Robert Wójcik, nasz zaprzyjaźniony modelarz, bloger, youtuber i instagramer modelarski (autor bloga R-miniatures) zbudował Wildcata FM-2 Army i… pomalował go na żółto. Jak to wygląda? Niesamowicie! To świetny model, widzieliśmy go na żywo!
Przeczytajmy co Robert napisał o budowie swojego modelu:
Naprawdę uwielbiam samoloty nietypowe. Nietypowe konstrukcyjnie, latające pod obcą flagą, prototypowe lub eksperymentalne albo nietypowo pomalowane, czasem wszystko na raz. Dodatkowo są samoloty, których nie można wprawdzie nazwać pięknymi, ale mają w sobie coś przykuwającego wzrok. Są także modele, w których na tyle doceniam jakość wykonania i zastosowane rozwiązania, że mam ochotę taki model skleić, choć jest lekko z boku mojego głównego nurtu zainteresowań. Wildcat ma tego wszystkiego po trochu i choć pewien czas spoglądałem z wyraźnym zainteresowaniem w kierunku produktu Arma Hobby, to jednak odraczałem decyzję o rozpoczęciu projektu. Sytuacja zmieniła się, gdy zobaczyłem pudełko i artykuł na firmowym blogu dedykowany kolorowym FM-2. Co tu dużo mówić, „kopara mi opadła” i wiedziałem, że muszę niebawem zrobić kilka tych maszyn.
Zacząłem od bardzo efektownej maszyny okraszonej żółtym mundurkiem z jednostki NAMU w Johnsville, zajmującej się testowaniem różnych modyfikacji samolotów marynarki. W porównaniu do maszyn frontowych, na interesującym mnie samolocie widocznych jest kilka smaczków. Przede wszystkim rzuca się w oczy duża ilość anten, zarówno rozciągniętych na kadłubie linek, jak i dodatkowych anten na spodzie. Nie jest tutaj do końca jasne przeznaczenie tego szpeju a także ich konfiguracja na maszynie z numerem „3”, na którą się zdecydowałem. Przyjąłem, że konfiguracja jest podobna jak w lepiej sfotografowanym samolocie z numerem „1” (poza brakiem jednej anteny z boku kadłuba). Dodatkowy miły akcent dla modelarza to zaślepione wyloty luf po skrzydłowym uzbrojeniu (choć wyrzutniki łusek są wyraźnie widoczne). Jeśli chodzi już o model, to same anteny pod kadłubem wykonałem z igieł lekarskich i metalowych prętów, połączonych teleskopowo. Linki anten to gotowy produkt AMMO MIG.
Wnętrze kabiny
Produkt Arma Hobby prezentuje wysoki poziom i wykonany prosto z pudełka jest bardzo efektowny. Prace zacząłem zwyczajowo od kabiny uzbrojonej w rewelacyjne odlewy i kalkomanie, a z zestawu Expert pożyczyłem dodatkowo kilka części fototrawionych. To w zupełności wystarczy do osiągnięcia imponującego efektu, aczkolwiek wymaga dużego skupienia i precyzji. Od siebie dodałem tylko szkło celownika wycięte z przezroczystego tworzywa. Pracując nad wnętrzem zrezygnowałem z jednej blaszki odzwierciedlającej panel tablicy przyrządów z zegarami uznając część plastikową za wystarczająco dobrą. Szkła zegarów wykonałem preparatem Crystal Glass firmy AMMO MIG. Aby zamknąć środek trzeba było jeszcze przygotować ścianę z mechanizmem chowania podwozia i wkleić na swoje miejsce piękne fototrawione łańcuchy (tu znów blaszka Expert). W swoim modelu lekko rozfrezowałem w nich otwory montażowe aby łatwiej siadły na plastikowych pinach.
Montaż nie sprawiał wielkich trudności, aczkolwiek warto zebrać farbę z miejsc, w których stykają się ze sobą poszczególne części, ponieważ model jest dość ciasno spasowany. Na etapie zamykania połówek kadłuba świadomie odszedłem od instrukcji i zostawiłem wszystkie części podwozia i ramy do wklejenia już po pomalowaniu modelu (części A16, A17, B11 i golenie). Wybrałem ograniczanie do minimum ryzyka urwania czegoś podczas manewrowania modelem, nawet kosztem potencjalnie trudniejszego montażu (ostatecznie zachęcam wszystkich do spróbowania tej metody, dzięki dobrej pensecie poszło sprawnie, dostęp do części od frontu jest bardzo wygodny).
Małą ingerencją w model było pocienienie skrzydeł (na płaskim arkuszu papieru ściernego), zgodnie z zaleceniami producenta opublikowanymi na firmowym blogu we wpisie na temat wersji F4F-4. Spasowanie części jest wtedy wzorowe. Polecam oszlifować tylko górną część skrzydła, nie ma tam żadnych wystających punktów montażowych. Sklejając skrzydła z kadłubem warto przyłożyć się do symetrii i prawidłowego wzniosu.
