1 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego „Warszawa” był pierwszą jednostką lotnictwa ludowego Wojska Polskiego, sformowaną wkrótce po rozpoczęciu tworzenia „armii Berlinga”. Jego historia obejmuje niespełna dziewięć miesięcy walk na froncie wschodnim – niezbyt intensywnych, prowadzonych na przestarzałych myśliwcach, bez oszałamiających sukcesów ani wiekopomnych starć z nieprzyjacielem.

Na tle dokonań dywizjonów Polskich Sił Powietrznych sukcesy pilotów „Warszawy” wypadają bardzo blado. Czemu więc do dziś temat polskich lotników siedzących za sterami myśliwców konstrukcji Jakowlewa tak elektryzuje miłośników historii?

Początki

Wojsko Polskie, zwane ludowym, powstało wiosną 1943 r. z inspiracji Stalina. Sowiecki wódz wykorzystał lojalnych mu polskich komunistów do utworzenia własnej armii, która miała stać się przeciwwagą wobec Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie – wiernych legalnemu rządowi w Londynie. Niezależnie od pobudek, które kierowały jego dowódcami i politycznymi mocodawcami (a te były proste: podporządkować Polskę Związkowi Sowieckiemu…), dla dziesiątek tysięcy Polaków nowe wojsko oznaczało nadzieję na powrót z ZSRR do ojczyzny, skąd wyrwały ich masowe wywózki w latach 1939-1941.

Aż do czerwca 1945 r. ludowe Wojsko Polskie nie było w ogólnoświatowej polityce uznawane za armię Rzeczypospolitej Polskiej; zmieniło się to w lipcu 1945 r., gdy Wielka Brytania  i Stany Zjednoczone przeniosły swoje uznanie z rządu londyńskiego na władze lojalne wobec Sowietów.

Przymiotnik „ludowe”, choć rozpowszechniony i często używany, nie stanowił oficjalnej ani integralnej nazwy, stąd w niniejszym artykule pisany jest małą literą.

Uczniowie grupy szkolnej 1 PLM w towarzystwie sowieckiego instruktora pilotażu (pierwszy z lewej). Jako kolejni stoją od lewej: nierozpoznany, szer. pchor. Leon Krempa, szer. pchor. Jerzy Czerny, szer. pchor. Krzysztof Donigiewicz, szer. pchor. Wacław Pietkun, st. sierż. pchor. Siergiej Danowski oraz por. Jan Małaszewicz. Lotnicy pozują przed samolotem UT-2. Przełom lat 1943-1944.

Spod Moskwy do Berlina

1 PLM powstał w pierwszych dniach lipca 1943 r. na lotnisku we wsi Grigoriewskoje, pomiędzy Moskwą a Riazaniem, w pobliżu Sielc nad Oką: miejsca formowania się berlingowskiej 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Jako skromny zalążek w pierwotnym okresie był podporządkowany 1 Dywizji jako Samodzielna Eskadra Lotnictwa Myśliwskiego; rozkaz przeformowania eskadry w pułk wydany został w sierpniu 1943 r.

Sztabowcy ludowego Wojska Polskiego z lotnikami mieli nie lada problem: o ile wyszkolenie dywizji piechoty liczyło się w tygodniach czy miesiącach, o tyle sformowanie od podstaw pułku lotniczego było zadaniem na lata. W ZSRR od dawna nie było już żadnych polskich lotników. Gros wymordowano w ramach zbrodni katyńskiej; niedobitki opuściły Sowiety płynąc w bezpośrednich transportach do Wielkiej Brytanii, względnie ewakuując się z armią Andersa do Persji.

Poszukiwania dały mizerny skutek. Z rozsianych po całym ZSRR kołchozów, sowchozów, tartaków i fabryk udało się zmobilizować garstkę żołnierzy personelu naziemnego, kilku uczniów-pilotów, dwóch podoficerów-pilotów i jednego najprawdziwszego oficera, który niestety (wobec planów sformowania jednostki myśliwskiej) był obserwatorem.

