Dramatyczna decyzja,

…wczesnym popołudniem 2 września 1939 r. toruński III/4 Dywizjon Myśliwski otrzymał od dowódcy lotnictwa Armii „Pomorze” płk. Bolesława Stachonia zaskakujący rozkaz zaatakowania niemieckich wojsk naziemnych z lotu koszącego. Dla pilotów oczywiste było, że szarża lekkich myśliwców na małej wysokości przeciwko dobrze bronionemu zgrupowaniu wroga to działanie co najmniej ryzykowne, jeśli nie samobójcze. Dlatego na odprawie dywizjonu jego dowódca kpt. Florian Laskowski zadecydował, że zadanie zostanie wykonane zgodnie z rozkazem przez obie eskadry (141. EM i 142. EM), ale w ten sposób, że jedna z eskadr będzie na dużej wysokości osłaniać drugą, wykonującą atak z lotu koszącego.

PZL P.11c cowódcy III/4 pułku lotniczego, kpt. Floriana Laskowskiego

Przebieg odbywającej się na polowym lotnisku w Markowie odprawy znamy z kilku relacji, m. in. z raportu dowódcy 141. Eskadry kpt. Tadeusza Rolskiego (cytaty z raportów za artykułem Łukasza Łydżby w „Technika Wojskowa Historia” 2/2017) oraz ze wspomnień Stanisława Skalskiego, wówczas pilota 142. Eskadry, opublikowanych w jego książce Czarne krzyże nad Polską.

Kto z panów podejmie się wykonania ataku na kolumny pancerne? – zapytał kpt. Laskowski dowódców eskadr. Zapadło milczenie. Kapitan postanowił zatem zadania dla eskadr wylosować. 141. EM przypadł atak naziemny, a 142. EM osłona z góry. Na zakończenie Laskowski oświadczył: – Ja sam poprowadzę 141. Eskadrę na atakowanie ziemi, a 142. pod dowództwem kpt. Leśniewskiego poleci na wymiatanie. Bohaterski dowódca dywizjonu, zdając sobie w pełni sprawę z trudności zadania, postanowił tym samym nie uchylać się od niebezpieczeństwa i dać pilotom osobisty przykład.

Szarża na Niemców

Kilka minut przed trzecią siedzieliśmy w maszynach oczekując na start 141. Eskadry – wspomina Skalski. – Pierwszy ustawił się klucz kapitana Laskowskiego z ppor. Urbanem [omyłka autora – faktycznie był to ppor. Jankowski] i kpr. Jeką. Gdy ta trójka oderwała się już od ziemi, wystartował drugi klucz kapitana Rolskiego z ppor. Różyckim i kpr. Budzińskim. Trzeci klucz prowadził ppor. Pisarek z bocznymi: ppor. Jankowskim [faktycznie ppor. Urbanem] i kpr. Mielczyńskim. Cała eskadra przeszła niziutko nad naszymi głowami w szyku bojowym, biorąc kurs na cel. Odprowadzaliśmy ich wzrokiem.

Swojego dowódcę i niektórych kolegów widzieli wtedy po raz ostatni.

Po starcie prowadzona przez kpt. Laskowskiego eskadra napotkała lecącego na wysokości 200 m. Dorniera Do 17, którego zignorowała, by nie opóźniać wykonywanego zadania. Jeszcze po polskiej stronie frontu nisko lecące myśliwce dostały się pod ostrzał z ziemi, który nasilił się po stronie niemieckiej. Eskadra przystąpiła do ataku. Jego przebieg znamy przede wszystkim z relacji tych, którzy przeżyli.

kpr. Józef Jeka:

Po dotarciu lotem przyziemnym do m. Gruta spotkaliśmy wojska npla i rozpoczęliśmy strzelanie wzdłuż szosy Gruta-Łasin. Po przeleceniu pewnego odcinka zobaczyłem nagle, że d-ca klucza kpt. pil. Laskowski został zestrzelony i rozbił się o ziemię – napisał w raporcie kpr. Józef Jeka, który leciał w kluczu Laskowskiego.

p.11c kpt. Laskowski - rozbity

kpt. Tadeusz Rolski:

Oddziały tak nasze i niemieckie były rozczłonkowane w tyralierach, względnie w b. małych grupkach – raportował kpt. Rolski, który prowadził drugi klucz eskadry. Gdzieniegdzie widziane były małe grupki samochodów, pojedyncze czołgi npla itp. Żadnej kolumny na szosach nie zastałem. Atakowanie tak rozproszonych celów było b. trudne. Ostrzeliwałem je z moimi bocznymi, lecz skutku nie widziałem. Klucz kpt. Laskowskiego skręcił na północ i zachód [w lewo]. Ja ze swym kluczem po przeleceniu i ostrzelaniu tego, co widziałem, zawróciłem na południe [w prawo]. Znalazłem strefę ciszy i zawróciłem, aby ponownie zaatakować nakazany odcinek. Ostrzeliwałem w ten sam sposób. […] Ogień z dołu przy powtórnym nalocie był w takim samym natężeniu. Klucz por. Pisarka poleciał w ślad za kluczem kpt. Laskowskiego. W locie na lotnisko nie widziałem obok swojego klucza naszego samol. Decyzja Rolskiego o skręcie na południe, choć zapewne raczej intuicyjna, okazała się właściwa – jego klucz powrócił w komplecie, w przeciwieństwie do kolejnej trójki, prowadzonej przez por. Mariana Pisarka.

por. Marian Pisarek:

Po doleceniu do rzeki Osa zrobiłem skręt w lewo i następnie jeszcze raz w lewo, tak, że wyszedłem na kierunek płd.-zachodni – opisuje w raporcie por. Pisarek. Przez cały czas ostrzeliwałem zgrupowania samochodów nieprzyjacielskich i koni. W pewnym momencie zauważyłem, że jeden z moich bocznych zwalił się na ziemię. Po przeleceniu frontu zrobiłem dwa okrążenia, jednakże żaden z bocznych nie nadleciał. Przyleciałem sam do Markowa. Po wylądowaniu stwierdziłem w swoim samolocie przestrzelone śmigło, cylinder z popychaczem, oraz kilkanaście dziur w płatach i kadłubie. Drugi mój boczny prawdopodobnie również został strącony, gdyż npl bardzo gwałtownie strzelał z km.

rozbity p.11c 141 eskadra

W efekcie polskie straty były bardzo wysokie: zginął kpt. Laskowski oraz dwaj boczni z klucza por. Pisarka: ppor. Władysław Urban i kpr. Benedykt Mielczyński (który zdołał awaryjnie wylądować i wyczołgać się z samolotu, ale wkrótce zmarł z ran). Także jeden z bocznych Laskowskiego, ppor. Jankowski dostał się w silny ogień i na mocno uszkodzonym samolocie lądował awaryjnie w okolicach Sierpca, do eskadry powrócił dopiero po dwóch dniach. Przynajmniej część z zestrzeleń należy zapisać na konto Flak-Kompanie (kompanii przeciwlotniczej) z Panzerabwehr-Abteilung 21 (21. zmotoryzowany batalion przeciwpancerny z 21. Dywizji Piechoty) wyposażony w szybkostrzelne 20 mm działka Flak 30. Niemiecki oddział bronił przeprawy na Osie w rejonie krzyżackiego zamku w Rogóźnie i meldował zestrzelenie trzech z czterech przelatujących polskich myśliwców, choć faktycznie przypisać mu można tylko dwóch, Urbana i Mielczyńskiego, ponieważ Laskowski spadł w zupełnie innym miejscu (koło Gruty).


Niemieckie 20 mm działko przeciwlotnicze Flak 30, takie, jakiego używała w 1939 r. Flak-Kompanie 21. batalionu przeciwpancernego (zdjęcie z 1944 r.). Bundesarchiv, Bild 101I-301-1953-24 / Kurth / CC-BY-SA 3.0

W peerelowskiej literaturze straceńczy atak 141. Eskadry przedstawiano czasem jako dowód niekompetencji sanacyjnych generałów. Czy rzeczywiście śmierć kapitana Laskowskiego i jego towarzyszy miała sens?

Pomorze w kleszczach

Już pierwszego dnia wojny położenie wojsk polskich na Pomorzu było szczególnie trudne. Armia „Pomorze”, jako jedyna z polskich armii, od samego początku wzięta była przez Wehrmacht w kleszcze, atakowana od zachodu z Człuchowa i Piły w kierunku Borów Tucholskich i Bydgoszczy oraz z Prus Wschodnich, z okolic Kwidzyna na Grudziądz i Toruń. Niemcy, aby jak najszybciej odciąć Polskę od morza i połączyć swe główne terytorium z Prusami Wschodnimi skierowały do tego zadania doborowe oddziały zmotoryzowane i pancerne, w tym słynny XIX. Korpus kierowany przez twórcę Panzerwaffe gen. Heinza Guderiana, wspierane przez wiele samolotów.

atak III/$ dywizjonu nad Osą 2 wrzesnia 1939

Położenie Armii „Pomorze” 1 września 1939 r. w kleszczach niemieckich 3. i 4. Armii. Zielona strzałka pokazuje trasę przelotu z lotniska w Markowie pod Toruniem do przeprawy przez Osę pod Rogoźnem. Opracowano na podstawie mapy niemieckiej – domena publiczna link.

