Lata służby myśliwców P-39 Airacobra w siłach powietrznych Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Australii i Związku Radzieckiego (a w końcowej fazie wojny także w szeregach Francji i Włoch), zaowocowały szeroką gamą przeróżnych wzorów kamuflaży P-39 kolejnych wersji. Z tych wszystkich „mundurków” najbardziej niezwykłe barwy nosiły samoloty 46th Fighter Squadron (Dywizjonu Myśliwskiego), 15th FG (Grupy Myśliwskiej), 7th AF (Armii Powietrznej), znane jako Airacobry z Makin Island. Pomimo wytężonych badań i upływu niemal 80 lat, kolorystyka tych maszyn nadal budzi wątpliwości, burząc krew historyków i miłośników lotnictwa WWII oraz prowadząc do bardzo… hmm… ożywionych dyskusji. Zanim jednak spróbuję pokrótce przedstawić poglądy na kwestię konkretnych barw, warto wspomnieć słów kilka o historii 46 Dywizjonu Myśliwskiego oraz odpowiedzieć na pytanie – gdzie u licha leży wyspa Makin?
Powietrzna Kobra ze stajni Bella
Koncepcja samolotu myśliwskiego Bell Model 4, znanego później jako P-39 Airacobra od samego początku budziła wielkie nadzieje, ale również kontrowersje, a nawet poważne zastrzeżenia. Układ konstrukcyjny, w znacznej mierze podporządkowany zastosowaniu potężnego działka 37 mm, budził obawy potencjalnych odbiorców. Uważano że maszyna będzie zbyt skomplikowana, a przez to trudna w eksploatacji. Spodziewano się bardzo szybkiego myśliwca o wielkiej sile ognia, ale kapryśnego, wymagającego stałej pieczołowitej obsługi technicznej oraz solidnych lotnisk bądź lądowisk. W kwestii osiągów, cóż… troszkę się przeliczono, natomiast obawy o nadmierną delikatność konstrukcji w kontekście warunków terenowych i klimatycznych, okazały się absolutnie nieuzasadnione. Cobry zapisały wspaniałą kartę, bez problemu operując zarówno w śniegach Alaski, piaskach Afryki Północnej, na stepach Związku Radzieckiego, czy w dżungli Nowej Gwinei i Salomonów.
Linia produkcyjna myśliwców P-39 Airacobra i P-63 Kingcobra w zakładach Bell Aircraft Corporation. Fot. Library of Congress
W zasadzie jedynym poważnym mankamentem P-39 był brak turbosprężarki (której zabudowę początkowo planowano), co realnie zmniejszało możliwości bojowe samolotu na większych pułapach. Jednakże w starciach toczonych na wysokościach do 3-4 tys. metrów, Airacobry okazały się szybkie, zwrotne i odporne na uszkodzenia. Za sprawą potężnego uzbrojenia pokładowego wykazały też swą przydatność w misjach wsparcia wojsk lądowych i zadaniach szturmowych.
Czterdziesty szósty
Jednostka została powołana do życia rozkazem z dnia 22 listopada 1940 roku, a od 1 grudnia rozpoczęło się jej fizyczne formowanie. Zgodnie z ówczesną nomenklaturą USAAC określona została mianem 46th Pursuit Squadron (46. Dywizjon Pościgowy) i wraz z 45th i 47th PS utworzyła 15th Pursuit Group (15. Grupa Pościgowa). Nowoutworzona 15th PG stanowić miała istotne wzmocnienie sił obrony powietrznej Hawajów, z bazą na lotnisku Wheeler Field. W początkowym okresie dysponowała niezwykle lubianymi, ale straszliwie przestarzałymi myśliwcami Boeing P-26 Peashooter, szybko jednak zastąpionymi przez nowoczesne samoloty Curtiss P-36 Hawk i P-40B Tomahawk, na których weszła do wojny.