Jak-1b nad Stalingradem – samolot Jeriomina

Musiano wobec tego sięgnąć po Polaków w kadrach Wojenno-Wozdusznych Sił. O to też nie było łatwo, gdyż jak wiadomo, NKWD w latach 1937-1938 przeprowadziło masową eksterminację obywateli sowieckich narodowości polskiej: zamordowano ich przynajmniej 111 tysięcy, a blisko 29 tysięcy skazano na łagry. „Pełniącym obowiązki Polaka” mógł się więc stać każdy, kto wśród przodków miał osobę tej narodowości. Przenoszeni do ludowego Wojska Polskiego Josifowie stawali się Józefami, Iwanowie – Janami, Władimirowie – Włodzimierzami, a Jurije – Jerzymi. Wojskowa administracja potrafiła sobie poradzić nawet z Wsiewołodem, czyniąc zeń Wiesława.

Resztę personelu uzupełniono żołnierzami lotnictwa sowieckiego, niemającymi żadnych związków z Polską, skierowanymi do Grigoriewskoje na mocy odgórnych rozkazów.

Do szkolenia od podstaw w pilotażu wybrano kilkudziesięciu ochotników – zarówno przedwojennych obywateli polskich, Polaków i Żydów, jak i Rosjan o polskich korzeniach, obywateli ZSRR. Młodzi Polacy byli w większości ofiarami masowych deportacji ludności cywilnej z Kresów w głąb ZSRR, którzy odzyskali wolność po układzie Sikorski-Majski, ale z różnych przyczyn nie wstąpili do armii formowanej pod rozkazami gen. Władysława Andersa. Kilku z nich przeszło przez sowieckie więzienia i łagry, a niektórzy mieli za sobą przymusową służbę w Armii Czerwonej.

W 1 PLM służyły także kobiety, na stanowiskach kancelistek, składaczek spadochronów, a nawet mechaników silnikowych i płatowcowych. Kilka z tych dzielnych niewiast wyszło potem za swoich towarzyszy broni, tworząc pierwsze w szeregach ludowego Wojska Polskiego lotnicze małżeństwa.

Jak-1b nr 11 (nr fabryczny 11150) w Grigoriewskoje, latem-jesienią 1943 r. – jedna z pierwszych maszyn tego typu dostarczonych do Pułku „Warszawa”.

Początkowa praca jednostki polegała na szkoleniu od podstaw zarówno personelu latającego, jak i naziemnego. W charakterze instruktorów do Grigoriewskoje został skierowany z Moskiewskiego Okręgu Wojskowego specjalny oddział, którego celem było ekspresowe przeszkolenie kursantów z 1 PLM w pilotażu podstawowym i wyższym (myśliwskim). Po zakończeniu zadania większość instruktorów odeszła do innych jednostek, ale kilku jego członków pozostało w pułku na stałe.

Szkolenie pilotażowe prowadzono w Grigoriewskoje (a potem także na trzech lotniskach pomocniczych), a kursantów podzielono na trzy grupy. Pierwsza powstała pod koniec lipca 1943 r. i zakończyła pełen program (tj. wyszkolenie podstawowe i myśliwskie) w styczniu 1944 r.; drugą stworzono pod koniec sierpnia 1943 r. i wyszkolono w pełni do połowy maja 1944 r.; trzecia grupa powstała w październiku 1943 r. i do maja 1944 r. ukończyła tylko program podstawowy. W owym czasie szkolony od podstaw pilot 1 PLM mógł mieć nawet trzykrotnie mniej wylatanych godzin niż pilot Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie. Czas jednak gonił…

W drugiej połowie kwietnia 1944 r. 1 PLM przeorganizowano wedle nowego rozszerzonego etatu sowieckiego pułku myśliwskiego 015/364, przewidującego 241 osób personelu, 40 samolotów bojowych oraz po jednej maszynie szkolno-treningowej i łącznikowej. Jednostkę podzielono na trzy eskadry po 12 samolotów oraz klucz dowództwa z czterema maszynami.

