Spośród wszystkich pilotów pierwszej grupy myśliwskiej walczącej na P-51B, czyli 354 Fighter Group, najsłynniejszym był bez wątpienia James Howell Howard. Mimo że nie był czołowym asem tej jednostki. Tacy piloci jak Glenn Eagleston, Don Beerbower czy Jack Bradley mieli o wiele więcej zwycięstw powietrznych. Skąd więc ta sława? Wszystko dzięki spektakularnej misji z 11 stycznia 1944 roku, w której Jim Howard samotnie przez pół godziny bronił boxa Latających Fortec z 401 Bombardment Group przed kolejnymi falami ataków Luftwaffe. Za ten czyn został potem odznaczony najwyższym amerykańskim odznaczeniem – Kongresowym Medalem Honoru, jako pierwszy pilot Mustanga w historii. Drugie niezwykłe osiągnięcie Howarda jest już mniej znane. Jako pierwszy pilot został asem na P-51 z silnikiem Packard Merlin i był też pierwszym asem w słynnej 354 grupie myśliwskiej. A tak niewiele brakowało, żeby kariera Howarda na stałe związała się z Chinami! Gdyby nie zbieg okoliczności, Jim nigdy by do Europy nie trafił.

Ochotnik do Chin

Skąd te Chiny? Przede wszystkim James Howard urodził się i wychował w Chinach jako syn profesora okulistyki pracującego w akademii medycznej w Pekinie. Tam też spędził pierwsze 14 lat życia. Dla niego Chiny były domem rodzinnym. Gdy wrócił z rodziną do Stanów, chciał iść w ślady ojca i studiować medycynę, ale zew przygody skłonił go do rezygnacji ze studiów i zaciągnięcia się do US Navy. Po zakończeniu szkoły pilotażu latał w różnych dywizjonach między innymi z pokładu USS Enterprise. Tam w 1941 roku dotarły go wieści o gromadzeniu przez Claire Chennaulta grupy ochotników, czy – jak to precyzyjniej sformułować – najemników, którzy na chińskich samolotach, a właściwie na kupionych przez Chiny Curtissach H-81 zwanych przez Brytyjczyków Tomahawkami, mieli bronić przed Japończykami Drogi Birmańskiej zaopatrującej Chiny od południa. Cóż to była za okazja! Podniebne pojedynki i to w słusznej sprawie, a w dodatku w znanych z dzieciństwa Chinach. Howard zrezygnował ze służby i podpisał umowę z Chennaultem.

James H. Howard wraz z pilotami American Volunteer Group przy samolocie Curtiss P-40 B, Chiny 1942. Zdjęcie www.thisdayinaviation.com.

Debiut nad Birmą

Kiedy piloci nowo utworzonej 1 American Volunteer Group osiągnęli gotowość bojową, wojna jednak dogoniła Stany Zjednoczone, a cała Wschodnia Azja rozpaliła się w ogniu walk. Howard, jak i inni piloci z rodowodem z US Navy, został przydzielony do 2 dywizjonu Johna Newkirka, zwanego dywizjonem “misiów panda”. Jak się szybko okazało, Japończycy w tym czasie osłabili aktywność w Chinach i skupili się głównie na podbojach południowo zachodnich terenów od Tajlandii po Birmę i od Malezji po Singapur. Chennault wysyłał więc po jednym dywizjonie do pomocy Brytyjczykom w Birmie, bo tam ważyły się losy Drogi Birmańskiej. Howard wraz z 2 dywizjonem początkowo pozostawał w Chinach, a główny ciężar walk w Birmie przejął 3 dywizjon „piekielnych aniołów”. Pod koniec 1941 roku 3 dywizjon był już nieźle poharatany i Chennault wysłał do Birmy „misie panda”. Tam Howard w pierwszym locie bojowym zgłosił zniszczenie na lotnisku w Raheng czterech myśliwców, które dopiero co wylądowały (Ki-27 z 77 Sentai) i cudem tylko uniknął zestrzelenia przez inne Ki-27, które jeszcze były w powietrzu. Pośladki Howarda uratował „Tex” Hill. Po tej akcji inny słynny najemnik z AVG Gregory Boyington nazwał Howarda „automatycznym pilotem”, który zawsze wykonuje powierzone zadanie bez oglądania się na nic.