Nie trudno się domyślić, że owo „wejście do wojny” wyglądało zupełnie inaczej niż wyobrażali sobie sztabowcy i piloci 15th PG. Już w pierwszych minutach japońskiego ataku na Pearl Harbor, Wheeler Field stało się obiektem zmasowanego uderzenia samolotów japońskich. Co gorsza, narastające od dłuższego czasu napięcie w relacjach amerykańsko-japońskich, doprowadziło do wprowadzenia pewnych „środków zaradczych”. Maszyny 45th i 46th PS rozlokowano na płycie lotniska oraz pozbawiono paliwa i amunicji, dla zmniejszenia ryzyka ewentualnych akcji dywersyjnych. Pozbawione obrony i niezdolne do szybkiego podjęcia walki samoloty obu dywizjonów zostały zmasakrowane w macierzystej bazie.
Płonąca baza Wheeler po nalocie 7 grudnia 1941 roku. Zdjęcie wykonane z japońskiego samolotu
Straty sięgnęły 70-75% stanu, choć na szczęście ofiary w personelu naziemnym i lotniczym nie były aż tak dotkliwe. Losu tego (do pewnego stopnia) uniknął jedynie 47th PS, którego myśliwce po części rozlokowano wcześniej w kilku innych, mniej eksponowanych punktach wyspy (Bellows, Haleiwa i Mokuleia Field). Porucznik George Welch i porucznik Kenneth Taylor zdołali nawet włączyć się do walki (na P-40B z Haleiwa) i odnieść sześć zwycięstw nad bombowcami nurkującymi Val.
Do wiosny 1943 roku Dywizjony 15. Grupy pozostawały częścią sił obrony Hawajów (od 15 maja 1942 przemianowane na: 45th, 46th i 47th Fighter Squadron, 15th Fighter Group USAAF). Za sprawą znikomej aktywności japońskiego lotnictwa w regionie, bardzo intensywne patrole myśliwskie nad Hawajami służyły głównie szkoleniu operacyjnemu i doskonaleniu umiejętności pilotażowych. 45th i 47th FS stopniowo przezbrajano na najnowsze P-40E i P-40N Warhawk, a „rumakami” 46th FS stały się maszyny Bell P-39D i Q Airacobra. Wiosną 1943 roku, po pomyślnym zakończeniu kampanii na Guadalcanal, dywizjony 15th FG postanowiono włączyć do walk na obszarze środkowego Pacyfiku.
Gdzie u licha leży Makin?
Kwestia jest o tyle interesująca, że za wyjątkiem okresu grudzień 1941 – luty 1944, odpowiedź na to pytanie w zasadzie nikogo specjalnie nie interesowała. Makin jest niewielką wysepką, najbardziej na północ wysuniętym punktem archipelagu Wysp Gilberta.
Sam archipelag ciągnący się z północy na południe na przestrzeni około 300 mil morskich, składa się raptem z szesnastu wysepek i atoli o znikomym znaczeniu gospodarczym. W połowie długości przedziela go równik, a centralny punkt stanowi największy i najważniejszy atol – Tarawa. Mówiąc wprost – Wyspy Gilberta leżą dokładnie pośrodku niczego (stanowiąc obecnie fragment Republiki Kiribati w Mikronezji). Archipelag objęty pod koniec XIX. w. brytyjskim protektoratem (a od 1916 będący formalnie kolonią Wielkiej Brytanii), nie wzbudzał emocji nawet w samej Koronie. Administracja brytyjska miała iście szczątkowy charakter. Sytuacja zmieniła się radykalnie dopiero z wybuchem II wojny światowej na Dalekim Wschodzie. Dlaczego? Otóż, jeśli nakreślimy linię łączącą Guadalcanal i Hawaje, to Wyspy Gilberta znajdą się dokładnie na tej linii, mniej więcej w 1/3 odległości od Salomonów. Dla operacji wymierzonych w Nowa Gwineę, Salomony i samą Australię, Wyspy Gilberta stanowiły północno-wschodnią flankę przeciwdziałania operacjom z Hawajów. Wyspy Gilberta stanowią też południową część podmorskiego łańcucha gór, tworzącego na północy archipelag Wysp Marshalla (z późniejszą potężną bazą japońskiej Marynarki na atolu Kwajalein). To wszystko sprawiło, że już 10 grudnia 1941 roku elitarne oddziały japońskiej piechoty morskiej zajęły (praktycznie bez walki) Wyspy Gilberta, a w zasadzie jedyne strategicznie istotne atole Tarawa i Butaritari.