W czerwcu 1944 r. 1 PLM przeniesiono z Rosji na lotnisko Gostomel koło Kijowa, w ślad za przerzucanym na zachód 1 Korpusem Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR (powstałym z rozwinięcia 1 Dywizji Piechoty, i przekształconym wkrótce potem w 1 Armię Wojska Polskiego). Lotnicy 1, 2 i 3 eskadry doskonalili się w technice pilotażu, walkach powietrznych i ostrych strzelaniach na poligonie; kursanci trzeciej grupy szkolnej (tworzącej tymczasowo nieetatową, 4 eskadrę o charakterze szkolno-zapasowym) kończyli dopiero program myśliwski.

Cztery „czwórki”

W sierpniu 1944 r. trzy eskadry 1 PLM wraz z kluczem dowództwa wyruszyły z Gostomla na front. Po międzylądowaniach we Włodzimierzcu na Wołyniu (pierwszym lotnisku na terenie przedwojennej Polski; obecnie na Ukrainie) i Dysie pod Lublinem, 19 sierpnia 1944 r. pułk dotarł na lotnisko Zadybie Stare koło Garwolina, na południowy wschód od Warszawy. W Gostomlu, do czasu ukończenia programu myśliwskiego, pozostała 4 eskadra szkolna. Jej piloci przyjechali do Zadybia Starego jakiś czas później, jednak w Pułku „Warszawa” pozostawiono tylko czterech z nich – resztę odesłano na tyły, do lotniczej jednostki zapasowej.

23 sierpnia 1944 r. 1 PLM wykonał pierwsze zadanie bojowe w swej historii, polegające na eskorcie szturmowców Ił-2 atakujących cele w rejonie Warki. Brał udział w walkach o przyczółki w rejonie miasta, zdobywaniu Pragi w 1944 r. oraz zajmowaniu lewobrzeżnej części miasta w styczniu 1945 r. Wbrew utrwalonej w literaturze z czasów PRL propagandzie, wsparcie udzielone przez pilotów Pułku „Warszawa” dla powstańców było znikome. Mało znany jest fakt, że dowództwo 16 Armii Lotniczej, której podlegał 1 PLM, aż do 10 września 1944 r. zakazało lotów nad obszarem Warszawy…

Później pułk uczestniczył w walkach na Pomorzu i bitwie o Kołobrzeg w marcu 1945 r., działaniach nad wybrzeżem Bałtyku na przełomie marca i kwietnia 1945 r., a wreszcie w operacji berlińskiej w kwietniu i maju 1945 r.

Do wykonywanych przez pilotów zadań należały eskorty samolotów szturmowych Ił-2, ataki na cele naziemne, rozpoznanie taktyczne (wzrokowe i fotograficzne), patrole obronne, a także przechwytywanie samolotów nieprzyjaciela.

Podczas wojny pułk (wraz z 2 Pułkiem Nocnych Bombowców „Kraków” i 611 Pułkiem Lotnictwa Szturmowego, przenumerowanym potem na 3 Pułk) wchodził w skład 1 Dywizji Lotniczej, przemianowanej w listopadzie 1944 r. na 4 Mieszaną Dywizję Lotniczą.

Grupa uczniów-pilotów 1 PLM przy ciekawym wariancie „siódemki” w Wołosowie (lądowisku satelickim Grigoriewskoje) w kwietniu 1944 r. Egzemplarz na zdjęciu jest późną wersją Jaka-7B, przebudowaną na wariant dwumiejscowy, bez radiostacji.

Samoloty

Lotnicy 1 PLM latali początkowo na dwumiejscowych samolotach UT-2, na których szkolono ich w pilotażu podstawowym. We wrześniu 1943 r. do pułku trafiły pierwsze egzemplarze również dwumiejscowych Jaków-7. Były one wykorzystywane jako samoloty przejściowe pomiędzy UT-2 a docelowym wyposażeniem bojowym – Jakami-1b. W grudniu 1943 r. 1 PLM dysponował pięcioma Jakami-7, a w kwietniu 1944 r. – trzema. Po ukończeniu przez pułk szkolenia latem 1944 r. dwumiejscowe samoloty szkolne stały się zbędne i począwszy od sierpnia 1944 r., gdy 1 PLM odszedł na front, aż do końca wojny w jednostce służyła tylko jedna maszyna tego typu, którą wykorzystywano do lotów kontrolnych (dywizyjny inspektor ds. techniki pilotażu sprawdzał zdolności pilotów pułku).

