Przedstawiam wywiad, jaki przeprowadziłem dla japońskiego czasopisma Scale Aviation z założycielami Arma Hobby. Wywiad ukazał się w 5/22 numerze naszego magazynu i jest podzielony na pięć grup tematycznych.
Historia Arma Hobby i podstawowe informacje o firmie
-
Noah Muranishi: Na stronie internetowej Arma Hobby można przeczytać, że panowie Wojtek i Marcin spotkali się po raz pierwszy w klubie modelarskim w latach ’90. Czy możecie powiedzieć o tym coś więcej? Co to był za klub, dlaczego zdecydowaliście się do niego dołączyć, i jakie były wasze wrażenia z tego pierwszego spotkania?
Marcin Ciepierski: Od dzieciaka interesowałem się modelarstwem. Zaraził mnie mój wujek, który budował modele kartonowe. W moim przypadku hobby modelarskie zaczęło się od modeli Matchboxa i Italeri na początku lat 90. Kiedy miałem 12 lat i poszedłem do 6 klasy podstawówki (1995) wyprosiłem rodziców o zapisanie do klubu modelarskiego w centrum Warszawy. Tam poznałem Wojtka, który był instruktorem społecznym. Pierwsze zajęcia z Wojtkiem – pamiętam – dotyczyły wojny na Pacyfiku, a jako że już wcześniej interesowały mnie ten temat, byłem pod ogromnym wrażeniem mogąc dowiedzieć się czegoś więcej. Podbudowa historyczna modelarstwa jaką przedstawił mi Wojtek bardzo mi się podobała i inspirowała. Klub modelarski wydawał mi się czymś dorosłym. Było sporo starszych chłopaków, tematy poważne, sporo wiedzy historycznej. Do tego doskonałe zajęcia z podstaw modelarstwa.
Wojtek Bułhak: Spotkaliśmy się w klubie „Śmigiełko” w Pałacu Młodzieży w Warszawie. Sam klub był znany dzięki osobie instruktora Waldemara Salacha, który pisał popularyzujące artykuły o modelarstwie plastikowym w latach ’70 w czasopismach lotniczych i modelarskich. Ponieważ interesowało mnie lotnictwo zostałem zapisany przez rodziców na zajęcia. Pierwsze wrażenie to było rozczarowanie, nie było wtedy dostępnych w sprzedaży modeli plastikowych i robiliśmy drewniane modele latające. Po dwóch latach to się zmieniło. Reaktywowaliśmy zajęcia z modelami do sklejania.
Pałac Młodzieży był typową dla państw komunistycznych gigantyczną placówką wychowania pozalekcyjnego. Trzeba było realizować program. W ramach programu prowadziliśmy szkolenie z technik modelarskich i historii lotnictwa/wojskowości. W latach ‘90 pracowałem tam społecznie, później, kiedy Waldemar Salach odszedł na emeryturę, awansowałem na instruktora prowadzącego zajęcia. Również za zachętą pana Salacha przyjąłem ofertę pracy w firmie Mirage Hobby w 1998 roku.
-
Jak doszło do tego, że spotkaliście się w pracy w Mirage Hobby, Adalbertusie i w Attack Squadron? Czy moglibyście opowiedzieć o waszych doświadczeniach z pracy w tych firmach?
Marcin: Wojtek zaczął pracować w Mirage Hobby wcześniej. Ja będąc w liceum co jakiś czas pisałem artykuły do czasopisma wydawanego przez Mirage. W wakacje przed rozpoczęciem studiów pracowałem w Mirage przy dwóch projektach modeli. Wtedy też spędziłem wiele godzin obserwując jak kolega z biura projektuje model plastikowy. Załapałem wtedy bakcyla i poznałem podstawy modelowania w 3D. Na studiach wzornictwa przemysłowego moje zainteresowania pogłębiły się jeszcze bardziej. W tym czasie pojawił się też dostęp do technologii druku 3D. W międzyczasie Wojtek założył własną firmę i pod jego szyldem zdecydowaliśmy się wypróbować tę technologię. Tak powstała marka Attack Squadron. Pierwsze próby nas zachęciły i tak w 2013 roku założyliśmy Arma Hobby. Pierwotnie mieliśmy robić tylko modele i akcesoria żywiczne ale rynek nas wciągał.