Zmienne dzieje samolotu P-51C Mustang „Evalina”

19 stycznia 1942 trójka pilotów z 2 dywizjonu zauważyła podczas atakowania lotniska w Mae Sot mały samolot rozpoznawczy i szybko go zestrzeliła. Wśród zwycięzców był i Howard, który uzyskał wtedy pierwsze zwycięstwo zespołowe. Już 24 stycznia podczas przechwytywania japońskiej wyprawy bombowej lecącej nad Rangun klucz Howarda związał walką osłaniające Ki-27 z 50 Sentai i Jim zaliczył swoje pierwsze zwycięstwo indywidualne. Potem zmęczony dywizjon „misiów panda” wrócił na odpoczynek do Chin. Po uspokojeniu się sytuacji w Birmie Japończycy wrócili do ofensywy w Państwie Środka i 4 lipca 1942, jeden dzień po oficjalnym rozformowaniu AVG, Howard, walcząc już na P-40E, zestrzelił nad Hengyang kolejnego Ki-27.

Rozwiązanie AVG miało w teorii doprowadzić do wcielenia jej pilotów do nowej 23 Fighter Group USAAF. Ale wojskowi biurokraci chcieli to zrobić w tak obcesowy sposób, że mało kto z najemników się zgodził. Choć Howardowi proponowano stopień majora i dowództwo nad dywizjonem, to on również odmówił. Ale jak sam potem stwierdził, od kilku dni wykańczała go gorączka dengi, był zmęczony i miał wszystkiego dość. Zamiast tego wrócił do Stanów. Tak jego związki z Państwem Środka zakończyły się na zawsze.

P-51 B-5 Mustang „Ding Hao” Jamesa H. Howarda, początek 1944. Warto zwrócic uwage na wczesny typ owiewki kabiny, zmieniony później na owiewka Malcolma. Zdjęcie: wikipedia.

Nowy front i nowe samoloty

W Stanach Howard jednak i tak zaciągnął się do lotnictwa USAAF, ale na nieco gorszych warunkach, bo jako kapitan. Po kilkumiesięcznej służbie w szkole lotniczej zaproponowano mu stanowisko dowódcy 356 dywizjonu w 354 Fighter Group, która jeszcze na Airacobrach szykowała się do udziału w wojnie. Po dopłynięciu 1 listopada 1943 do Liverpoolu grupa dostała jednak kontyngent nowiutkich P-51B. Przydzielono ją do taktycznej 9 Air Force, która miała wspierać inwazję. Wojskowi biurokraci traktowali P-51B jako nowszą wersję sprawdzonego w atakowaniu celów naziemnych P-51A/A-36. Szybko okazało się, że silniki Packard Merlin dały Mustangom nowe życie i z samolotu wsparcia operującego na małych wysokościach wykluł się rasowy myśliwiec eskortowy o wielkim zasięgu i pułapie. Zauważyło to dowództwo broczącej krwią strategicznej 8 armii powietrznej, której Thunderbolty nie były w stanie osłaniać formacji Latających Fortec i Liberatorów wystarczająco daleko. I tak 354 Fighter Group została wypożyczona bratniej strategicznej 8 Air Force. Wtedy też dla pilotów Mustangów rozpoczęły się żniwa.

Pierwsze zwycięstwa zaczęto odnosić w połowie grudnia, ale pierwszą wielką bitwę powietrzną 354 grupa stoczyła 20 grudnia 1943. Tego dnia 500 bombowców wszystkich 3 dywizji bombowych 8 Air Force atakowało port w Bremie. Mustangi miały przejąć osłanianie “dużych przyjaciół” od kolegów w Thunderboltach nad celem i potem eskortować ich w drodze powrotnej. Między Wilhelmshaven i Bremą na bombowce rzuciły się grupy jedno i dwusilnikowych myśliwców Luftwaffe. 354 grupą dowodził w tym locie bardziej doświadczony Don Blakeslee z 4 Fighter Group, a Howard prowadził jedynie parę Mustangów. Widząc ataki niemieckich samolotów Jim wraz ze skrzydłowym odganiał napastników, ale starał się nie oddalać od podopiecznych, więc nie gonił za Niemcami tylko dla zaliczenia zwycięstwa. Jednak gdy dostrzegł trzy Bf 109 próbujące zestrzelić dwa uszkodzone B-17, dogonił je i już pierwszą serią doprowadził do eksplozji jednego z Messerów. Tak na koncie Howarda pojawiło się jego pierwsze zwycięstwo odniesione w Europie. Potem przez kilka kolejnych lotów dowodził już całym dywizjonem. Nie odnosił zwycięstw, ale dał się poznać jako świetny taktyk umiejętnie reagujący na ataki wrogów na bombowce.