Tu dochodzimy do kolejnej ciekawostki: wspominając o jednostkach stacjonujących na Makin, mówimy de facto o atolu Butaritari. Wspomniana maleńka wysepka Makin leży 2 mile na północny-wschód od Butaritari i z militarnego punktu widzenia jest nieużytkiem. Oba skrawki lądu zostały jednak przez Amerykanów nazwane Makin (Butaritari) i Makin Północny, bądź Makin Mały (właściwa wyspa Makin). I to nazewnictwo przetrwało do dziś. W dalszej części opowieści, pisząc Makin będę miał na myśli atol Butaritari. Tak czy inaczej, rozwój sytuacji na południowym Pacyfiku sprawił, że Makin został zamieniony przez Japończyków w swoistą „wieżę strażniczą”. Laguna atolu stać się miała kotwicowiskiem dla dużych rozpoznawczych łodzi latających oraz garstki myśliwców pływakowych obrony lokalnej. Japoński garnizon Makin składał się z około 300 żołnierzy piechoty morskiej i 100 ludzi personelu lotniczego. Ściągnięto także 400 koreańskich robotników przymusowych, których zadaniem miała być budowa elementarnego systemu umocnień. Ze względu na specyficzną budowę geologiczną atolu, owe „umocnienia” okazały się jednak dość wątłe. Lotniczy komponent Makin, stanowiły głównie myśliwce A6M2-N i F1M2 ze składu 802 i 952 Kokutai (rotacyjnie) oraz – od czasu do czasu – łodzie latające H6K i H8K odbywające misje rozpoznawcze w kierunku wschodnim.
Operacja Galvanic
Pod kryptonimem Galvanic krył się plan pierwszego uderzenia Piechoty Morskiej i Marynarki USA na pozostające w japońskich rękach wyspy i atole środkowego Pacyfiku. Dowództwo nie było pewne swojej koncepcji prowadzenia podobnych działań i równoczesny atak na atole Tarawa oraz Butaritari/Makin stanowić miało swoistą „próbę generalną”, przed desantami na tak kluczowe lokacje jak Wyspy Marshalla czy Mariany. I rzeczywiście, Operacja Galvanic obnażyła wszelkie niedociągnięcia w tej materii.
Tarawa, 24 listopada 1943 roku. Fot. US Navy/domena publiczna
Trwająca cztery dni bitwa o Tarawę doprowadziła co prawda do zwycięstwa i całkowitego zniszczenia japońskiego garnizonu (3600 japońskich żołnierzy), ale kosztem ponad 1000 zabitych i 2300 rannych Amerykanów. Dane te były dłuższy czas ukrywane przed opinia publiczną, w obawie przed masowymi protestami w USA. A jak to wyglądało w przypadku lądowania na Makin?
13 listopada 1943 roku atol stał się celem nalotu ciężkich bombowców B-24 Liberator. W kolejnych dniach do akcji wkroczyły samoloty pokładowe lotniskowców USS Liscome Bay, Coral Sea i Corregidor oraz artyleria czterech okrętów liniowych, pięciu ciężkich krążowników i szesnastu niszczycieli. 20 listopada rozpoczęło się lądowanie oddziałów Piechoty Morskiej. Desant objawił się serią fatalnych posunięć taktycznych, problemami z koordynacją działań, awariami sprzętu, zderzeniami barek desantowych z okolicznymi rafami, etc. Gdyby nie fakt, że większość obrońców poległa w wyniku trwających od tygodnia nalotów i ostrzału z morza – mogło dość do prawdziwej katastrofy. Pomimo to, neutralizacja resztek japońskich oddziałów trwała całe trzy dni. Z niespełna 400 japońskich obrońców, do niewoli trafił tylko jeden żołnierz (który za sprawą ran nie był w stanie ani walczyć, ani popełnić samobójstwa). Zginęło też niemal 300 koreańskich robotników przymusowych. Straty amerykańskie zamknęły się liczbą 66 poległych i 155 rannych (w większości prawdopodobnie od ognia własnych oddziałów), co uznano za… akceptowalne. Tyle tylko, że były to jedynie straty oddziałów desantowych. W trakcie ostrzału atolu doszło do eksplozji w jednej z wież artylerii głównej starego pancernika USS Mississippi. Śmierć poniosło 43 marynarzy, a okręt musiał zostać wycofany z akcji. Cudem uniknąwszy salwy torpedowej japońskiego okrętu podwodnego, dowlókł się do Pearl Harbor. Losu tego nie uniknął jednak lotniskowiec eskortowy USS Liscome Bay. Trafiony celną torpedą poszedł na dno wraz z 687 członkami załogi. Ergo: kosztem 800 zabitych, ponad 200 rannych i cennego okrętu, Amerykanie zdobyli maleńką wysepkę, bronioną przez niespełna 400 japońskich żołnierzy, trzy lekkie czołgi i cztery działa polowe 37 mm. Na niej to, niestrudzeni specjaliści z oddziałów Seabees zbudowali wkrótce niewielkie lotnisko nazwane Starmann Field. Przyszły czasowy dom P-39Q z 46th FS i P-40N z szeregów 45th FS.