Wojtek: Praca w Mirage Hobby nauczyła mnie podstaw sprzedaży i projektowania modeli. Po kilku latach odszedłem do własnej firmy Adalbertus, bo zafascynowałem się figurkami. Przez kilka lat ze zmiennym szczęściem produkowałem figurki i akcesoria do modeli pancernych. Przełomem było wprowadzenie produktów lotniczych pod marką Attack Squadron. Potem już samo poszło.
-
„Najważniejsze” Po doświadczeniach pracy w trzech kolejnych firmach, co sprawiło, że zdecydowaliście się założyć wspólnie firmę Arma Hobby? Jakie były początki historii Arma Hobby?
Marcin: Arma Hobby było sformalizowaniem tego co i tak się już działo w ramach Adalbertus i Attack Squadron. Pierwsze modele żywiczne były fantastycznym doświadczeniem, jednak ciągle pozostawiały niedosyt. Żywica nadaje się się bardziej na krótkie serie, a nas ciągnęło do tematów mainstreamowych. Stąd zresztą próby z Bearcatem i Spitfire PR XI. Gdzieś po drodze doszliśmy do wniosku, że praca projektowa przy modelach żywicznych jest podobna do projektowania modelu plastikowego. Stąd decyzja o spróbowaniu się z plastikiem. W pierwszym kroku pomógł nam nestor polskiego modelarstwa, projektant wielu modeli plastikowych polskich i europejskich, pan Mirosław Miarka. Z jego pomocą przeszliśmy przez pierwszy projekt, TS-11 Iskra. Formy do tego modelu zrobiliśmy w Chinach. Ze względu na chęć lepszego kontrolowania procesu i możliwości wzajemnej nauki, zdecydowaliśmy się ostatecznie spróbować znaleźć producenta form w Polsce. Była to doskonała decyzja. Dzięki niej mogliśmy z każdym projektem uczyć się i poprawiać jakość
Nie można też nie wspomnieć o oprawie graficznej naszych modeli. Została ona, wraz z logo, pudełkami i kolorystyką zaprojektowana przez moją żonę, Paulinę, która jest profesjonalnym grafikiem. Ludzie często mówią nam, że mamy dobre pudełka, że bardzo się im podobają. Więcej o powstaniu logo i znaczeniu kolorów można przeczytać na naszym blogu:
-
Jak duża jest wasza firma, ilu ludzi zatrudnia?
Marcin: Razem ze mną i Wojtkiem jest nas pięciu plus kilku stałych współpracowników.
Wojtek: Formalnie pięciu na pełnym etacie, dwóch na ułamku etatu i kilku współpracowników.
Uwaga: Od momentu udzielenia wywiadu nasz zespół powiększył się do dziewięciu osób.
-
Czy moglibyście przedstawić nam pozostałych pracowników Arma Hobby?
Marcin: Najważniejszy jest Michał, jest z nami od początku, pracował z Wojtkiem jeszcze przy starcie Attack Squadron. Zajmuje się on całym systemem sprzedaży. Zbyszek jest u nas odpowiedzialny za grafikę oraz często dokumentację, sam jest modelarzem i fanem lotnictwa japońskiego. Zbyszka poznałem na forach modelarskich oraz w warszawskim klubie IPMS. Maciek jest projektantem 3D. Wcześniej przez jakiś czas pracował u nas w Attack Squadron przy żywicach. Rok temu wrócił do nas, żeby projektować modele plastikowe. Znamy się z Maćkiem ze studiów na Wzornictwie Przemysłowym na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Wojtek: Są jeszcze zatrudnieni w niepełnym wymiarze godzin: Grzegorz wspomagający nas redakcyjnie, oraz drugi Maciek pracujący przy obsłudze zamówień i produkcji.
