Kiedy wydaje się, że FM-2 Wildcat nic już nie może zadziwić, w sieci pojawia się kolejny model, przełamujący zastane zasady. Konrad Sołtysiak przełamał swoje przyzwyczajenia i wykonał niezwykły model Wildcata, w mistrzowskim stylu. Zobacz jak z bojowej maszyny przekształcił go w maszynę rolniczą.
Staram się sklejać modele związane z bardzo szeroko pojętym ratownictwem. Czasami jednak trafia się temat, który, choć nie w pełni wpisuje się w tę tematykę, to jednak wydaje się wart wykonania. Tak było właśnie z prezentowanym Wildcatem. Po ukazaniu się nowego modelu Arma Hobby i przeczytaniu kilku recenzji pomyślałem, że chętnie bym go skleił o ile znajdę do tego jakiś pretekst. Po dłuższym poszukiwaniu znalazłem informację o dwóch FM-2, które pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku były używane w USA jako… opryskiwacze pól. Nie ukrywam, że wolałbym jakiś samolot gaśniczy, ale chyba nikt w Stanach nie pokusił się o takie wykorzystanie akurat tych „kotków”.
W Internecie znajduje się kilka fotografii wzmiankowanych FM-2. Udało mi się zebrać zestaw fotografii z jednego okresu czasu, co dało podstawy do wykonania całkiem prawdopodobnej rekonstrukcji ich wyposażenia i malowania. Jak wszystkie maszyny przerabiane chałupniczo tak i tu obydwa samoloty różniły się między sobą sporą ilością detali – o wyborze tej konkretnej zadecydował fakt, że udało się zidentyfikować „dawcę” zbiorników podskrzydłowych. Zdobyłem więc i ja swojego „dawcę” (T-33A Italeri) i (aby nie niszczyć modelu) skopiowałem w żywicy same zbiorniki. Dalej było już „z górki”. Przed sklejeniem połówek skrzydeł wkleiłem w dolne części rzędy „dysz” wykonane z cienkich drucików. Wykonanie ich z tworzywa skończyłoby się ich wielokrotnym urwaniem a tak wystarczyło je co pewien czas prostować ;). Analizując zdjęcia ustaliłem położenie i sposób mocowania zbiorników podskrzydłowych oraz pompy podkadłubowej. Posklejałem wszystko w całość i przystąpiłem do malowania.
Malowanie wykonałem farbami Bilmodel – używam ich od pewnego czasu do swoich modeli i cenię za dobre krycie oraz odporność mechaniczną. Ta ostatnia cecha była bardzo ważna ze względu na wzór malowania na dziobie. Zwykle samodzielnie wykonuję proste kalki, ale uznałem, że w tym przypadku ich poprawne wykonanie będzie dla mnie zarówno zbyt trudne jak i zbyt czasochłonne. Rozrysowałem więc maski na papierze milimetrowym a następnie przeniosłem ich obrys na taśmę maskującą. Maskowanie i malowanie to osobny okres w życiu tego modelu, ale ostatecznie udało się Na koniec nałożyłem oznaczenia literowe, ostatnią warstwę lakieru oraz wash. Nie byłem pewien, czy powinienem nakładać ten ostatni – na jasnych modelach można zbyt łatwo uzyskać efekt „kartonówki”, ale przyznam, że ostatecznie jestem zadowolony z uzyskanego efektu.
Zobacz jeszcze:
- Modele i akcesoria FM-2 Wildcat w sklepie Arma Hobby
Wirtualny redaktor, wydawca gościnnych artykułów w serwisie armahobbynews. Kiedy autorzy bloga zasypiają, w ciszy pracuje nad poprawą jakości materiałów dostępnych na tej na stronie.
This post is also available in: English