Również we wrześniu 1943 r. do Pułku „Warszawa” trafiły pierwsze Jaki-1b. Były to maszyny używane uprzednio w Wojenno-Wozdusznych Siłach i siłą rzeczy mocno wyeksploatowane. W październiku 1943 r. oraz lutym i marcu 1944 r. do pułku trafiły kolejne samoloty, tym razem prosto z wytwórni. Pomiędzy kwietniem a czerwcem 1944 r. liczba samolotów w pułku wynosiła 43-45. Gdy 1 PLM przeniósł się do Gostomla, otrzymał tam fabrycznie nowe samoloty, dzięki czemu stare egzemplarze zdano. Do końca wojny pułk nie otrzymywał uzupełnień w postaci Jaków-1b. Biorąc pod uwagę cały okres szkolenia i służby frontowej, łącznie przez 1 PLM przewinęło się około 60 sztuk maszyn tego typu.

Jak-1b nr 12 (nr fabryczny 12181) – samolot szefa strzelania powietrznego pułku, kpt. Olega Matwiejewa, sfotografowany już po jego śmierci (poległ 14 lutego 1945 r. za sterami Jaka-9) w maju 1945 r. w Bydgoszczy.

Drugim typem używanym bojowo były Jaki-9 w wersjach D, M oraz T. Według niepotwierdzonych danych, pierwszą maszynę (pierwsze dwie maszyny?) tego typu otrzymał 1 PLM w celach zapoznawczych w kwietniu 1944 r., jeszcze w okresie szkolenia. Były używane zapewne do połowy sierpnia 1944 r. Pierwsze egzemplarze przeznaczone do wykorzystania na froncie dostarczono do 1 PLM w grudniu 1944 r. – były to cztery Jaki-9D.  Na jednej z nich inauguracyjny lot bojowy wykonał kpt. Oleg Matwiejew 28 grudnia 1944 r.

18 stycznia 1945 r. do pułku nadeszła kolejna dostawa Jaków-9, a następna – i ostatnia w czasie wojny – 26 stycznia 1945 r. Łącznie na froncie 1 PLM używał około 25 Jaków-9, na których latano regularnie od 19 stycznia 1945 r. Samolot ten był rzecz jasna preferowany: w okresie równoczesnego wykorzystania „jedynek” i „dziewiątek” liczba lotów bojowych na Jakach-9 była mniej więcej dwukrotnie większa niż lotów na Jakach-1b.

Dowódcy

Pierwszym dowódcą jednostki został mjr Wacław Kozłowski, obywatel sowiecki o polskich korzeniach, poprzednio dowodzący jedną z eskadr 648 Pułku Lotnictwa Bombowego. Po zaledwie kilku tygodniach, 10 sierpnia 1943 r., Kozłowski zginął w wypadku lotniczym, rozbijając się za sterami samolotu UT-2, lecąc wraz z jednym z instruktorów – st. lejt. Anatolijem Korowinem.

 

Jak-1b nr 12 (nr fabryczny 12181)  kpt. Olega Matwiejewa, rekonstrukcja malowania wg zdjęcia z maja 1945 r. Malował Zbyszek Malicki.

16 sierpnia 1943 r. na stanowisko dowódcy wyznaczono kpt. obs. Tadeusza Wicherkiewicza – przedwojennego oficera Wojska Polskiego, pilota szybowcowego i turystycznego, który kwalifikacje pilota wojskowego zdobywał dopiero w Grigoriewskoje. Stanowisko otrzymał mocno na wyrost, a zawdzięczał to odpowiednim poglądom politycznym (był zaprzysięgłym komunistą) i brakowi innych kandydatów. Wkrótce awansował na stopień majora.