„Ta robota jest ciekawa” – wywiad z Maciejem „Wroną” Wrońskim, projektantem 3D z Arma Hobby
„Malowania japońskie to temat dość trudny” – wywiad ze Zbyszkiem Malickim, grafikiem z Arma Hobby
-
Skąd wzięła się nazwa firmy „Arma Hobby”?
Wojtek: Szukaliśmy nazwy, która połączy zamiłowanie do techniki wojskowej z hobby. Chcieliśmy, aby była prosta, zrozumiała w wielu językach. Stąd Arma, czyli broń po łacinie.
-
Podczas gdy wiele firm modelarskich outsourcuje projektowanie, produkcję form i wykonywanie wtrysków za granicą (przede wszystkim w Azji), Arma Hobby produkuje swoje modele w Polsce. Czy możesz opowiedzieć mi o blaskach i cieniach takiego podejścia oraz o tym, dlaczego zdecydowaliście się iść tą drogą?
Marcin: Projektowanie jest całkowicie w moich i Maćka rękach. Nie wyobrażam sobie na tym etapie oddania tego poza firmę. Bardzo lubię to robić. Istotne jest żeby nasze projekty odpowiadały mojemu myśleniu o modelarstwie, które jest efektem nie tylko mojego sposobu uprawiania hobby ale również przefiltrowane przez to, czego doświadczyłem jako projektant. Dlatego też Maciek tak świetnie dopasował się do naszego zespołu. On też ma ten rodzaj umysłu, który rozumie bryły w przestrzeni, wie jak działają urządzenia mechaniczne, ma zdolności nie tylko rysowania w 3D ale przede wszystkim projektowania produktu. Mam nadzieję że jego pierwszy po powrocie projekt przypadnie wam do gustu.
Wojtek: Wykonanie form i produkcja w Polsce są oczywiście droższe niż w Chinach. Dla nas ważne było nauczenie się technologii i dopilnowanie jakości. Najłatwiej uzyskać to przez bezpośredni kontakt z wykonawcą. Produkcja w Polsce jest bardziej odporna na zawirowania sytuacji międzynarodowej, zrozumieliśmy to już wiele lat temu. Teraz cały świat doświadcza „zerwania łańcucha dostaw”, my jesteśmy w dużej mierze odporni na ten problem. Ważnym czynnikiem jest patriotyzm i wspieranie krajowej gospodarki.
-
Jeśli dobrze zrozumiałem, Arma Hobby zaczynała jako producent akcesoriów. Następnie wypuściła żywiczne F8F-1 Bearcata i PZL P.1 i w końcu modele plastikowe. Opowiedzcie w skrócie historię Arma Hobby!
Marcin: Wspomniałem już trochę o tym wcześniej dlatego skoncentruje się teraz na produkcji plastikowej. Nasz pierwszy model plastikowy – Iskra (polski odrzutowiec szkolny) – powstał w Chinach. Brak kontroli i możliwości podglądania pracy inżyniera był dla mnie dużym problemem. Nie mogłem w wystarczającym tempie uczyć się technologii produkcji modeli. Stąd decyzja o szukaniu producenta formy na miejscu. Pierwszy model zrobiony w Polsce to PZL P.7a. Ten model też nie w pełni nas zadowolił, ale od razu wiedzieliśmy co i jak poprawić. Fokker miał być potwierdzeniem, że poprawki idą we właściwym kierunku. To pozwoliło nam ugruntować swoje doświadczenie w modelu PZL P.11c i przygotować się do serii Hurricana. Każdy następny model pozwala nam rozwiązać kolejne wyzwania stojące przed nami. Czy to odnośnie większej liczby części czy też większej liczby detali na powierzchni. Ciągle staram się przemycać w kolejnych projektach testy nowych rozwiązań, które później wykorzystuję szerzej w następnych modelach.
Modele Arma Hobby
-
Co czyni modele Arma Hobby wyjątkowymi w porównaniu z modelami innych producentów?
