Celem II Konkursu Myśliwskiego, przeprowadzonego w niemieckim centrum rozwoju lotnictwa w Adlershof w maju i czerwcu 1918 r. było wyłonienie nowych typów samolotów dla kajzerowskich sił powietrznych. Niekwestionowanym zwycięzcą w kategorii maszyn z silnikiem rotacyjnym okazał się Fokker E.V. Stanowił on logiczne rozwinięcie linii myśliwców projektowanych dotychczas w zakładach Antony’ego Fokkera. Miał typową dla nich spawaną z rur konstrukcję kadłuba i niezmienione od modelu E.I rozwiązanie napędu lekkim, o stosunkowo niewielkiej mocy silnikiem rotacyjnym. Płat o grubym profilu, niewymagający usztywnienia linkami, był kontynuacją doświadczeń rozpoczętych przy słynnym trójpłatowym Dr.I i rozwijanych w dwupłatach D.VI i D.VII. Stosowanie grubych profili (ewenement w tamtych czasach) inspirowane było krótką, ale owocną współpracą Fokkera z prof. Hugo Junkersem.
Fokker E.V z Jasta 6. Fot. via Jack Herris
Innowacją było zastosowanie po raz pierwszy w seryjnym samolocie tej wytwórni sklejkowego pokrycia skrzydła – przetestowanego wcześniej w kilku maszynach eksperymentalnych. Lekki, a jednocześnie wytrzymały płat bez zewnętrznych usztywnień miał w założeniu pozwolić na wyprodukowanie myśliwca o małej masie, jednocześnie o doskonałych własnościach aerodynamicznych, które równoważyły stosunkowo słabą moc silnika. Później, aż do upowszechnienia się metalowych pokryć pracujących, taka konstrukcja stała się światowym standardem (m.in. niezwykle popularne pasażerskie Fokkery F.VII 1m/3m i wiele innych maszyn).
Fokkery Jasta 6 wystawione do przeglądu. Lotnisko Bernes, sierpień 1918 r. Fot. via Jack Herris
Flandria. Wzlot i upadek Fokkera E.V
Pierwsze Fokkery E.V trafiły do jednostek bojowych 5 sierpnia 1918 – tuż przed rozpoczęciem wielkiej kontrofensywy Ententy pod Amiens. Najpierw otrzymała je Jasta 6 (Jagdstaffel – eskadra myśliwska) z elitarnego I pułku (Jagdgeschwader, JG) Richthoffena. Jej piloci początkowo zachwycili się płatowcem. W następnych dniach Fokkery docierały do kolejnych eskadr lotnictwa lądowego i morskiego. Samolot znalazł się na wyposażeniu m.in. Jasta 1, 8, 19, 24, 36 oraz eskadr Marynarki Wojennej (Marine Feld Jasta, MFJ) I, II, III i Morskiej Eskadry Frontowej (See Front Staffel – Seefrosta).
Fokker 138/18 w fabrycznym malowaniu, świeżo dostarczony do Marine Feld Jasta, sierpień 1918. Fot. via Jack Herris
Niestety, od początku występowały problemy techniczne – początkowo były to przymusowe lądowania z zatrzymanym silnikiem, spowodowane kłopotami z olejem Voltol – zamiennikiem deficytowego oleju rycynowego niezbędnego do silników rotacyjnych. Po niecałych dwóch tygodniach przyszły jednak zmartwienia poważniejsze – 16 i 19 sierpnia, właśnie w Jasta 6 – nastąpiły dwie śmiertelne kraksy spowodowane złamaniem się skrzydeł w locie. Jako że podobne wypadki, wynikające z wad produkcyjnych, wystąpiły jesienią 1917 r. na pierwszych Fokkerach Dr.I – dowództwo natychmiast uziemiło pozostałe Fokkery E.V do czasu przeprowadzenia dogłębnego dochodzenia przez wojskową komisję techniczną.
Fokker E.V 148/18 z Jasta 6. Fot. via Jack Herris
Do momentu zawieszenia lotów udało się na E.V uzyskać najprawdopodobniej tylko jedno zestrzelenie, Camela ze squadronu 203, 17 sierpnia, którego dokonał – o ironio – porucznik Emil Rolff z Jasta 6, ten sam, który dwa dni później stał się ofiarą katastrofy swego samolotu, co ostatecznie doprowadziło do zakazu lotów na Fokkerach. Choć myśliwskie eskadry Marynarki jeszcze przez kilka dni ignorowały zakaz lotów, nie udało się już uzyskać na tych maszynach ani jednego zestrzelenia, choć latały na nich takie asy jak Gotthard Sachsenberg i Theodor Osterkamp. Mimo to piloci wyrażali się o Fokkerach bardzo pochlebnie, chwaląc ich właściwości lotne i uznając je za najnowocześniejsze myśliwce kajzerowskiego lotnictwa. Jedynym problemem, na który zwracali uwagę, był niedostatek prędkości na dużych wysokościach, wynikający ze słabego silnika. Także piloci Ententy byli pod wrażeniem, określając myśliwce E.V mianem „Brzytwy Fokkera”.