Airacobry środkowego Pacyfiku
Rozkaz przeniesienia 46th FS do nowego rejonu operacyjnego został wydany wczesną wiosną 1943 roku. Lądowanie na Wyspach Gilberta było jeszcze odległe o pół roku, ale uznano że jednostce przyda się wcześniejsze doświadczenie w operacjach na tak specyficznym obszarze. 27 marca pierwsze Cobry 46th FS dotknęły kołami pasa na Canton Island, jednego z kilku niewielkich atoli tworzących miniarchipelag Phoenix, oddalony o ponad 1000 mil morskich na wschód od Wysp Gilberta. W zasadzie należałoby powiedzieć, że atol Canton jest jedynym w tym rejonie spłachetkiem „lądu”, na którym dało się upchnąć niewielki pas startowy. Dziś mieści się tam rezerwat koralowców i ryb, a także nielicznych gatunków ptaków morskich. Aktualnie na atolu napotkać można skąpą i z wielkim trudem utrzymywaną roślinność, ale w 1943 roku rolę „gruntu” stanowił miał z koralowców i muszli małży. Na tym bladym białoróżowym tle, regulaminowo malowane (Olive Drab/Neutral Grey) Airacobry 46-tego wyglądały niczym muchy na abażurze. I właśnie to otoczenie stało się przyczyną powstania znanego nam, unikatowego kamuflażu. Podobnego problemu doświadczyły (w niemal identycznych warunkach) P-40N należące do bratniego 45th FS przerzucone na wyspę Baker.
Przez kolejne dziewięć miesięcy piloci 46th FS realizowali długie, nużące i bezowocne patrole nad archipelagiem Phoenix. Obszar był znacząco oddalony od rejonu aktualnie prowadzonych walk i nawet japońskie samoloty dalekiego rozpoznania nie zapuszczały się tak daleko. Zakładano, że potencjalnymi przeciwnikami maszyn dywizjonu będą wielkie łodzie latające Kawanishi H6K Mavis i H8K Emily. Z tego powodu 46th FS latający dotychczas na P-39D otrzymał całkiem nowe myśliwce P-39Q a konkretnie Q-5 (Bell Model 26Q-5). Przypomnijmy, że zasadniczym wyróżnikiem wersji Q w stosunku do D było silniejsze uzbrojenie oraz wzmocnione opancerzenie – cechy lepiej dopasowane do realiów starć z wielosilnikowymi maszynami wroga. Cztery skrzydłowe kaemy 0,3 cala (po dwa w każdym skrzydle) zastąpiono dwoma podwieszanymi zasobnikami z karabinami 0,5 cala (300 szt. nabojów na lufę). Podstawowym uzbrojeniem pozostało pojedyncze działko 37 mm strzelające przez piastę śmigła. Dodatkową cechą wersji Q-5 było delikatne ograniczenie opancerzenia (w stosunku do pierwotnego rozwiązania dla wersji Q), co pozwoliło na zwiększenie zapasu paliwa w samolocie z 3250 litrów (86 galonów) do 4160 litrów (110 galonów). Taka „rezerwa zasięgu” była wręcz nieoceniona w kontekście ogromu otaczającego wyspę Canton oceanu.
