono do bazy w Tachikawa i oficjalnie przemianowano na 47. Dokuritsu Hiko Chutai (47. Samodzielny Dywizjon Myśliwski). Jednostka została przerzucona do Sajgonu w Indochinach (dzisiejszy Wietnam) i weszła do walk na Malajach już 9 grudnia 1941 roku. Dowodził nią major Toshio Sakagawa, późniejszy as IJAAF z 15 zwycięstwami uznanymi oficjalnie (wg. niektórych źródeł, nieoficjalnie uzyskać miał niemal 50 sukcesów). Wielu innych pilotów także weszło do panteonu asów, jak np. kapitan Yasuhiko Kuroe, zwycięzca w 51 podniebnych pojedynkach i… przyszły dowódca 3. Dywizjonu myśliwców Sabre w szeregach JSDAF w latach sześćdziesiątych. W ramach kampanii malajskiej piloci 47 DHC nie odnieśli oszałamiających sukcesów (głównie za sprawą problemów „wieku dziecięcego” Shoki), nie to jednak było ich głównym celem. Wypracowaną przez nich metodologię użycia nowego myśliwca mogli wkrótce docenić koledzy z 85. i 87. Sentai, przezbrajanych właśnie na Ki-44-I. Wraz z zakończeniem pierwszej fazy wojny błyskawicznej w Azji i na Pacyfiku, 47-ma powróciła do Japonii.
Nakajima Ki-44-II Otsu na lotnisku Clark Field 1945, Wikipedia.
Wiosna 1942 – zmiany, zmiany, zmiany
Powrót 47. Dokuritsu Hiko Chutai do kraju zbiegł się w czasie z serią wydarzeń o fundamentalnym znaczeniu. Wydarzenia te wpłynęły nie tylko na dalsze losy jednostki, ale również (a właściwie przede wszystkim) na całą strukturę Lotnictwa Armii. Punktem zwrotnym okazał się 18 kwietnia 1942 roku, a konkretnie – atak szesnastu bombowców B-25 Mitchell pułkownika Doolittle’a na Tokio, Nagoję, Kobe i Osakę. Choć w oficjalnych komunikatach wspominano o „zaledwie szpilce wbitej w serce kraju”, w kręgach wojskowych rozpętało się piekło. Rajd doprowadził do szeregu reperkusji, z których najlepiej znaną jest stworzenie planu Bitwy o Midway. Jego elementem miało być wciągnięcie w pułapkę i unicestwienie amerykańskich lotniskowców. Wyszło inaczej, ale Midway stanowiło problem Marynarki. Wstrząsem dla Armii był fakt, że kilkaset samolotów IJAAF bazujących na wyspach japońskich nie wskórało owego czarnego dnia absolutnie i niezaprzeczalnie niczego.
W ramach reorganizacji sił, w strukturze organizacyjnej pojawiło się pojęcie Kokugun – Armia Lotnicza. W maju 1942 roku, niespełna miesiąc po rajdzie Doolittle’a, sformowano trzy pierwsze Kokugun. 1. Armia Lotnicza (z dowództwem w Tokio) odpowiadała z obszar wysp macierzystych oraz Kuryle aż po Sachalin; 2. Armia obejmowała Mandżurię, Koreę i północnowschodnie Chiny; 3. Armia miała pod opieką Malaje, Birmę, Indochiny i Holenderskie Indie Wschodnie. W późniejszym okresie ustanowiono jeszcze trzy kolejne Kokugun, przeznaczone na obszary, odpowiednio: od Nowej Gwinei po Filipiny, centralne Chiny, dalsze wzmocnienie obrony Japonii.
Powracająca właśnie do macierzy 47. Dokuritsu Hiko Chutai została natychmiast włączona w skład 1. Kokugun i rozbudowana do stanu pełnej Sentai (w składzie klucza sztabowego i trzech etatowych dywizjonów – Chutai). Zważywszy na planowany charakter jej działań (jak również dotychczasowe doświadczenie), jako jedna z nielicznych Sentai została w 100% wyposażona w myśliwce przechwytujące Ki-44. Kadrowy skład pilotów 47. DHC nie mógł wprawdzie zostać utrzymany, ale nowa 47. Sentai miała się stać jednostką elitarną i dołożono ku temu wszelkich starań. W czerwcu 1942 roku dodatkowo uściślono strukturę 1. Armii Lotniczej, tworząc wyspecjalizowane formacje Hondo Boei Butai, czyli obrony powietrznej Japonii. 47-ma weszła w ich skład, a rejon jej działań ściśle objął Tokio i obszar stołecznej doliny Kanto. Tym samym 47. Sentai stała się niejako gwardią chroniącą samo serce Cesarstwa, a fakt ten w specyficzny sposób dodatkowo związał ją z zaraniem historii 47. DHC.