W tym miejscu trudno nawet pobieżnie omówić, kim był Wicherkiewicz; za sprawą bogatego życiorysu doczekał się nawet książkowej biografii (pt. „Cztery zakręty”), w której wstępie napisano o nim:

Przedwojenny lotnik – żołnierz września 1939 r. – więzień sowieckich obozów – niedoszła ofiara zbrodni katyńskiej – oficer armii Andersa – potem również armii Berlinga – jeniec w niewoli niemieckiej – więzień sowieckich łagrów – tajny informator organów bezpieczeństwa – skazany z dwoma wyrokami śmierci: jednym wydanym na Zachodzie, drugim przez sądy komunistyczne w powojennej Polsce

Słabe postępy w formowaniu pułku i szkoleniu personelu latającego doprowadziły do odwołania Wicherkiewicza ze stanowiska w styczniu 1944 r. Początkowo miał zniknąć z pułku, jednak ostatecznie objął dowództwo 3 eskadry. Przez pewien czas pełniącym obowiązki dowódcy był mjr Nikołaj Bujewicz (Rosjanin o polskich korzeniach), aż wreszcie pod koniec lutego 1944 r. nowym dowódcą został ppłk Iwan Tałdykin. Był myśliwcem z krwi i kości, o bogatej karierze frontowej, okraszonej nawet zwycięstwami powietrznymi. Z powodzeniem sprawił, że pułk osiągnął gotowość bojową, a następnie poprowadził go w boju. Niestety, ten zasłużony i lubiany dowódca zginął w wypadku lotniczym w marcu 1945 r.

Zastąpił go kpt. Wasilij Gaszyn – jeden z instruktorów, którzy szkolili pilotów 1 PLM jeszcze w Grigoriewskoje latem 1943 r.; świetny pilot, choć nie tak doświadczony i lubiany, jak poprzednik. Jako dowódca Pułku „Warszawa” doczekał końca wojny.

Jak-9D, maszyna z pierwszej dostawy „dziewiątek” do 1 PLM, uwieczniony na kliszy zimą 1944–1945 r. Niestety, na samolocie nie widać żadnych oznaczeń ani numeru taktycznego.

Zwycięstwa

Podczas działań bojowych na Jakach-1b piloci 1 PLM „Warszawa” nie odnieśli żadnych zwycięstw powietrznych. Spotkania z Luftwaffe należały zresztą do rzadkości i zwykle kończyły się bezskuteczną pogonią lub odpędzeniem nieprzyjaciela. Ich łupem wielokrotnie padły za to cele naziemne: pojazdy, pociągi oraz kolumny wojsk.

Sukcesy przyszły dopiero po przesiadce na Jaki-9. Pierwszym zapisanym na koncie pułku było zniszczenie na ziemi zaparkowanego na polowym lądowisku koło Piły Junkersa 52, czego dokonać mieli 14 lutego 1945 r. kpt. Oleg Matwiejew (Jak-9 nr 86, nr fabryczny 3215386) oraz por. Witold Gabis (Jak-9 nr 68). Według najnowszej wiedzy był to samolot zapewne niesprawny już wcześniej, świadomie porzucony przez Niemców.

Zwycięstwa powietrzne przyszły dopiero w ostatnich dniach wojny, podczas operacji berlińskiej. Częstotliwość spotkania z nieprzyjacielem w powietrzu raptownie zwiększyła się i piloci „Warszawy” regularnie widywali Focke-Wulfy 190, Messerschmitty 109, a nawet odrzutowe Messerschmitty 262.

Wielkim dniem dla pułku okazał się być 19 kwietnia 1945 r. W czasie całodziennych lotów nad Brandenburgią aż pięciu pilotom zaliczono zestrzelenie Focke-Wulfów 190. Byli to: ppor. Wiktor Kalinowski (Jak-9 nr 87), ppor. Wsiewołod Bobrowski (nr 68), kpt. Władimir Bajow (nr 32), ppor. Julij Kozak (nr 93) oraz por. Anatolij Szyrokun (nr 4, nr fabryczny 4115304).

Nazajutrz, 20 kwietnia, w walce powietrznej kolejnego Focke-Wulfa uszkodził chor. Stefan Łazar, lecąc na Jaku-9 nr 58.