Niezależnie od atutów nowych maszyn, piloci 46-go nudzili się niemiłosiernie i wieść o przeniesieniu bliżej linii frontu powitali z wielkim entuzjazmem. W połowie grudnia (trzy tygodnie po zajęciu Makin) prace przy budowie pasa startowego zostały ukończone. Pierwsze Airacobry jednostki pojawiły się tam 18 grudnia 1943 roku.
Działania bojowe z Makin
Do jednego z pierwszych spotkań w rejonie atolu doszło pod koniec grudnia, czyli zaledwie kilka dni po przebazowaniu 46th FS. Uczestnikami byli: łódź latająca H6K Mavis i P-39Q „Devastating Devil” (s/n 42-19551). Istnieje szereg obrazów ukazujących naszego „Diabła” w przelocie nad spadającą w płomieniach Mavis. Prawda nie była jednak tak różowa. Pilot Airacobry – porucznik Jack Garnett – nie zgłosił zestrzelenia, ani nawet uszkodzenia. Prawdopodobnie w ogóle nie doszło wówczas do wymiany ognia. W kolejnych dniach podobnych przechwyceń samolotów Mavis i G4M Betty było kilka, ale japońskie maszyny utrzymywały bezpieczny dystans, a część ich misji odbywała się w godzinach nocnych (w zasadzie bardzo wczesnym rankiem lub późnym wieczorem). Absolutnie bezchmurne niebo nad archipelagiem pozwalało wrogowi realizować misje rozpoznawcze bez podejmowania nadmiernego ryzyka. Niemniej, na początku stycznia 1944 r. kapitan Felix O. Scott za sterami Cobry „Texas Ed II” (s/n 42-19547) dopadł i posłał do morza samotną G4M Betty. Jedna z najciekawszych misji 46 Dywizjonu została przeprowadzona na… przypadkiem pozyskanej Airacobrze. P-39Q-5 z szeregów 72nd FS lądowała przymusowo na Makin w wyniku problemów technicznych. Lądowanie zakończyło się rozbiciem samolotu, choć pilot wyszedł z wypadku bez większych obrażeń i wkrótce powrócił do swojej jednostki. Samolot miał zostać spisany ze stanu, lecz… mechanicy 46-go dysponujący sporą gamą części ze starszych maszyn, postanowili przywrócić go do życia. W efekcie, ów „składak” stał się pełnowartościową Airacobrą, której (w wyniku okoliczności odbudowy) nadano nazwę „Spare Parts” („Części Zamienne”). Samolot przeznaczono do nocnych patroli nad Makin i pomalowano w całości czarną błyszczącą farbą (używaną w dywizjonie do malowania kołpaków śmigła). Przy okazji zamalowano cyfry numeru seryjnego (którego nikt jakoś wcześniej nie zanotował) więc dowcipni technicy zastąpili go znakiem „?”.
Niestety, japońskie lotnictwo ograniczyło wypady nad atol praktycznie do zera. Dało to jednak asumpt do nietypowej misji. Porucznik Ben Warren za sterami „Spare Parts” wyruszył na nocne wymiatanie nad atol Mille (zwany też Mili) w archipelagu Wysp Marshalla. Jako że dystans nad japońską bazę był więcej niż godziwy, zasobniki z Browningami 0,5 cala zostały zdemontowane i jedynym uzbrojeniem stało się kadłubowe działko 37 mm ze standardowym zapasem amunicji. Jak wieść niesie, nocą z 15 na 16 stycznia 1944, porucznik Warren zestrzelił w okolicach Mille aż dwie Betty.
Po niespełna dwóch miesiącach operacji z Makin 46th FS został odwołany na Hawaje. Jego miejsce zajął bratni 45th FS, ale i on powrócił na Oahu w połowie kwietnia. Dalsze patrole nad archipelagiem Wysp Gilberta (z braku przeciwnika) nie miały już sensu. Obu jednostkom wyznaczono inne cele i przydzielono całkiem nowe samoloty.