Wojtek: Staramy się znaleźć równowagę między ilością detali a łatwością budowy modelu. Kierujemy się zasadą, żeby problemy w budowie modelu ograniczyć do minimum. Najważniejsza jest poprawna bryła samolotu, potem przemyślany podział na części i na końcu detale na poziomie odpowiednim dla skali modelu. Wydaje się nam, że wiele firm idzie na kompromisy w opracowaniu bryły modelu i stara się zrobić wrażenie nadmiarem detali, które zwłaszcza w małej skali mogą wyglądać groteskowo.
-
Podajcie trzy powody, dla których was nowy model 1/72 P-51B/C Mustang będzie czymś wyjątkowym, ekscytującym!
Marcin: Proste: najlepsze odwzorowanie kształtu bryły Mustanga wersji B/C w dowolnej skali, Uwzględnienie większości wariantów tego samolotu, najlepsze detale.
Wojtek: To jest bardzo popularny samolot. Nie ma na rynku modelu opracowanego we współczesnym standardzie kształtu płatowca i detali. Sam model, prosto z pudełka, pozwala na wykonanie repliki dowolnego wariantu tego samolotu, bez konieczności konwersji i dodatkowych akcesoriów. Wystarczy wybrać malowanie z zestawu, lub z zapasów kalkomanii jakie modelarze mają w swoich zasobach.
-
Wizualizacje 3D waszego modelu Mustanga są bogate w detale. Czy to sugeruje że w przyszłości wydacie ten model także w 1/48?
Marcin: Wydaje mi się to naturalną drogą. Osobiście bardzo bym chciał przeskalować nie tylko Mustanga.
Wojtek: Chyba nie zdołamy tego uniknąć, choć skala 1/72 jest naszą ulubioną. Modelarze ciągle proszą o modele w skali 1/48.
-
W ostatnich latach Arma Hobby wypuściła modele Jaka-1, Hurricane i Wildcata. W jaki sposób wybieracie tematy kolejnych modeli?
Marcin: Jest to mieszanka kilku czynników. Konstrukcje polskie, jak Iskra i PZL, są dla nas oczywiste, były idealne do nauki technologii i sprawdzenia się na rynku lokalnym. Wildcat poza czynnikami rynkowymi jest też jednym z moich ulubionych samolotów. Jak-1B miał doskonałą dokumentację, co bardzo ułatwiło nam projekt i pozwoliło szybko dodać kolejny znany myśliwiec z II wojny światowej. Seria Hurricana była oczywistym wyborem ze względu na słabą konkurencję rynkową oraz sławę tego samolotu. Zarówno Fokker, jak i Hurricane oraz Jak to samoloty obcej konstrukcji, ale bardzo ważne dla historii lotnictwa polskiego.
-
Produkcja części o dokładnych i ostrych detalach i osiągnięcie dobrego spasowania części bywa bardzo trudne dla wielu producentów modeli. Mimo że Arma Hobby jest stosunkowo młodą firmą, wasze modele są łatwe w budowie i mają znakomite detale powierzchni. Jak udało wam się to osiągnąć w tak krótkim czasie?
Marcin: Myślę, że jest to efekt kilku czynników. Pierwszym na pewno jest opisana wcześniej ścieżka rozwoju, w której postawiliśmy na ścisłą współpracę z inżynierami w narzędziowni. Dzięki temu moje projekty zawierają w sobie lekcje wyniesione z poprzednich modeli. Drugim czynnikiem jest połączenie dwóch cech w mojej osobie: modelarza oraz projektanta wzorniczego. Detale oraz uwzględnienie tego czegoś co lubią modelarze wynika z tego, że od małego zajmuję się tym hobby. Składalność i pomysły na podział części wynikają z doświadczenia wzorniczego. Myślę, że największą tajemnicą sukcesu jest to, że wszystkie projekty do tej pory przeszły przez moje ręce czyli przez ręce projektanta, modelarza i właściciela firmy w jednym.
-
Jakie jest motto firmy? Co wyróżnia Arma Hobby wśród innych producentów modeli?
