Pierwsze pudełka nowego modelu P-39N Airacobry w skali 1/48 już lecą do recenzentów i tych modelarzy, którzy zamówili modele na promocyjnej przedsprzedaży. Tym razem nie tylko nie ma opóźnienia, ale nawet mamy te modele nieco wcześniej niż się spodziewaliśmy.
Nowe malowania
Ten model różni się od poprzedniej P-39Q Airacobry przede wszystkim malowaniami. Na pudełku cieszy oko piękny boxart Piotra Forkasiewicza przedstawiający zębatą Cobrę z amerykańskiego 345. Dywizjonu operującego z Sardynii i Korsyki nad Włochami w 1944 roku. Oprócz tego kalkomanie pozwalają na wykonanie tego modelu w barwach francuskich (Cdt. Jean Machet de la Martinière, twórca i dowódca GC ¼ „Navarre” , odznaczony Legią Honorową za walki w roku 1940, podczas których, służąc w sztabie, ochotniczo wykonywał loty myśliwskie), oraz sowieckich – samolotu, podarowanego przez uczniów z Mariupola słynnemu ukraińskiemu asowi, Iwanowi Babakowi, który po wojnie nie został generałem jak jego koledzy Rosjanie, ale pracował w Połtawie jako nauczyciel.
Poprawione wypraski
Wypraski z częściami modelu są w tym pudełku zasadniczo te same, co w P-39Q, z dwoma zmianami.
W nowej Airacobrze P-39N (40011) udało się rozwiązać dwa główne problemy z którymi spotkaliśmy się w pierwszej edycji modelu (wersja P-39Q, model nr 40010). Pierwszy z nich, osłony podwozia głównego, są już takie jak trzeba od razu na plastikowych wypraskach (niepotrzebna jest już żywiczna errata).
Drugi problem, tak szeroko komentowany, to wciągi na górnej powierzchni płata. To też udało się w dużej mierze poprawić. Narzędziownia długo szukała rozwiązania, nie pomagały zmiany ustawień wtryskarki, dopiero przeprojektowanie kształtu kanałów doprowadzających plastik do części sprawiło, że wypraski nowego modelu lepiej się wtryskują i wciągi już nie są tak widoczne. Bardzo się z tego cieszymy.
Trzeba przy tej okazji podkreślić, że w firmie takiej jak nasza, nieposiadającej własnej narzędziowni wytwarzającej formy oraz własnych wtryskarek, jesteśmy w sporej mierze zależni od naszych zewnętrznych partnerów – narzędziowni. Szczegóły współpracy z nową narzędziownią przy tworzeniu modelu Airacobry 1/48 opisałem w odrębnym artykule. Pisałem tam, że nie był to łatwy projekt i że musieliśmy się dużo wspólnie nauczyć, oraz to, że nowa narzędziownia jest ambitna i otwarta na naukę oraz doskonalenie i że kolejne projekty będą szły lepiej. Teraz to się potwierdziło. Chociaż każda modyfikacja gotowej formy niesie za sobą duże ryzyko jej nieodwracalnego uszkodzenia, narzędziownia w końcu znalazła rozwiązanie problemu.
Podjęliśmy też decyzję, by nie poprawiać na wypraskach małego wylotu powietrza na nosie samolotu. Żywiczna część dołączana do każdego modelu pozwala na uzyskanie lepszego efektu niż cześć wtryskowa, nawet poprawiona, a próba modyfikacji formy w tym miejscu mogłaby się skończyć jej nieodwracalnym uszkodzeniem.
Tu zdradzę pewien sekret: każda poprawka wykonywana na istniejącej formie, czy jest to frezowanie, czy drążenie, jest bardzo ryzykowna ze względu na wymaganą precyzję i bardzo małe tolerancje. Wykonanie formy w metalu, w odróżnieniu od projektowania w 3D na komputerze, to rzeczywisty, fizyczny proces, obróbka twardego metalu przy pomocy specjalnych narzędzi. Plastikowe modele wysokiej jakości wymagają precyzji wykonania o wiele większej niż „zwykłe” produkty, np. takie jak plastikowe sztućce czy obudowy do komputerowych myszek, jakie na co dzień wykonują firmy zajmujące się produkcją form czy wtryskiem. Dokładność obróbki form do modeli liczona jest w setnych milimetra. O ile obróbki dokonuje się raz, można mieć pewność, że maszyna w narzędziowni wyfrezuje lub wydrąży dokładnie to, co zaprojektowaliśmy w Arma Hobby na komputerze w 3D. Jednakże każda modyfikacja istniejącej formy wymaga każdorazowo ponownego nałożenia formy na maszynę, do czego niezbędne jest superdokładne spozycjonowanie formy względem obrabiarki, tak, by sterowany komputerem frez trafił dokładnie tam gdzie powinien, a nie obok lub głębiej. Nawet przesunięcie o setną milimetra może zrobić widoczną różnicę! Mówimy tu w dodatku o przesunięciach we wszystkich trzech osiach.
Dlatego nawet jeśli czasem chcielibyśmy poprawić istniejącą formę, nie zawsze jest to możliwe, a czasami może spowodować więcej szkody niż pożytku, zwłaszcza, że to nie my sami odpowiadamy za ostateczny efekt obróbki metalowej formy. Często musimy się po prostu pogodzić z tym, co się udało, a co się nie udało w projekcie. Takie są realia produkcji plastikowych modeli i bardzo wyraźnie pokazała to praca nad projektem Airacobry w skali 1/48, który realizowaliśmy z nową narzędziownią. Mimo trudu, czasu i pewnych rozczarowań, wnioski są bardzo optymistyczne – jest coraz lepiej, a to dopiero pierwszy projekt. Każdy kolejny krok razem potwierdza, że decyzja o współpracy z nową narzędziownią była dobra, bo jesteśmy już blisko osiągnięcia takiej jakości, jakiej oczekujemy.
Promocja jeszcze do końca miesiąca!
Chociaż pierwsze modele już lecą do modelarzy, postanowiliśmy nie skracać promocji i do końca miesiąca możecie jeszcze kupować Airacobry P-39N z dobrym rabatem w promocyjnych zestawach różnej wielkości, od jednego nawet do czterech modeli. Mogą to być same Airacobry N lub Airacobry z Hurricanami 1/48. Im większy zestaw, tym większy rabat. Do każdego zestawu promocyjnego dołączamy pakiet plików z detalami do samodzielnego wydruku 3D na podobnej zasadzie – im większy zestaw promocyjny, tym większy pakiet plików 3D!
- Sprawdź zestawy promocyjne:
Nowe Airacobry można kupować także w zestawach z Hurricanami 1/48:
Zobacz także:
P-39Q Airacobra 40010 1/48 – recenzja Hyperscale/Brett Green
Modelarz, syn i ojciec modelarza. Uwielbia grzebanie się w dokumentacji i analizowanie starych zdjęć. Skleja samoloty, okręty i pojazdy, im starsze, tym lepiej. Ma słabość do sprzętu polskiego, ale nie gardzi RAF-em, FAA i lotnictwem Wielkiej Wojny. Z wykształcenia dziennikarz.
This post is also available in: English