Kamuflaż i oznaczenia
Przejdźmy do modelarskiego creme de la creme, czyli kwestii kolorystyki Cobr 46th FS na Canton i Makin. Burzliwe dyskusje w tej materii zaczęły się mniej więcej w połowie lat siedemdziesiątych. Ich podstawą w znacznej mierze były słowa jednego z oficerów technicznych dywizjonu, porucznika Johna W. Lamberta. W wolnym tłumaczeniu brzmiały one tak: „Daliśmy im malowanie w barwie piasku koralowego na górze i jasnoniebieskie na spodzie. Patrząc w górę, ledwo widziałeś je na tle nieba”.
Ten bardzo ogólny obrazowy opis, zainicjował powstanie serii teorii o użyciu barw: beżowej, jasnoszarej, łososiowej, a nawet białej, czy wręcz różowej. Były to jednak domysły, wspierane (niestety) całą gamą plansz barwnych i rysunków powstających doraźnie na potrzeby kolejnych publikacji. I tak, w pewnym momencie „ugruntował się” pogląd o koralowo-różowych kamuflażach P-39 z Makin. Na szczęście do prac włączyli się także profesjonalni badacze i historycy. Zgromadzono sporą liczbę dokumentów, relacji, przeprowadzono gruntowną analizę materiału zdjęciowego, kanałów logistycznych zaopatrzenia eksploatacyjnego, etc. Poniżej przedstawiam wyniki ww. badań, które w chwili obecnej uważane są za najbardziej prawdopodobne i najlepiej przystające do realiów tamtych miejsc i okresu.
Kamuflaż
Pierwszą dość szybko rozwikłaną zagadką stała się jasnoniebieska barwa dolnych powierzchni. Okazało się, że farba została przygotowana w postaci mieszanki Insignia White No 46 i Insignia Blue No 47 w proporcji (mniej więcej) 70/30 %. Przy okazji wyszło na jaw, że o ile spód (wraz z zasobnikami kaemów 0,5 cala) pomalowano właśnie w taki sposób, to podobna procedura nie objęła dodatkowych zbiorników paliwa. Te miały standardową barwę Neutral Grey, a w niektórych przypadkach pozostawały ponoć w naturalnej barwie aluminium.
Górne i boczne powierzchnie płatowców zostały pomalowane farbą Sand, choć… to jeszcze nie do końca precyzyjnie wskazuje nam właściwy odcień. Problem polega na tym, że w owym czasie USAAF używała równolegle dwóch, nieco odmiennych odcieni: standardowego Sand No 49 oraz nieco jaśniejszego Sand No 26 (zwanego też czasem Faded Sand, bądź Flat Sand). Skąd wzięła się ta różnica? USAAC przystąpiła do wojny „uzbrojona” we wzornik barw ogłoszony w formie Biuletynu Sił Powietrznych Armii nr 41 z dnia 16 września 1940 roku. Zawierał on jedynie osiem barw: OD, MG, NG, Insignia Red/Blue/White oraz Identyfication Yellow. W maju 1942 roku dodano do niego 10 kolejnych barw, oznaczanych wyraźnie jako tymczasowe (powstały one głównie za sprawą afrykańskiego teatru działań, choć były czasem stosowane także w innych częściach globu). W tej grupie po raz pierwszy pojawiła się barwa Sand i to właśnie Sand No 26. Z kolei w sierpniu 1942 roku pojawiła się barwa Sand No 49, tym razem już nie jako „tymczasowa”, ale jako stałe wzbogacenie pierwotnej palety Biuletynu 41 o dziewiąty kolor. Nie udało się ustalić z całkowitą jasnością, czy Airacobry z atoli Canton i Makin otrzymały kamuflaż Sand 26, czy Sand 49.
Producenci farb modelarskich XXI wieku zwykli odnosić barwy i odcienie swoich produktów do wzornika Federal Standard 595a. Nie dziwi więc, że modelarze zazwyczaj pytają o odnośniki do numeracji FS. Najbliższym odpowiednikiem barwy Sand 49 jest FS 30279, natomiast Sand 26 to mniej więcej FS 30475. Pamiętajmy jednak, że są to informacje bardzo przybliżone. Wzornik FS 595 (FED-STD-595) został wprowadzony w roku 1956, a jego zmodyfikowana postać FS 595a (powszechnie używana przez modelarzy i producentów chemii) obowiązuje od przełomu 1960/61 r.