Wojtek: Ciągle próbujemy ubrać w słowa naszą koncepcję modelu jaki chcemy przekazać modelarzom.
-
Opowiedzcie proszę w skrócie jak przebiega typowy proces przygotowania nowego modelu (od najwcześniejszej fazy aż po finalną produkcję i wysyłki).
Wojtek: Nasza wspólna praca w dużej mierze polega na rozmawianiu. W trakcie tych rozmów wpadamy na pomysł modelu, na który jest zapotrzebowanie na rynku i który poziomem złożoności odpowiada naszym aktualnym możliwościom. Następnie zbieramy dokumentację, najlepiej plany fabryczne. Ciekawym źródłem inspiracji jest japońska strona http://soyuyo.main.jp/ . Marcin zbiera setki zdjęć, pozwalających na uchwycenie kształtu bryły modelu. Następnie przez kilka miesięcy trwa żmudne tworzenie modelu 3D. W międzyczasie dyskutujemy o wersjach, podziale na części, wybieramy warianty malowania. Kiedy model 3D jest gotowy, Marcin dzieli części na ramki. Przekazujemy projekt do narzędziowni. Inżynier programuje obrabiarki, co zajmuje dwa miesiące. Potem następuje drążenie i obrabianie formy. Artysta maluje boxart, Zbyszek wykonuje profile barwne, projekt kalkomanii, pudełko i instrukcję. Około miesiąc przed wypuszczeniem modelu rozpoczynamy promocję na naszym blogu i w mediach społecznościowych. Wtedy trwają próbne wtryski i poprawki formy. Kiedy wszystko jest gotowe, rozpoczynamy sprzedaż i wysyłki.
Przyszłość Arma Hobby
-
Czy macie coś ekscytującego w planach po Mustangu? Jeśli tak, czy możecie nam uchylić rąbka tajemnicy?
Marcin: Wiosna będzie piękna dla japońskich modelarzy. Spodziewajcie się samolotu z Hinomaru już wkrótce. Kolejnym projektem jest Hurricane Mk IIc w skali 1/48 planowany na czerwiec tego roku.
-
Jak się czujecie w tematach japońskich? Czy jest szansa na jakiś japoński samolot wkrótce?
Wojtek: Na to pytanie już częściowo odpowiedzieliśmy. Planujemy minimum trzy japońskie tematy w ciągu najbliższych kilku lat.
-
Arma Hobby już dowiodła że jest producentem znakomitych modeli samolotów. Jak widzicie się za 5, 10 lat? Jaki jest wasz kolejny cel jako producenta modeli? Jakie wyzwania sobie stawiacie?
Marcin: Myślę że naturalny rozwój to będą kolejne modele jednosilnikowych samolotów w skali 1/72. Dalszą drogą będzie przechodzenie z tymi projektami do większych skal. To co wydaje mi się największym wyzwaniem na przyszłość, to wchodzenie w bardziej skomplikowane tematy, na przykład samoloty wielosilnikowe czy też samoloty odrzutowe.
Wojtek: Chcemy być światowej klasy producentem modeli plastikowych, z ofertą większości popularnych typów samolotów. Wyzwaniem będzie utrzymanie wysokiej jakości i tempa wypuszczania nowości.
Modelarstwo w Polsce
-
W naszym wcześniejszym wywiadzie ze Special Hobby usłyszeliśmy ciekawe historie o kulturze modelarskiej w czasach komunistycznych. Polska przed 1989 rokiem była w podobnej sytuacji jak Czechosłowacja, czy moglibyście opowiedzieć krótko jak wtedy wyglądało modelarstwo i jak to się potem zmieniło?