Samolot P-51B-1-NA Mustang (43-12433/AJ-M, „Miss Pea Ridge”), 356th Fighter Squadron, 354th Fighter Group, pilot Mack Tyner, początek 1944 r. Zdjęcie wikimedia commons.

Styczniowa wyprawa nad Niemcy

Wreszcie nastał 11 stycznia 1944 roku. 8 Air Force miała tego dnia zaatakować siłą trzech dywizji bombowców różne cele położone daleko w głębi Niemiec. Jednak zła pogoda pokrzyżowała te plany i zarówno 2 dywizja Liberatorów, jak i 3 dywizja Latających Fortec musiały zawrócić do baz. Lot kontynuowała jedynie 1 dywizja B-17, która skierowała się nad dzielnice przemysłowe Oschersleben i Halberstadt. I to na niej miała skupić się cała furia Luftwaffe broniącej serce Rzeszy. Na domiar złego wraz z dwoma dywizjami do Anglii zawróciły osłaniające je myśliwce i 1 dywizja była eskortowana tylko przez cztery grupy Thunderboltów i 354 grupę Mustangów. A cel był położony tak daleko, że w końcowym etapie piloci P-47 musieli przekazać zadania pilotom P-51. 354 Fighter Group została więc na placu boju sama jak plutonowy Jeleń walczący z przeważającymi siłami wroga (dla młodszych czytelników warto wyjaśnić, że aluzja dotyczy jednego ostatnich z odcinków „Czterech pancernych i psa”).

Richard Turner, podwładny Howarda i przyszły najskuteczniejszy as 356 dywizjonu wspominał to tak: „(samoloty wroga) wznosiły się z ziemi jak roje pszczół. Wydawały się nadciągać z wszystkich kierunków, około 10 tysięcy stóp poniżej bombowców, które leciały na wysokości 17 tysięcy stóp”.

„Zgłaszam jeden ME 262 zestrzelony” – historia Jerzego Mencla i jego Mustanga III

W tej trudnej jak się miało okazać misji Howard dowodził całą 354 grupą. Widząc co się święci Jim rozplanował jak zwykle metodycznie rozlokowanie swoich szczupłych sił. Jeden dywizjon miał bronić środka formacji, drugi końca formacji, a 356 dywizjon czoła wyprawy. I tak się złożyło, że Niemcy skupili się właśnie na atakowaniu szpicy, w której leciała 401 Bomber Group. Początkowo Howard z zimną krwią kierował klucz po kluczu na odsiecz kolejnym atakowanym „boxom” Latających Fortec, ale wrogów było zbyt wielu. W końcu sam dowódca wraz ze swoim kluczem musiał wejść do akcji.

O 11:50 Howard ruszył w kierunku dwusilnikowego Bf-110, który podchodził od tyłu do prowadzącego dywizjonu bombowców. Piloci Mustangów odrzucili zbiorniki paliwa i weszli na ogon Messera. Z odległości około 200 metrów Jim zaczął strzelać długimi seriami trafiając w oba silniki i kadłub w okolicy kokpitu. Jego skrzydłowi też otworzyli ogień, ale nie trafili. Za to po ataku Howarda Messerschmitt wykręcił w bok i zaczął nurkować ku ziemi po chwili rozpadając się na kawałki. W końcu walnął w ziemię. Howard natychmiast rozpoczął wznoszenie, aby wrócić do osłony bombowców.

„Latająca Fortece” z 401st Bombardment Group, początek 1944, zdjęcie: wikipedia.