Budując wierną miniaturę P-39Q z Canton i Makin, warto także uwzględnić realia klimatyczne regionu. Na pozbawionej roślinności wyspie Canton samoloty 46th FS poddawane były nieustannemu nasłonecznieniu i bardzo wysokiej temperaturze (przez 9 miesięcy). Niebagatelny był też wpływ tzw. aerozolu wody morskiej. Canton jest maleńkim atolem, a średnia wysokość nad poziom oceanu wynosi zaledwie około 3 metrów. Farba nałożona została co prawda natryskowo, ale w warunkach polowych. Trwałość powłoki pozostawiała wiele do życzenia.
Znane zdjęcie „Devastating Devil” nie ujawnia wprawdzie poziomu blaknięcia kamuflażu, ale ukazuje przebarwienia przedniej części kadłuba i krawędzi natarcia skrzydeł. Wskutek działania strumienia powietrza (jak i prawdopodobnie uderzeń koralowego pyłu), spod tych fragmentów wyraźnie wyłania się oryginalna warstwa Olive Drab. Można się spodziewać, że podobny efekt zaistniał również na obszarach po których chodzili piloci i członkowie obsługi naziemnej.
Na zakończenie wątku podstawowych barw kamuflażu maszyn 46th FS – Airacobry jednostki nosiły swoje błękitno-piaskowe mundurki przez cały okres działań na Canton Island i takie przybyły na Makin. Jednakże w okolicy nowej bazy nie brakowało roślinności, z gęstymi gajami palmowymi włącznie. Tam „koralowe” barwy samolotów nie miały uzasadnienia. W krótkim czasie maszynom przywrócono malowanie Olive Drab, choć błękit spodów pozostawiono bez zmian.
Załączone zdjęcie P-39Q z 46th FS, pochodzi z archiwum USAAF i jest datowane na mniej więcej tydzień po przybyciu dywizjonu na Makin (prawdopodobnie 25-27 grudnia 1943). Widać na nim wyraźnie, że wszystkie Cobry noszą już oliwkowe barwy.
Znaki przynależności państwowej
Na okres, w którym 46th FS dosiadał swoich wiernych Airacobr, przypadło kilka zmian formy znaków przynależności państwowej. Pierwsze P-39Q pojawiły się ze znakami typu 3 (Insignia Spec. No.24102-K), czyli białymi gwiazdami w granatowym kole. Kolejne docierały ze znakami AN-I-9a, wzbogaconymi o białe belki i w czerwone lamowanie (koniec czerwca 1943 – połowa września 1943). Ostatnie nosiły już znaki w wersji AN-I-9b, czyli jak poprzednio, ale już z granatowym lamowaniem. Z przyczyn – chyba czysto estetycznych – wiele plansz i obrazów ukazuje maszyny 46th FS ze znakami w czerwonym lamowaniu. Ta forma znaku przetrwała dość długo na afrykańskim i europejskim (Włochy) teatrze działań. Na Pacyfiku jednak była szybko zmieniana (z oczywistych przyczyn – czerwony to kolor znaków japońskich) i to jeszcze przed połową września 1943, kiedy to zaczął obowiązywać znak AN-I-9b. Ergo: część P-39Q na Canton Island mogła przez krótki okres nosić znaki z czerwoną obwódką, zostały one jednak szybko zamalowane farbą Insignia Blue. Natomiast wczesne znaki bez „ramion”, nie były modyfikowane praktycznie do chwili przemalowania samolotów na Makin. Dobrze obrazują to zdjęcia np. P-39Q „Impatient Virgin”, czy „Pat-Riot II”.