Fokker 553/18 ze wzmocnionym płatem, po zmianie nazwy na D.VIII. Fot. via Jack Herris
Wojskowa komisja stwierdziła poważne wady skrzydeł, wynikające z niefachowej produkcji u podwykonawcy zakładów Fokkera – fabryki fortepianów Perzina. Władze nakazały wymianę wszystkich skrzydeł w przyjętych już na wyposażenie samolotów, a także wprowadzenie poprawek w produkcji nowych maszyn. W związku ze złą renomą, jakiej dorobił się Fokker E.V wśród lotników, zdecydowano o oznaczeniu poprawionych samolotów symbolem D.VIII. Aby przekonać opinię publiczną o wytrzymałości nowych skrzydeł, Fokker kazał wykonać na lotnisku Jasta 19 serię zdjęć samolotu z 24(!!!) ludźmi stojącymi na górnym płacie.
Zdjęcie wykonane na zamówienie Fokkera by dowieść wytrzymałości skrzydeł samolotu. Fot. via Jack Herris
Te wszystkie działania poszły w końcu na marne, ponieważ krótko po powrocie „Brzytw” na stan eskadr działania wojenne zamarły i zaraz potem wojna się skończyła. Fokkery D.VIII zdążyły jeszcze parę miesięcy polatać w barwach niemieckich w ramach stworzonych po wojnie Jasta Döberitz oraz walczącej z bolszewikami na Łotwie Kampfgeschwader Sachsenberg, ale faktycznie niemieckie lotnictwo wojskowe przestało istnieć na ponad 15 lat.
Oznaczony czerwoną gwiazdą Fokker E.V z Jasta 36. Lato 1918. Fot. via Jack Herris
Sukces w polskich barwach
Stosunkowo najbardziej intensywnie użytkowała bojowo Fokkery E.V/D.VIII Polska. Zdobyte (głównie na poznańskiej Ławicy) zimą 1918/1919 17 płatowców szybko doprowadzono do stanu lotnego i kilka od razu wysłano – przez Warszawę – na front. Weszły pojedynczo na wyposażenie kilku eskadr (9, 12, 15 i 19), ale sławę zdobyły przede wszystkim dzięki walkom z Ukraińcami we Lwowie – w szeregach 7 Eskadry, która później przyjęła imię Tadeusza Kościuszki. To tam latali na nich legendarni myśliwcy, weterani austro-węgierskiego lotnictwa czasów Wielkiej Wojny: Stefan Bastyr i Stefan Stec, ten ostatni słynny także z tego, że jego osobiste godło – biało czerwona szachownica – na zawsze stało się znakiem rozpoznawczym polskich sił powietrznych.
Por. Stefan Stec przed swoim Fokkerem E.V „001” – Lwów, wiosna 1919. Fot. Biblioteka Narodowa/POLONA.PL
Charakter wojny polsko-ukraińskiej nie pozwolił na wiele walk powietrznych. Polskie Fokkery wzbudzały taki respekt, że Ukraińcy oraz latający w ich szeregach najemnicy austriaccy rzadko zapuszczali się nad Lwów. Dlatego też – mimo wykonywania bardzo intensywnych lotów szturmowych i patrolowych – odnotowano tylko jeden pojedynek myśliwski z prawdziwego zdarzenia: 29 kwietnia 1919 r. kiedy wywiadowczy ukraiński Brandenburg C.I został zaatakowany i odpędzony przez lecącego na Fokkerze Steca, do walki włączył się Nieuport, pilotowany przez Austriaka w ukraińskiej służbie, asa Wielkiej Wojny z 11 zestrzeleniami Franza Rudorfera. Po paru minutach zmagań, obserwowanych z ziemi przez polskich żołnierzy i cywili, Stec skutecznie ostrzelał wrogiego Nieuporta, uszkadzając go i zmuszając do odwrotu. Chociaż Rudorfer zdołał ukryć się we mgle i dolecieć na własne lotnisko, liczni świadkowie walki uznali samolot ukraiński za zestrzelony (sam Stec w raporcie zgłosił tylko uszkodzenie przeciwnika).
Starcie por Stefana Steca z Franzem Rudorferem, 29 kwietnia 1919, obrona Lwowa. Malował Marcin Górecki.
Polskie Fokkery wzięły jeszcze bardzo aktywny udział w atakach naziemnych podczas ofensywy polskiej w pierwszych tygodniach maja (doszło wtedy także do krótkiej walki z kolejnym ukraińskim Nieuportem oraz kilku brawurowych ataków na balon obserwacyjny, który każdorazowo zmuszano do ściągnięcia na ziemię, choć nie udało się go ostatecznie zniszczyć), ale po 14 maja front przesunął się o ok. 100 km na wschód tak, że stosunkowo krótki zasięg nie pozwolił operującym ze Lwowa Fokkerom na dalsze działanie. Mimo to w dowództwie została podjęta decyzja o przekształceniu 7 Eskadry z jednostki „uniwersalnej” w wyspecjalizowaną, myśliwską, czego skutkiem było przezbrojenie jej w sprowadzone z Austrii Oeffagi-Albatrosy D.III.