Samotna walka

Gdy nabrał już wysokości zauważył jednak, że jest sam. Piloci z jego klucza gdzieś się pogubili, a inne klucze walczyły daleko z innymi samolotami Luftwaffe. Nic to. Jego zadaniem była obrona bombowców i musiał je wykonać. Po paru minutach dostrzegł, że do Fortec skrada się Focke-Wulf FW-190. Leciał trochę wyżej od Jima, więc Amerykanin pociągnął lekko za drążek i wznosząc się zaczął zbliżać się do Niemca od ogona. Pilot FW-190 nie mógł go widzieć i kontynuował lot skupiając się na zbliżających się sylwetkach B-17. A Howard chciał go tylko odgonić, żeby nie dać tamtemu możliwości oddania strzału. Nacisnął więc spust z daleka, z jakichś 450 metrów. Trafił! Z Focke-Wulfa coś się posypało, a jego spanikowany pilot natychmiast odrzucił owiewkę i wyskoczył ze spadochronem!

Nie upłynęło pięć minut, kiedy Howard dojrzał, jak do formacji zbliża się jakiś Bf 109. Leciał już za nim jakiś inny Mustang, ale najwyraźniej nie dawał rady powstrzymać pilota Luftwaffe. Howard ruszył mu z pomocą, ale drugi Mustang z jakichś powodów przerwał jednak atak. Pilot Messera zauważył jednak Howarda, zwolnił i wykonał nożyce tak, aby wejść na ogon jego P-51B. Howard zrobił unik, a Niemiec spróbował przejść do klasycznej walki kołowej. Po wypuszczeniu klap Howard zaczął jednak tę karuzelę wygrywać, więc pilot Bf 109 zanurkował próbując uciec. Jim dogonił go i wcisnął spust. I tu spotkała go niemiła niespodzianka. Dwa z czterech Browningów nie działały. Parę pocisków dosięgnęło Messerschmitta, ale bez decydującego efektu. Howard nie chciał porzucać bombowców i znowu wrócił do Latających Fortec.

Ppłk. James Howard w swoim samolocie P-51 B Mustang, kwiecień 1944. Widoczna owiewka Malcolma. Zdjęcie wikimadia commons.

O 12:10 Jim dostrzegł, że do bombowców zbliża się kolejny napastnik. Tym razem był to Bf 110. Wróg leciał nieco niżej, więc pilot Mustanga pchnął drążek od siebie i szybko sylwetka Messera wypełniła celownik. Ognia! Ale nie tak miało być! Działał już tylko jeden karabin! Mimo to pociski z tego ostatniego Browninga trafiły Bf 110. Niemiec przewrócił samolot na plecy i poszedł w dół. Z jego silnika zaczął wydobywać się czarny dym, a chwilę potem i białe kłęby pary glikolu. Widząc, jak wroga maszyna dymiąc obficie pikuje pionowo ku ziemi Amerykanin podciągnął Mustanga do wznoszenia i wrócił w pobliże wyprawy.

Pięć minut później Howard pędził już w kierunku jakiegoś Bf 109 zbliżającego się do Latających Fortec. Wiedział, że nie ma już zbyt bogatego arsenału i starał się dojść do ofiary jak najbliżej. Jednak w końcu niemiecki pilot zorientował się w sytuacji i przewróciwszy Messera na plecy zanurkował w dół. Howard gonił go przez jakiś strzelając. Sypiąc się w powietrzu Bf 109 już nie manewrował, tylko walił się w dół. Jednak wiedziony obowiązkiem Jim nie śledził jego lotu do końca i wrócił do bombowców. Kolejne ataki wrogów Howard odganiał już nawet nie strzelając. Chciał za wszelką cenę odganiać wrogów od Fortec i blefował. Co najmniej dwa-trzy razy doprowadził w ten sposób do tego, że nieprzyjacielscy piloci rejterowali z pola walki porzucając nie taką łatwą jak się przekonywali zdobycz.

Mustang J. H. Howarda w walce,  kwiecień 1944. Malował Piotr Forkasiewicz.