Podobnie kreślone plansze sugerują także użycie farby czerwonej do malowania nazw własnych samolotów jednostki. Czasem jest to pełna nazwa, czasem jej fragmenty (jak np. „Devastating Devil” gdzie wyraz „Devastating” i sylwetka diabełka miały być czerwone). Takie przedstawienie tematu nie znajduje jednak żadnego potwierdzenia w dokumentach, ani materiałach wspomnieniowych. Według mojej wiedzy, wszystkie nazwy własne malowane były w całości czarną błyszczącą farbą i to zarówno na kamuflażu Sand, jak i na OD. Jedyny znany wyjątek stanowiła wspomniana „Spare Parts”. Ponieważ samolot w całości pomalowano farbą czarną, jego nazwa własna została naniesiona kolorem czerwonym z żółtą obwódką poszczególnych liter.
Napisy eksploatacyjne i linie ostrzegawcze
Zmiana kamuflażu z Olive Drab na Sand przyniosła dylemat, co zrobić z drobnymi, acz przydatnymi napisami eksploatacyjnymi. Problem rozwiązano przez zaklejenie tych obszarów – przed malowaniem – taśmą maskująca. Zaowocowało to charakterystycznymi „paskami” OD na tle Sand.
Jednak w niektórych przypadkach obsługa zadała sobie więcej trudu, przemalowując cały płatowiec, a następnie mozolnie ręcznie odtwarzając co ważniejsze napisy techniczne. Przykładem takiej maszyny jest np. „Pat-Riot II”, co wyraźnie pokazują zdjęcia. W podobny sposób maskowano bądź odtwarzano (farbą Insignia Red) linie ostrzegawcze na skrzydłach i w okolicy wlotów powietrza. Istnieje jednak możliwość, że na niektórych egzemplarzach linie te zostały całkowicie pokryte farbą Sand. Na wszystkich Cobrach 46th FS zamalowane zostały numery seryjne (żółte na OD), a następnie odtworzone farbą czarną.
Epilog
Po powrocie z Makin na Hawaje wiosną 1944 roku oba dywizjony miały zostać przekształcone w jednostki myśliwskie dalekiego zasięgu. 45th FS rozpoczął szkolenie na samolotach P-38 Lightning, a 46th FS na P-47 Thunderbolt. Wstępnie planowano ich wykorzystanie w walkach o Filipiny, ale… do tego nie doszło. Krótko przed dyslokacją w rejon archipelagu, przyszły rozkazy przezbrojenia na najnowsze cudo USAAF, czyli myśliwce North American P-51D Mustang. W pierwszym kwartale 1945 roku obie jednostki znalazły się na lotniskach Marianów, gdzie oczekiwały zakończenia walk o Iwo Jimę. Wkrótce znalazły nowy dom na tej wyspie i weszły w skład tzw. „Tokio Club”. Początkowo ich misje dotyczyły głównie osłony formacji B-29 Superfortress, dokonujących ataków na japońskie wyspy macierzyste z baz na Saipan, Guam i Tinian. Słabnący opór jednostek obrony Japonii oraz stopniowe wykrwawianie się sił IJAAF i IJNAF w bitwie o Okinawę przyniosły jednak i inne zadania. Coraz częściej Mustangom 45th i 46th FS powierzano ataki na bazy morskie i lotnicze wroga, węzły komunikacyjne, niewielkie statki zaopatrzeniowe, czy pomniejsze cele infrastrukturalne. Oba dywizjony prowadziły też klasyczne wymiatania powietrzne nad obszarem doliny Kanto i samym Tokio. Latem 1945 roku swoje pierwsze potwierdzone (i jak się wydaje jedyne) zwycięstwo odniósł też nad Japonią porucznik Jack Garnett – pilot Airacobry „Devastating Devil”, niedoszły triumfator starcia z H6K Mavis w rejonie Makin.
Zobacz jeszcze:
- Zamów modele P-39Q Airacobra w skali 1/72 i 1/48 online w sklepie Arma Hobby
This post is also available in: English
W instrukcji składania oraz na stronie produktu w sklepie ta maszyna jest podpisana jako 6 Dywizjon a w tekście powyżej jako 46… Make up your mind.
No niestety, literówka – chochlik „zjadł” czwórkę na wczesnym etapie opracowania i błąd został skopiowany do instrukcji. W necie poprawiliśmy, w druku – poprawimy w kolejnych wydaniach. Przepraszamy i dziękujemy za czujność!