Jedną z ostatnich czynności było przyklejenie wiatrochronu, który pasował idealnie. Rzutem na taśmę przygotowałem sobie jeszcze miejsca montażowe pod wspomniane wcześniej anteny, których w tym samolocie nie brakowało. Postanowiłem też wykorzystać światła pozycyjne z zestawu AK Interactive. W tym celu wyfrezowałem w modelu zagłębienia, w które gotowe światełka zostaną wklejone na koniec. Fabryczne światełka na górze kadłuba usunąłem i wykonałem samodzielnie z kawałka przezroczystej ramki. Mając tak przygotowaną bryłę, bez wklejonego podwozia i sekcji silnika, mogłem planować malowanie.
Żółty – trudny kolor
Pomalowanie jednokolorowego modelu tylko pozornie jest prostą czynnością, szczególnie, że żółty jest moim zdaniem najtrudniejszym kolorem w modelarskiej palecie. Po kilku eksperymentach zdecydowałem się pomalować i wycieniować model kolorem szarym i białym tak, aby prezentował mniej więcej docelowy wygląd, a następnie przykryć tą bazę słabo kryjącym żółtym… RLM 04 od Mr Hobby. Zgodnie z oczekiwaniami, wszystkie detale cieniowania i preshading pięknie przebijał spod spodu i nic więcej z samym żółtym nie musiałem już robić. Dodałem jedynie lekkie okopcenia kolorem Smoke, sugerując się zdjęciami oryginału. Chodniki na skrzydłach również zostały pomalowane.
Choć nie zawsze byłem fanem kalkomanii Techmod, to tym razem były one bez zarzutu i bardzo dobrze współpracowały z płynami zmiękczającymi. Położenie gwiazd na kadłubie nie było prostym zadaniem, zarówno z uwagi na jego specyficzny kształt, jak i wielkość samych znaków, ale taki już urok tego samolotu. Ja pomogłem sobie rozcinając kalkomanię w centralnym miejscu wzdłuż linii podziałowej. Jeśli chodzi o napisy eksploatacyjne, to użyłem większości z nich ale z niektórych, ewidentnie niewidocznych na prawdziwym samolocie, zrezygnowałem.
Wash, w innych modelach dość sztampowy, tutaj także był wyzwaniem, bo bardzo zależało mi na tym, aby nie zdominował żółtego koloru i nie wyglądał komiksowo. Ostatecznie użyłem koloru beżowego (zmieszanego z ochry i umbry naturalnej), przy czym lotki, ogon, spód i przód samolotu otrzymały mieszankę trochę ciemniejszą, a reszta – jaśniejszą. Miejsca okopceń potraktowałem praktycznie czernią.
Końcówka prac nad modelem to w zasadzie kilka odrębnych rzeczy do ogarnięcia. Podwozie wygląda bardzo finezyjnie, choć zachowanie jego symetrii nie jest najprostszym zadaniem. Nie dysponując żadnym szablonem, na samym początku prac nad modelem tymczasowo zamontowałem golenie w kadłubie złapanym na sucho taśmą Tamiya. Gdy byłem pewien, że wszystko siedzi jak należy i jest prosto, skleiłem wszystkie części goleni klejem Extra Thin i zostawiłem ustabilizowane w kadłubie na noc. Następnego dnia gotowe podwozie wyjąłem, a kadłub ponownie rozmontowałem.
Zależało mi również na tym, aby osłona silnika bardziej zachodziła na kadłub ale z drugiej strony nie chciałem wciskać jej na siłę. Rozwiązaniem było pocienienie trzpienia w części B11 aby gwiazda głębiej siadła w łożu. Wtedy osłona wsuwa się na kadłub idealnie. Sam silnik jest odlany bezbłędnie, a wzbogacony o blaszki (z wersji Expert) i kalkomanie, prezentuje się doskonale.
Ostatnim newralgicznym punktem była odsuwana część osłony kabiny, którą trzeba lekko docisnąć aby nie odstawała zbytnio od kadłuba. Idealnym rozwiązaniem byłby odrobinę szerszy zamiennik do wykonania kabiny otwartej, podobnie jak rozwiązano to np. w Hurricane.
Ostateczny montaż udał się bez niespodzianek, choć z uwagi na nietypowe elementy wykonywanego przeze mnie samolotu, jak również obraną przeze mnie kolejność prac, był dość wymagający. Większość elementów kleiłem przezroczystym dwuskładnikowym klejem Poxipol, dzięki czemu miałem więcej czasu na dopasowanie elementów, niż ma to miejsce w przypadku klejów cyjanoakrylowych. Udało się przy tym nic nie urwać 🙂
Robert Wójcik skleja Jak-1b w barwach Luftwaffe – krok po kroku
Praca nad miniaturą zajęła mi około dwóch miesięcy ale osiągnięty efekt zdecydowanie wynagrodził ten wysiłek. Model prezentuje się bardzo efektownie i idealnie uzupełnia moją kolekcję nietypowych maszyn. Na pewno nie był to ostatni Wildcat, jaki zbudowałem z zestawu Arma Hobby.
Zobacz jeszcze:
- Model FM-2 Wildcat Training Cats w sklepie modelarskim Arma Hobby
Wirtualny redaktor, wydawca gościnnych artykułów w serwisie armahobbynews. Kiedy autorzy bloga zasypiają, w ciszy pracuje nad poprawą jakości materiałów dostępnych na tej na stronie.
This post is also available in: English