Marcin: moja perspektywa jest raczej już po 1990 roku. Miałem wtedy 7 lat i zaczęły być normalnie dostępne wszystkie zagraniczne modele. Myślę że polskie środowisko modelarskie w tamtym czasie bardzo szybko dogoniło zachodni świat modelarski. Pojawienie się internetu tylko to przyspieszyło. Samo hobby zmieniło się jednak z popularnego hobby dla dzieciaków, na hobby dla w pełni zaangażowanych panów po trzydziestce którzy wiedzą dokładnie czego chcą. Myślę, że odpuszczenie dzieci jest jakąś formą zaniedbania. Sam przeszedłem tą drogę od dziecka i uważam że hobby jest dla dzieci bardzo dobrą drogą rozwoju zdolności manulanych, technicznych oraz intelektualnych.
Wojtek: napisałem ostatnio na naszym blogu post o inspiracji w czasach komunizmu i oczekiwaniu na wymarzony model Mustanga w czasie „gospodarki niedoboru”. Link:
Nieliczne dostępne modele, głównie polskiej, czeskiej i enerdowskiej produkcji inspirowały i olśniewały młodych modelarzy. Problemem były narzędzia, dostępność farb modelarskich. Pamiętam, jak kupowaliśmy farby do skóry (do butów) Wilbra i malowaliśmy nimi modele. Pierwszą jaskółką zmiany było pojawienie się modeli Matchbox, a potem ESCI w drugiej połowie lat ‘80. W latach ’90 zaopatrzenie poprawiło się, ale boom zaczął się w latach 2000, zwłaszcza dzięki internetowi.
-
Z jakiegoś powodu wielu Japończyków uważa, że Polacy są bardzo pro-japońscy. Czy to prawda? Czy japońskie samoloty są popularne wśród polskich modelarzy?
Marcin: Zdecydowanie tak. Japonia przez swoją odległość i inność kulturową wydaje się dla nas bardzo interesująca. To, co japońskie firmy modelarskie osiągnęły na świecie też imponuje polskim modelarzom. Do tego dochodzi bardzo bogata historia lotnictwa japońskiego zarówno w II wojnie światowej jaki i po niej. Sam mam na liście kilkanaście modeli japońskich samolotów do zrobienia.
Wojtek: Historia Polski nie jest tak długa jak Japonii, ale ma ponad 1000 lat. Relacje polsko-japońskie, zaczynają się od epoki Meiji. Obydwa kraje usiłowały się wtedy wyemancypować spod kurateli światowych mocarstw. Polska była wtedy podzielona między Rosję, Prusy i Austro-Węgry. Mój pra-pradziadek brał udział w wojnie rosyjsko-japońskiej 1905 roku jako pułkownik – lekarz w rosyjskiej armii. Po trafieniu do niewoli był bardzo dobrze traktowany, mógł mieszkać na wyspach u japońskiej rodziny. Do tej pory mamy pamiątki, które przywiózł z niewoli. Ojcowie polskiej niepodległości, Józef Piłsudski i Roman Dmowski zabiegali o kontakty dyplomatyczne w Japonii w tym okresie. Brat Piłsudskiego, Bronisław był badaczem kultury Ainu, jego potomkowie do tej pory mieszkają w Japonii.
W 1926 roku wybitny polski pilot, Bolesław Orliński poleciał samolotem Breguet XIX do Tokio. W czasie drugiej wojny światowej polski dowódca Dywizjonu 303, as Bitwy o Anglię, Witold Urbanowicz latał bojowo w „Latających Tygrysach” przeciwko Wojskom Cesarskim. Na terenie okupowanej przez Niemców Polski, japońscy dyplomaci życzliwie współpracowali z polskim państwem podziemnym. W czasie komunizmu (1944-1989) kontakty miedzy krajami musiały być ograniczone, ale i tak uważnie obserwowano osiągnięcia Japończyków. Kiedy byłem dzieckiem, w latach ‘70 industrializacja Polski była inspirowana przez rozwój Japonii. Dla nas wszystkich jakość japońskich produktów, w tym modeli plastikowych jest wzorem, któremu chcemy dorównać.
Muzyka największego polskiego kompozytora, Fryderyka Chopina jest popularna w Japonii, wielu pianistów z waszego kraju występuje w Polsce. Zawsze spotykają się z wielką sympatią widowni. Japońska historia, kuchnia, kultura i popkultura znajdują grono miłośników w naszym kraju.