W chwili gdy pierwotny skład 47. DHC nazwał się „Eskadrą Zimorodków”, dokumenty Kwatery Głównej przypisały owej doświadczalno-bojowej formacji kryptonim Shinsengumi. Określenie to nawiązywało do grupy absolutnie lojalnych (wręcz fanatycznych) wobec „Kodeksu i Kraju” samurajów, stanowiących (w okresie Edo) trzon obrony tradycji i kultury feudalnej Japonii. W połowie XIX wieku, w obliczu rosnących wpływów Ameryki (i ogólnie Zachodu), mottem oddziałów Shinsengumi stało się: „sonnō-jōi” co oznaczało mniej więcej – „przywrócić należną pozycję Cesarza, wygnać barbarzyńskich cudzoziemców”. Niezależnie od gierek słownych japońskich sztabowców, piloci 47. Sentai po prostu robili swoje. Ich narzędziem stały się myśliwce Nakajima Ki-44, ozdobione białymi pasami („bandażami”) pod Hinomaru, charakterystycznym elementem definiującym przynależność do Hondo Boei Butai. Oczywiście ten niuans malowania nie był motywowany względami estetycznymi. Bandaże pozwalać miały na szybką identyfikację maszyny, w szczególności obsłudze własnej artylerii przeciwlotniczej.
Jesień 1944 – wejście Wichury
Jesienią 1944 roku jednostka stacjonowała w bazie Narimasu (na północno-wschodnich przedmieściach stolicy), wchodząc w skład 10. Hikoshidan (10. Dywizji Lotniczej) dowodzonej przez generała-majora Kihachiro Yoshidę. Zadaniem 10. Dywizji była obrona wschodnich rubieży Japonii, ze szczególnym uwzględnieniem rejonu Tokio, Nagoi oraz Jokohamy. Oprócz 47-mej, w skład Dywizji wchodziły również: 17. i 244. Sentai (na Ki-61 Hien), 23. Sentai (na Ki-44 Shoki) oraz 53. Sentai (na Ki-45 Toryu). Do walki sposobiła się także 28. Sentai (rozpoznawcza), właśnie przezbrajana ze zwiadowczych Ki-46 Dinah na ich myśliwską wersję Ki-46-III Otsu. To właśnie tym jednostkom przypaść miała (w listopadzie, grudniu i styczniu) lwia część starć z bombowcami B-29 rzucanymi z lotnisk na Marianach (Guam, Saipan i Tinian) w stronę serca Cesarstwa.
Jednakże już w pod koniec grudnia 1944 roku przyszły rozkazy stopniowego przezbrojenia 47-mej na nowy typ myśliwca – Hayate. Wydawało się to mało zrozumiałe, jako że Ki-84, obdarzony doskonałymi charakterystykami, akurat na pułapie operacyjnym „B-san” radził sobie fatalnie. Był to myśliwiec optymalizowany do starć na pułapach 3000-4000 metrów i powyżej 7 tyś metrów stawał się praktycznie bezużyteczny (podczas gdy misje B-29 tego okresu, prowadzone były zazwyczaj na wysokości około 9 tyś metrów). Kwatera Główna miała jednak świadomość, że właśnie kończąca się porażką obrona Filipin, przyniesie wyspom macierzystym więcej zagrożeń niż ofensywa bombowa. Tak czy inaczej, wymiana sprzętu miała zostać ukończona na początku lutego 1945 roku i terminu tego dotrzymano. Pod koniec pierwszej dekady tego miesiąca, 1. Chutai (zwana Asahi-tai), 2 Chutai (Fuji-tai) oraz 3 Chutai (Sakura-tai) były w pełni gotowe do walki na swych nowych rumakach.