Po dniu ciężkich walk i nieprzespanej, wykorzystanej na przemarsze i uzupełnienia nocy, 2 września polskie oddziały znowu zostały zaatakowane z ziemi i powietrza przez przeważające, świetnie wyposażone siły wroga.  Nastąpił krytyczny moment bitwy – morale obrońców słabło. Blokujące wschodnie podejścia do Grudziądza na linii rzeki Osy oddziały 16. Dywizji Piechoty zaczęły się samorzutnie wycofywać.

P-11c model 1/72Reklama

Malowanie samolotu kpt. F. Laskowskiego znajdziesz w modelu PZL P.11c Expert Set (70015).  Sprawdź też inne modele PZL na armahobby.pl

Lot ostatniej szansy

W takich okolicznościach dowódca Armii „Pomorze” gen. Władysław Bortnowski rozkazał III/4 Dywizjonowi Myśliwskiemu wykonanie ataku z lotu koszącego na niemieckie kolumny przemieszczające się z Łasina przez Grutę w kierunku Grudziądza. Wobec protestów dowódcy armijnego lotnictwa, płk. Stachonia, argumentującego, że myśliwce nie nadają się do tego typu działań, Bortnowski miał uzasadnić swoją decyzję potrzebą ratowania morale 16. Dywizji, a nie rzeczywistą możliwością zadania strat Niemcom. Na takie – zupełnie wyjątkowe – użycie lekkich myśliwców pozwalały wytyczne Dowództwa Lotnictwa – w „rozstrzygającej bitwie”. Nie wiemy, czy to właśnie interwencja myśliwców okupiona śmiercią kpt. Laskowskiego i jego podwładnych faktycznie uratowała morale polskich piechurów, ale zagrożony front nie załamał się, co umożliwiło zorganizowane wycofanie 16 Dywizji następnego dnia. Możemy zatem śmiało przyjąć, że decyzja Bortnowskiego nie była tak bezsensowna i straceńcza, jak niegdyś się to w publikacjach przedstawiało. Jej celem było podniesienie morale poprzez demonstrację obecności własnego lotnictwa, a nie faktyczne zwalczanie niemieckich czołgów (do czego „jedenastki” uzbrojone tylko w karabiny maszynowe nie były zdolne). Ten cel został osiągnięty.

PZL P.11c 2 September 1939

Samolot kapitana Laskowskiego

PZL P.11c, na którym 2 września walczył i zginął kpt. Florian Laskowski to maszyna z późnej serii produkcyjnej o numerze seryjnym „8.108”, namalowanym na burcie samolotu w kolorach czarnym i czerwonym. Numer boczny to białe „55” – typowe dla III/4 Dywizjonu dwucyfrowe oznaczenie, gdzie 141. EM miała numery 5x, a 142. EM 6x (x to kolejny numer samolotu w eskadrze). Godło eskadry: lecąca kaczka z niebieską głową i skrzydłami,  w sposób charakterystyczny zachodziło na numer. Szachownice typowe, na dolnych powierzchniach bez koloru białego. Numer podskrzydłowy „504 T” w kolorze czarnym. Co ciekawe, maszyna miała wymienione jedno ze skrzydeł – umiejscowienie wyrzutnika bomb bliżej zastrzałów wskazuje na pochodzenie płata z wczesnej serii produkcyjnej (w przeciwieństwie do drugiego skrzydła i całego samolotu). Na ogonie oznaczenie typu „P.11c” w kolorze czerwonym. Samolot był zapewne wyposażony w radio, o czym świadczą widoczne na zdjęciach antena na ogonie i półokrągła osłona wałka napędzającego prądnicę radia na kadłubie pod skrzydłem.

Wszystkie zdjęcia samolotu pochodzą z kolekcji dr. Tomasza Kopańskiego.

Wybrana bibliografia:

  • Łukasz Łydżba. Toruniacy nad frontem. Interwencja naziemna i wymiatanie III/4 Dywizjonu Myśliwskiego 2 września 1939 roku. „Technika Wojskowa Historia” 2/2017. Wyd. Magnum-X, Warszawa
  • Polish Fighter Colours 1939-1947. Praca zbiorowa. Stratus, Sandomierz 2016
  • Stanisław Skalski. Czarne krzyże nad Polską. MON, Warszawa 1957
+ posts

Modelarz, syn i ojciec modelarza. Uwielbia grzebanie się w dokumentacji i analizowanie starych zdjęć. Skleja samoloty, okręty i pojazdy, im starsze, tym lepiej. Ma słabość do sprzętu polskiego, ale nie gardzi RAF-em, FAA i lotnictwem Wielkiej Wojny. Z wykształcenia dziennikarz.

This post is also available in: English