Kolejnym pełnym sukcesów dniem był 25 kwietnia. Zestrzelenie trzech Focke-Wulfów 190 zameldowali: ppor. Nikołaj Chaustowicz (Jak-9 nr 100), ppor. Wiktor Kalinowski (nr 87) oraz chor. Juliusz Szwarc (nr 101).

Ostatnim pilotem 1 PLM, któremu zaliczono zwycięstwo powietrzne, był por. Aleksandr Wierbicki, który 1 maja 1945 r. zgłosił Messerschmitta 109 (na Jaku-9 nr 68; tym samym samolot ten stał się najbardziej utytułowaną maszyną ludowego lotnictwa, mając na koncie dwa zestrzelenia powietrzne i połówkę samolotu zniszczonego na ziemi).

Łącznie pilotom zaliczono zestrzelenie dziewięciu samolotów nieprzyjaciela oraz uszkodzenie jednego, a także zniszczenie jednej maszyny na ziemi.

Piloci 1 PLM przyglądają się pracy personelu naziemnego przy Jaku-9M nr 35. Zdjęcie wykonano najprawdopodobniej w Mirosławcu, w marcu 1945 r. W tle widoczny jest Jak-9 nr 44 oraz maszyna o nieczytelnym numerze taktycznym, a z lewej strony w tle – Jak-9D nr 4.

Straty

Pierwsze straty w personelu latającym 1 PLM poniósł jeszcze w okresie szkolenia w Związku Sowieckim.

Jako pierwszego lotnicy „Warszawy” opłakiwali swojego dowódcę mjr. Wacława Kozłowskiego, zabitego w wypadku lotniczym 10 sierpnia 1943 r. (wraz z instruktorem st. lejt. Anatolijem Korowinem). Ich UT-2 uderzył w maszt radiostacji w Sielcach nad Oką i rozbił się w lesie.

17 listopada 1943 r. w katastrofie innego UT-2 zginęli szer. pchor. Ryszard Borzykowski oraz instruktor mł. lejt. Iwan Bondar.

5 maja 1944 r. w Żytowie podczas lotu kontrolnego w Jaku-7 (nr fabryczny 0479), z załogą: uczeń st. szer. pchor. Jerzy Czerny i instruktor st. lejt. Wsiewołod Anikin, w maszynie zapalił się silnik. Samolot poprawnie wylądował, jednak ciężkich poparzeń doznali obaj członkowie załogi. Czerny zmarł w szpitalu dwa dni później – Anikina wyratowano.

Dwa kolejne śmiertelne wypadki wydarzyły się już na na Jakach-1b. 17 maja 1944 r. zginął sowiecki instruktor st. lejt. Andriej Gawryłow. Nieszczęście sprowadziła na niego brawura: wykonywanie akrobacji na małej wysokości skończyło rozbiciem się maszyny (nr fabryczny 40155) o ziemię. 25 lipca 1944 r. życie stracił chor. Jan Grabarz, który podczas wykonywania lotu szkolnego w rejonie lotniska Gostomel zahaczył samolotem o hangar i rozbił się o ziemię.

5 sierpnia 1944 r. podczas lądowania w Gostomelu po powrocie z lotu łącznikowego za sterami UT-2 rozbił się mjr Zygmunt Kisielew.

Pierwszą stratą bojową było zaginięcie mjr. Tadeusza Wicherkiewicza 24 września 1944 r. Jego Jak-1b został trafiony ogniem obrony przeciwlotniczej nad Warszawą. Wicherkiewicz zdołał zawrócić w stronę prawego brzegu Warszawy i w ostatniej chwili wyskoczył na spadochronie. Silny wiatr zwiał go jednak z powrotem na lewy brzeg, na teren zajęty przez Niemców. Jak się potem okazało, Wicherkiewicz trafił do niewoli.

Szczęśliwa „trzynastka” Hugona

13 lutego 1945 r. w walce z Messerschmittami 109 nad wsią Ogorzeliny koło Chojnic został zestrzelony ppor. Josif Gostiuminski, pilotujący Jaka-9 nr 53 (nr fabryczny 3715353).