16-17 lutego 1945 roku – dni próby
Obawy dowództwa Lotnictwa Armii miały się zmaterializować z pełną bezwzględnością. 19 lutego rozpoczęła się amerykańska operacja desantowa na Iwo Jimę. Zanim jednak do niej doszło, konieczna była neutralizacja sił powietrznych (i w miarę możliwości morskich) rozlokowanych na wschodnim wybrzeżu Japonii. Tym samym, głównym celem operacji stały się lotniska i bazy morskie regionu. 10 lutego kotwicowiska na atolu Ulithi opuściły okręty Zespołu Uderzeniowego 58 (Task Force 58), dowodzonego przez wiceadmirała Marca Mitschera. Jądro ugrupowania stanowiło szesnaście lotniskowców, dysponujących tysiącem samolotów pokładowych. TF 58 przeszedł w pobliżu Marianów, a w kolejnych dniach szerokim łukiem od wschodu wyminął Iwo Jimę. Pochmurny ranek 16 lutego powitał amerykańskie okręty w odległości 60 mil od wybrzeży Honsiu i około 120 mil od Tokio.
„Big E”
Skoro wspomniałem o symbolice tak charakterystycznej dla kultur Dalekiego Wschodu, warto zaznaczyć iż w tej operacji również Amerykanie mieli swój „totem”. Był nim mianowicie USS Enterprise (CV-6) pieszczotliwie nazywany „Big E”. Okręt ten w kwietniu 1942 roku brał udział w Rajdzie Doolittle’a osłaniając swymi samolotami lotniskowiec USS Hornet z bombowcami B-25 na pokładzie. Hornet został utracony w październiku 1942 roku w wyniku Bitwy pod Santa Cruz, ale Enterprise przetrwał, by po prawie trzech latach powrócić na wody Japonii, podczas pierwszej od tamtego czasu akcji wymierzonej w Tokio.
Foto: Lotniskowiec USS Enterprise w 1945 roku, Wikipedia.
Pierwsza faza nalotu wydawała się spokojna, bez specjalnej aktywności obrońców. Jednak w rejonie stolicy Cesarstwa grupy pokładowe USS Lexington (CV-16) i USS Hancock (CV-19) natrafiły na silny opór myśliwców Armii szacowany na ponad 100 maszyn. Wywiązała się zacięta bitwa, w której Amerykanie nie uniknęli poważnych strat. Wbrew wyraźnym rozkazom Mitschera nakazującym bezwzględne trzymanie się formacji, wielu młodych pilotów wdało się w walki kołowe z Japończykami i przypłaciło to życiem. Podobnie (choć na nieco mniejsza skalę) przebiegło uderzenie innych formacji na bazę morską w Yokosuka, choć tam ich przeciwnikiem były myśliwce Lotnictwa Marynarki. 17 lutego natarcie powtórzono, przy czym ze względu na stale pogarszającą się pogodę, wybrano cele zastępcze w postaci fabryk i zakładów lotniczych. W ramach dwudniowych walk amerykańscy piloci zgłosili zniszczenie blisko 500(!) samolotów wroga w powietrzu i na ziemi, dziesiątków statków i mniejszych jednostek nawodnych oraz dokonanie wielkich zniszczeń w infrastrukturze baz. Raporty te nie znalazły jednak specjalnego posłuchu wśród oficerów wywiadu, a słuszność ich podejrzeń wkrótce potwierdziły zdjęcia zwiadowczych Boeing F-13 (rozpoznawczej wersji B-29). Efekty uderzenia o epickich rozmiarach uznano wręcz za symboliczne. Żadna z baz lotniczych, czy morskich nie została w znaczący sposób obezwładniona. Lotniska były niemal puste, bez śladu „setek wraków” sygnalizowanych przez grupy uderzeniowe. Jedynym realnym sukcesem było zatopienie wielkiego transportowca Yamashiro Maru o wyporności 10 600 BRT oraz poważne uszkodzenie kilkunastu mniejszych jednostek. Pewne szkody odnotowano także na terenie trzech zakładów lotniczych w pobliżu Tokio. Liczbę zwycięstw powietrznych zweryfikowano do poziomu 50-60. Wyniki te uzyskano za cenę 60 samolotów utraconych w walce i około 30 zmuszonych do wodowania w drodze powrotnej, lub rozbitych podczas lądowania. Ponad setka innych odniosła poważne uszkodzenia. Za realny sukces uznano natomiast użycie samolotów TBM Avenger RCM (Radar Counter-Measure), których zadaniem było wykrywanie i „oślepianie” nadbrzeżnych systemów radarowych. TF 58 wycofała się w rejon Iwo Jimy (dla wsparcia sił desantowych), a operacja uznana za fiasko stała się podstawą głębokiej analizy i wypracowania wniosków co do metodologii działania w nadchodzących starciach.