Wojtek i Marcin w biurze Arma Hobby
.
Inne tematy
-
Jako że panowie Wojtek i Marcin pracują razem od wielu lat, mam prawo sądzić że wasza wzajemna relacja jest czymś wyjątkowym. Jak byście opisali siebie nawzajem i jak ta relacja pomagała wam w życiu?
Marcin: Wojtka znam od kiedy miałem 12 lat. Początkowo był dla mnie autorytetem jako instruktor w klubie modelarskim. Z czasem relacja nasza się wyrównała. Mimo tak długiej znajomości ciągle zaskakuje mnie jego ogromna wiedza historyczna, doskonała pamięć oraz spokój i optymizm. Jego cechy charakteru doskonale współgrają z moimi, co pozwala naszej współpracy wytworzyć wartość dodaną.
Wojtek: Dobraliśmy się pod względem podejścia do życia i temperamentu. Dzięki temu możemy skoncentrować się na rozwijaniu oferty w spokoju.
-
Od czasu założenia Arma Hobby minęło już prawie 10 lat. Czy możecie wymienić dwa największe wyzwania/problemy, przed którymi stanęliście i powiedzieć, jak udało się je pokonać?
Marcin: Największym wyzwaniem było przeskoczenie z produkcji żywicznej do produkcji plastikowej w roku 2017. Sprzedaliśmy wtedy wszystkie nasze projekty żywiczne oraz zwolniliśmy wszystkich poza Michałem. Zdecydowaliśmy, że nie ma innej drogi. Po paru latach jestem bardzo zadowolony z tej decyzji.
Wojtek: Myślę, że największym wyzwaniem było i jest uzyskanie odpowiedniej jakości projektów i ich wykonanie. Nie szliśmy tu na skróty, przez technologię „short run”, ale od razu rzuciliśmy się na głęboką wodę. I tak jak wspomniał Marcin, mieliśmy odwagę zrezygnować z tego, co nie prowadziło do celu.
-
Czy chcielibyście coś dodać? Może przesłanie do japońskiej społeczności modelarskiej?
Marcin: Tak jak wielu Polaków jesteśmy pod wielkim wrażeniem japońskiego modelarstwa. Dotyczy to zarówno firm produkujących bardzo wysokiej jakości zestawy, jak i modelarzy, którzy z ogromną starannością budują swoje modele, tworząc z nich małe dzieła sztuki.
Wojtek: Jestem bardzo ciekaw japońskiego odbioru modeli Arma Hobby. Zapraszamy do odwiedzenia naszego bloga i Facebooka oraz podzielenia się z nami swoimi opiniami i oczekiwaniami. Chętnie zamieścimy zdjęcia i artykuły z zestawami Arma Hobby zbudowanymi przez Was w naszych mediach.
Jubileuszowa promocja!
Z okazji naszego 10. jubileuszu przygotowaliśmy dla modelarzy specjalny, wypasiony model jubileuszowy – Hurricane IIC „Jubilee” w skali 1/48.
To zestaw z malowaniami z operacji „Jubilee” – alianckiego lądowania pod Dieppe, wyposażony w pełen zestaw dodatków żywicznych w druku 3D. Ten wyjątkowy model wypuszczany jest w małej, limitowanej serii na 10-lecie Arma Hobby i nie będzie wznawiany!
Promocja trwa od 2 do 15 listopada. Pozostałe modele Arma Hobby 1/48 mają w tym okresie specjalne rabaty.
Dla modelarzy 1/72 przygotowujemy jubileuszową ofertę od 16 listopada, prosimy o chwilę cierpliwości.
Noah Muranishi jest zastępcą redaktora naczelnego magazynu „Dwumiesięcznik Scale Aviation” wydawanego w Japonii. Czasopismo ddzięki doskonale sklejonym modelom samolotów i wyjątkowym fotografiom wykonanym przez samego redaktora naczelnego Ishizukę, „Scale Aviation” stale powiększa swoją publiczność na całym świecie.
This post is also available in: English