14 lutego 1945 r. ogień z ziemi zestrzelił samolot kpt. Olega Matwiejewa. Jego Jak-9 nr 86 (nr fabryczny 3215386) spadł w rejonie Piły (był to ten sam lot, w którym Matwiejew zaatakował Junkersa 52 – o czym mowa wcześniej).

15 marca 1945 r. podczas patrolu nad Kołobrzegiem zaginął i, jak się potem okazało, poległ chor. Aleksander Broch (pilotował Jaka nr 81, nr fabryczny 3315381).

16 marca w rejonie Połczyna-Zdroju podczas eskorty Iłów-2 zginął w katastrofie ppłk Iwan Tałdykin. Przyczyną wypadku był błąd pilota, który przy złej widoczności zszedł za nisko nad ziemię i zderzył się z nią. Pilotowany przez niego Jak-9 miał nr 15 (oraz nr fabryczny 3415315). Czytaj więcej link.

19 kwietnia 1945 r. przy starcie do lotu bojowego z lotniska Barnówko poległ chor. Roman Wierzchnicki, który uderzył samolotem o rosnące w pobliżu pasa startowego drzewo, wykonując zbyt wcześnie skręt. Pilotował Jaka-9 nr 80 (nr fabryczny 3915380).

Trzy dni później w Barnówku rozegrała się kolejna tragedia. Po powrocie z lotu rozpoznawczego zginął tam por. Anatolij Szyrokun, lecący na Jaku-9 nr 4 (nr fabryczny 4115304). Nad lotniskiem na wysokości 400 metrów wykonał półbeczkę i opuszczając przód samolotu uderzył w ziemię. Maszyna stanęła w ogniu i doszczętnie się spaliła. Badanie wraku wykazało zerwanie się linek sterowych.

Oprócz wypadków śmiertelnych w pułku zdarzały się także mniej groźne kraksy, z których pilot wychodził cało – czy to na skutek działań nieprzyjaciela, awarii, lub zwykłych błędów pilotażowych.

W czasie wojny zginęło w sumie 11 pilotów i uczniów-pilotów 1 PLM, a także trzech sowieckich instruktorów, którzy szkolili lotników Pułku „Warszawa”.

Jak-1b nr 107 (nr fabryczny 01189), eksponat Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, sfotografowany w styczniu lub lutym 1946 r. W czasie wojny samolot ten latał w 1 PLM, mając na kadłubie wymalowany numer taktyczny 1. Po wojnie samolot odesłano do warsztatów remontowych, przemalowano, a po powrocie do pułku nadano nowy nr 107. W styczniu 1946 r. trafił do muzeum.

Najciekawszy z nudnych pułków

Patrząc obiektywnie, 1 PLM nie był jednostką, która toczyła ciężkie boje. W ciągu trwającej osiem i pół miesiąca służby na froncie jego piloci wykonali nieco ponad 1400 lotów bojowych; dla porównania, 318 Dywizjon Myśliwsko-Rozpoznawczy „Gdański” Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie w samym tylko lutym, marcu i kwietniu 1945 r. przeprowadził w sumie 1320 zadań (318 Dywizjon był przy tym jednostką mniej więcej o połowę mniejszą od 1 PLM, która wykonywała przy tym zadania pokrywające się z tymi realizowanymi przez Pułk „Warszawa”: rozpoznanie taktyczne, fotograficzne i atakowanie celów naziemnych).

W tym samym okresie, gdy dywizjony Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie operowały na nowoczesnych, metalowych myśliwcach, osiągających olbrzymie prędkości, uzbrojonych w liczne karabiny maszynowe i działka, wyposażonych w celowniki żyroskopowe – myśliwcy Pułku „Warszawa” latali na samolotach wykonanych w dużej mierze ze sklejki i płótna; ze słabym uzbrojeniem, ze skrzeczącymi radiami… Sami przed wejściem do boju otrzymali dużo gorsze wyszkolenie, niż Polacy szkoleni na Zachodzie.