A jak to wyglądało od strony IJAAF i 47. Sentai w szczególności? Myśliwcy 10. Hikoshidan stanowili ową „ponad setkę maszyn” broniącą rejonu Tokio, choć zgodnie z ich relacjami atakowali mniejszymi grupami, wielokrotnie w ciągu dnia (16 lutego), kolejne z siedmiu fal nalotu. Wynikiem tych starć było zgłoszenie 62 samolotów wroga zestrzelonych na pewno i kolejnych 27 uszkodzonych. Doświadczeni piloci 47-mej z wielkim zadowoleniem powitali wspomniany brak dyscypliny w szeregach przeciwnika i bezwzględnie go wykorzystali. Ich łupem padło 16 Grummanów F6F-5 Hellcat oraz dwa bombowce nurkujące SB2C Helldiver. Większość z tych zwycięstw odniesiono w starciu 26 Hayate nad lotniskiem Ota, a prym w tej potyczce wiodła Sakura-tai kapitana Hatano. Sukces okupiono śmiercią chorążego Nakajimy i sierżanta Nakanishi. 17 lutego 47-ma do walki nie weszła (podobnie jak piloci bratniej 244. Sentai). Dowództwo uznało, że skutki amerykańskich ataków są znikome i nie należy bezsensownie tracić niezwykle doświadczonych lotników (pierwszego dnia 10. Hikoshidan stracił łącznie 37 pilotów). Drugi dzień walk w rejonie Tokio spoczął głównie na barkach 22. i 52. Sentai, które za cenę 14 pilotów zgłosiły 36 zestrzelonych i 18 uszkodzonych maszyn wroga.
Piloci 3. Chutai 47. Sentai podczas odprawy pomiędzy kolejnymi misjami w dniu 16 lutego 1945 r. Na pierwszym planie kapitan Hatano, w tle jego Hayate „żółta 45” z dwoma pasami funkcyjnymi dowódcy Sakura-tai. Pozostali piloci (od lewej): por. Itsuro (skrzydłowy Hatano), por. Kobozoe, por. Ichiraku, chor. Nakajima (poległ), por. Ishihara, sierż Nakanishi (poległ), sierż. Aruga, sierż. Maruyama oraz sierż. Yamazaki.
Okinawa
Wycofana z pierwszej linii 47. Sentai otrzymała kategoryczny zakaz wikłania się w jakiekolwiek walki z amerykańskim lotnictwem. Zarówno z maszynami pokładowymi, jak i formacjami B-29 (operującymi teraz z małych pułapów, w nocnych misjach ogniowych, a wkrótce również dziennych w osłonie P-51D Mustang). Miała pozostać w rezerwie, na okoliczność nieuchronnie nadciągającej inwazji.
1 kwietnia 1945 roku (L-Day) oddziały XXIV Korpusu Armijnego i III Korpusu Amfibijnego USA rozpoczęły lądowanie na plażach Okinawy. Dało to początek trwającym dwa i pół miesiąca niezwykle zaciętym walkom o wyspę. Samoloty samobójcze, po raz pierwszy użyte podczas walk o Filipiny, miały teraz wejść do akcji na masową skalę. W pierwszej fazie kampanii, Lotnictwo Armii rzuciło do walki trzy Grupy Szturmowe. W ich skład wchodziły cztery pułki myśliwskie oraz kilkanaście formacji samobójczych (Shimbu-tai). Zadaniem doświadczonej 59. Sentai (na Ki-61 Hien) dotychczas walczącej w szeregach Hondo Boei Butai, była osłona lotnisk wypadowych, zwanych przez Amerykanów „gniazdami Kamikaze”. Rolą niedawno utworzonych 101., 102. i 103. Sentai (wyposażonych w Ki-84 Hayate), była bezpośrednia osłona misji samobójczych oraz (od połowy kwietnia) ataki myśliwsko-bombowe na zdobyte przez wroga lotniska Okinawy. Misje te przyniosły ww. jednostkom gigantyczne straty. W ciągu około 6 tygodni, w szeregach 101., 102. i 103. Sentai poległo niemal 80 pilotów. Początkowy stan ponad 120 myśliwców Hayate, spadł do zaledwie 15-18 sprawnych maszyn. W tej sytuacji dowództwo zmuszone było sięgnąć po najgłębsze rezerwy.
Foto: USS Enterprise trafiony przez kamikadze – okolice Okinawy, maj 1945 roku, Wikipedia.