Trzy pewne, jeden prawdopodobny, jeden uszkodzony

W końcu niebo nad Niemcami uspokoiło się. Latające Fortece leciały już do Anglii, a piloci Mustangów odnajdywali się i z powrotem formowali szyki. Walczyli z nawałnicą setek samolotów przez całą godzinę! Zaliczono im po powrocie 15 zwycięstw pewnych, 7 prawdopodobnych i 9 samolotów uszkodzonych. Niemcy nie zestrzelili żadnego P-51. Jednak bitwa ta okazała się bardzo krwawa dla załóg bombowców. Aż 42 B-17 z różnych przyczyn nie wróciło do bazy. Zdecydowaną większość utracono na skutek działania niemieckich myśliwców. Gdyby tylko tych grup Mustangów były ze trzy… Ale to miało czekać Niemców za parę miesięcy. Sam Howard zgłosił dwa zwycięstwa pewne, dwa prawdopodobne i jedno uszkodzenie. Dowództwo jednak, co niespotykane, podwyższyło mu wynik do trzech zestrzeleń pewnych, jednego prawdopodobnego i jednego uszkodzenia. Po analizie filmów z fotokarabinów, a pewnie też pod wpływem relacji załóg bombowych uznano, że Bf 110, którego widziano pikującego z warkoczem czarnego i białego dymu, został zestrzelony na pewno.

Po tej misji Howard stał się żywą legendą. W spisanej historii 401 grupy bombowej zapamiętano to tak: „Pilot Mustanga był zupełnie sam, gdy jedno ze skrzydeł w formacji zostało zaatakowane przez rój 30-40 niemieckich myśliwców. Zamiast wycofać się i porzucić nas w obliczu tak przygniatającej przewagi, pilot P-51 rzucił swój samolot prosto w sam środek Germańców. Przez następne 20 minut załogi Fortec były świadkami jednego z największych pokazów odwagi, jakie kiedykolwiek widziały”.

Gen. Spaatz, dowódca sił strategicznych USAAF w Europie podczas wręczenia Howardowi Medal Honoru, 1944. Zdjęcie wikipedia.

Kolejne misje, kolejne zwycięstwa, kolejne awanse

W kolejnych walkach Howard dowodził, walczył i budował swoją markę dalej. 30 stycznia 1944, podczas krwawych walk nad Brunszwikiem zestrzelił Messerschmitta Bf 110. Było to jego siódme zwycięstwo indywidualne, a zarazem piąte zwycięstwo odniesione na Mustangach. James Howell Howard został tego dnia pierwszym asem na P-51B. 12 lutego 1944 roku, po stracie dowódcy 354 grupy pułkownika Kennetha Martina, Howarda awansowano na podpułkownika i powierzono mu dowodzenie całą grupą. W tej roli walczył jeszcze do kwietnia 1944 roku. 8 dnia tego miesiąca uzyskał swoje ostatnie – ósme zwycięstwo indywidualne, ale kilka dni później powołano go do sztabu IX Fighter Command. Jego doświadczenie miano wykorzystać w definiowaniu strategii działania grup myśliwskich 9 armii powietrznej w nadchodzącej inwazji w Normandii. Wreszcie we wrześniu 1944 Howard zakończył turę bojową i wrócił do Stanów.

Zdjęcie: Grób gen.bryg. Jamesa Howarda, Arlington VA. Zdjęcie wikipedia.

W ojczyźnie witano go jako bohatera i w końcu prezydent Roosevelt wręczył mu Kongresowy Medal Honoru w uznaniu słynnej już akcji z 11 stycznia. Przed końcem wojny Howard zrezygnował ze służby. Był zmęczony, chciał już założyć rodzinę i normalnie żyć. Parę lat po wojnie uruchomił firmę, która zatrudniała potem 350 pracowników, przed emeryturą ją odsprzedał i dożył sędziwego wieku 82 lat jako bardzo bogaty człowiek.

Zobacz jeszcze:

 

  • Modele P-51 B/C Mustang™ w sklepie Arma Hobby link
  • Zdjęcia samolotu P-51B AJ-A na stronie AmericanAirMuseum link

Fotorozpoznawczy F-6C Mustang™ porucznika Newmana

 

Website | + posts

Zapalony modelarz od dziecięcych lat. Interesuje się głównie lotnictwem z czasów pierwszej i drugiej wojen światowych. Zrobił około sto modeli, napisał parę książek i kilkadziesiąt artykułów.
Poza modelarstwem pasjonuje go historia, nie tylko ta najnowsza, ale i bardzo odległa. Uwielbia czytać publicystykę, książki naukowe i powieści science fiction. Cały czas zrzędzi, że doba powinna mieć 50 godzin i zmusza się, żeby iść spać.

This post is also available in: English