Trudno zresztą mówić o 1 PLM jako o jednostce polskiej. Bezsprzecznie miała w swoich szeregach najwięcej Polaków spośród wszystkich frontowych oddziałów lotnictwa ludowego Wojska Polskiego. Odsetek obywateli sowieckich był jednak bardzo duży. Przykładowo, spośród zwycięzców powietrznych, jedynie Stefan Łazar i Juliusz Szwarc byli przedwojennymi obywatelami Rzeczypospolitej: Łazar Polakiem, a Szwarc Żydem. Bajow i Szyrokun byli rodowitymi Rosjanami, a Bobrowski, Chaustowicz, Kalinowski i Wierbicki – obywatelami sowieckimi o polskich korzeniach. Dla żadnego z nich język polski nie był językiem ojczystym, a uczyć się go zaczęli dopiero w 1 PLM.

Nie licząc odwołanego szybko Wicherkiewicza, żaden z wojennych dowódców pułku ani jego eskadr – nie był obywatelem polskim.

 

Jak-1b z 1PLM przemalowany podczas remontu pod koniec 1945. Samolot przekazany do Muzeum Wojska Polskiego. Malował Zbyszek Malicki.

Większość sukcesów odniesionych przez pilotów Pułku „Warszawa” odniesiona była nad niemieckimi samolotami myśliwskimi w wersji szturmowej, które w walce powietrznej były łatwiejszym łupem niż zwykłe myśliwce. Były wprawdzie mocno opancerzone, ale przez to mniej zwrotne; także skupienie na zwalczaniu celów naziemnych dawało pilotom Jaków-9 nieco przewagi.

Można na temat 1 PLM pisać drobiazgowe monografie, przepisując i komentując dziennik bojowy jednostki; podawać, w jakim czasie, którzy piloci, na jakich maszynach rozpoznali dany teren, ostrzeliwując przy okazji taki a taki sprzęt nieprzyjaciela. Można – ale bez wątpienia nie to jest najciekawsze w historii pułku.

Najciekawsze bowiem są historie ludzi go tworzących: dowódców, pilotów, personelu naziemnego; Polaków, Żydów, Rosjan i przedstawicieli innych narodów ZSRR. Praktycznie bez wyjątku ich losy mogły być opowiedziane uczciwie dopiero po 1989 r., gdy cenzura nie przeszkadzała w pokazywaniu, jak zbrodnicze reżimy wywracały życie zwykłych ludzi do góry nogami; gdy można było przedstawić, jak różne były cele ludzi, którym przyszło służyć w ludowym Wojsku Polskim…

Fascynujące jest też to, w jaki sposób tak zróżnicowana kadra, w tak niesprzyjających warunkach, była w stanie stworzyć pułk myśliwski, który mimo wszystko wypełnił postawione przed nim zadanie i stał się zalążkiem całego lotnictwa ludowego Wojska Polskiego.

Proponuję więc Czytelnikom niniejszego tekstu sięgnięcie po lekturę uzupełniającą, a wykraczającą poza znane i lubiane (ale jakże propagandowe…!) wspomnienia Edwarda Chromego i Medarda Koniecznego. W szczególności polecam wydane przed paru laty wspomnienia Kazimierza Rutenberga pt. „Kierunek był jasny” – skromne objętościowo, ale niezmiernie ciekawe. Z kolei w kwartalniku „Lotnictwo z Szachownicą” opublikowano opowiadanie o swoich wojennych losach autorstwa innego pilota – Jakuba Lewitina.

We wspomnianym „Lotnictwie z Szachownicą”, „Gapie” i „Aero” w ostatnich latach ukazały się także liczne, bogato ilustrowane unikalnymi fotografiami, artykuły poświęcone innym lotnikom Pułku „Warszawa” – m.in. Wsiewołodowi Bobrowskiemu, Aleksandrowi Brochowi, Czesławowi Chochorowskiemu, Jerzemu Czownickiemu, Karolinie i Jakubowi Lewitinom, Olegowi Matwiejewowi, Wiktorowi Kalinowskiemu, Wiktorowi Poruczniczakowi, Zygmuntowi Rejngoldowi oraz Kazimierzowi Rutenbergowi. Zachęcam do lektury!

Mogą Cię zainteresować:

Jak-1b Expert Set – Galeria – Łukasz Rym

Jak-1b – Galeria – Grzegorz Nowak

This post is also available in: English