Pod koniec maja 47. Sentai wyruszyła do Miyakonojo na południowych krańcach wyspy Kiusiu. Jej zadanie polegało na osłonie myśliwskiej jednostek samobójczych 18., 19., 25., 45. i 47. Shimbu-tai. Dołączyła także 244. Sentai (świeżo przezbrojona w najnowszy myśliwiec Armii, Ki-100 Goshikisen) odpowiedzialna za ochronę rejonu bazy. Bogate doświadczenie i wielkie poświęcenie pilotów obu jednostek nie mogło jednak sprostać absolutnej dominacji alianckiego lotnictwa. Sentai osiągnęły pewne sukcesy okupione poważnymi stratami i w drugiej połowie czerwca, w obliczu dogasających walk, zostały wycofane na północ w celu uzupełnienia stanu.
Epilog
Nowym domem 47-mej stało się lotnisko Ozuki, baza położona w pobliżu miasta Shimonoseki na południowo-zachodnim wybrzeżu Honsiu, w połowie drogi pomiędzy Hiroszimą a Nagasaki. Odbudowa sił szła bardzo opornie. Nowe Hayate docierały coraz węższym strumieniem, a poziom ich wykonania sprawiał, że personel naziemny musiał dokonywać cudów by przygotować je do walki. Napływali też młodzi piloci po ekstremalnie przyspieszonym szkoleniu, dysponujący zaledwie elementarnymi umiejętnościami pilotażowymi. Czarny dzień jednostki nastąpił jednak nie z przyczyn techniczno-organizacyjnych, a za sprawą wroga. 28 lipca nad Ozuki pojawiła się duża grupa samolotów P-51D Mustang, prowadząca klasyczne wymiatanie myśliwskie w regionie. Startujące i pozbawione realnej możliwości obrony myśliwce 47-mej zostały zmasakrowane przez napastników. Zniszczone zostało osiem Ki-84, zginęło sześciu pilotów. Wśród poległych znaleźli się wszyscy dowódcy Chutai: kapitan Ohmori, kapitan Matsuzaki oraz… kapitan Hatano. 1 sierpnia niemal już wyłącznie młodzi myśliwcy jednostki próbowali przechwycić wyprawę bombowców B-24 Liberator. Na ich drodze stanęły jednak Mustangi 460 FS, 348 FG zestrzeliwując cztery Hayate bez strat własnych. Warto dodać, że 348 FG weszła do wojny jeszcze na Nowej Gwinei, dowodzona wówczas przez (nieżyjącego już) asa i kawalera Medal of Honor – pułkownika Neela Kearby. Do końca kampanii na Filipinach dosiadała myśliwców P-47 Thunderbolt.
Ostatnia misja 47. Sentai miała miejsce w południe 14 sierpnia 1945 roku. Ósemce Ki-84 dowodzonych przez porucznika Oishi, udało się zaskoczyć eskadrę P-51D myszkującą nad cieśniną Bungo. Japończycy pomścili swych poległych dowódców, zgłaszając pięć zwycięstw powietrznych za cenę jednego pilota (chorąży Nakamura). Dokładnie 24 godziny później w eter popłynęły słowa Cesarza, ogłaszającego zakończenie wszelkich działań wojennych. Komunikatu wysłuchało około trzydziestu pilotów, czuwających w pobliżu ostatnich 23 Hayate jednostki.
Piloci klucza taranującego (Shinten Seiku-tai) 47. Sentai i ich przełożeni. W pierwszym rzędzie (od lewej): Takayoshi Nagasaki, Isamu Sakamoto, Noboru Okuda, Suguru Suzuki, Yoshio Mita. Drugi rząd (od lewej): kapitan Hatano (3. Chutai), kpt. Shimizu (1. Chutai), kpt. Yasuro Masaki (2. Chutai ). Lotnisko Narimasu, 7 listopada 1944 r.
Zobacz jeszcze:
- Zamów model Nakajima Ki-84 Expert Set w sklepie Arma Hobby
Miłośnik mocnej kawy i gorzkiej czekolady, niepoprawny optymista, romantyk i marzyciel, z wykształcenia ekonomista, z zamiłowania historyk i modelarz. Od niepamiętnych czasów zafascynowany lotnictwem w każdej odmianie i postaci. Od szeregu lat szczególną uwagę poświęca wszelkim aspektom działań Lotnictwa Armii i Marynarki Kraju Kwitnącej Wiśni.
This post is also available in: English