Fokker E.V „001” por. Stefana Steca – Lwów, wiosna 1919. Fot. Biblioteka Narodowa/POLONA.PL
Pojedyncze Fokkery używane były także przeciw bolszewikom aż do 1920 r. – jeden, pilotowany przez młodego por. Juliana Jasińskiego lecąc z Warszawy na frontowe lotnisko 19 Eskadry zmylił drogę i wylądował omyłkowo w Sławnoje, bazie grupy myśliwskiej sowieckiego asa Szyrinkina. Jedyny D.VIII w polskiej służbie walczył m.in. w sierpniu 1920 r. w 15 Eskadrze Myśliwskiej w najgorętszych dniach obrony Lwowa przez Konarmią Budionnego. Także po wojnie Fokker, jako ciekawa i atrakcyjnie wyglądająca maszyna był używany w szkolnictwie oraz podczas pokazów i wystaw.
Fokker E.V „002” kpt. Stefana Bastyra – Lwów, wiosna 1919. Fot. Biblioteka Narodowa/POLONA.PL
Inni użytkownicy Fokkera D.VIII
Tuż przed zakończeniem działań Wielkiej Wojny Anthony Fokker, będąc obywatelem Królestwa Niderlandów, ewakuował wyposażenie swej fabryki wraz z wieloma gotowymi już płatowcami z Niemiec do Holandii. Wśród „uratowanego” sprzętu znalazły się też Fokkery D.VIII, które z wymalowanymi pomarańczowymi okręgami, przypominającymi oznaczenia japońskie, weszły w skład lotnictwa holenderskiego. Także zwycięskie mocarstwa znalazły się w posiadaniu pewnej liczby „Brzytw”: Belgowie, Amerykanie, Włosi. Sowieci w 10 Awiaotriadzie używali co najmniej jednego Fokkera, zdobytego na Polakach, także z podwoziem zimowym – na nartach.
Holenderski Fokker D.VIII. Fot. Wikipedia
Reklama
Modele plastikowe samolotów Fokker E.V. w Arma Hobby
This post is also available in: English
Według artykułu pana Wojciecha Sankowskiego („Fokker E.V w Polsce”, MR nr.95) w Polsce nie było ani jednego Fokkera D.VIII. Omyłkowo uznano natomiast za wariant D.VIII samolot E.V wyremontowany w warsztatach na poznańskiej Ławicy, który otrzymał wówczas nowy numer 516/18 według klucza stosowanego wówczas w tych warsztatach.
Bardzo dziękuję za wnikliwą lekturę i kolejny celny komentarz! Rzeczywiście, znam tę koncepcję, i uważam za prawdopodobną, ale nie widziałem by ktoś się w sprawie „poznańskości” 516/18 powoływał na konkretne dokumenty. Swoją informację podałem za monumentalną książką Morgały Samoloty wojskowe w Polsce 1918-1924, który na podstawie badań źródłowych stworzył bardzo szczegółowy (choć zapewne nie pozbawiony błędów i już nienajnowszy) wykaz wszystkich samolotów używanych w tamtym okresie. Numer 516/18 pasuje zarówno do trzeciej serii niemieckich Fokkerów (500-564/18), jak i do numeracji poznańskiej (z Ławicy), gdzieś między DFW C.V a Fokkerami D.VII…
Inna sprawa, że zgodnie z rozkazem niemieckiego dowództwa także samoloty wyprodukowane we wcześniejszych seriach jako E.V automatycznie zmieniały swoje oznaczenie po wymianie skrzydeł na wzmocnione – zdarzało się, że oznaczeń na kadłubie nie przemalowywano. Tak więc do końca na 100% sprawy nie da się rozstrzygnąć…
To fakt, pan Morgała podaje nawet w kilku przypadkach takie podwójne numery Fokkerów E.V: 00.1 – numer niemiecki 187/18 i 2836/18; 00.3 – 158/18 i 2837/18; 00.5 – 195/18 i 2838/18. Ciekawe, czy tak wysokie nowe numery były typowe? 00.2-193/18 raczej przebudowany nie był, przemawiałyby za tym zniszczenia po wypadku por. Idzikowskiego. Z kolei 00.- (czy istotnie to 00.8- 191/18) ma dodatkowe naciągi wzmacniające.
Ciekawe jest to, że wszystkie polskie Fokkwery E.V mają niskie numery niemieckie, z przedziału 170 do 190. I tylko jeden 516/18 odstaje od reszty. To lekko przeważałoby szalę na korzyść hipotezy pana Sankowskiego o nadaniu tego numeru na Ławicy.
Czterocyfrowe numery (2836 itp. – bez /18) to są tzw. Werknummery, czyli numery fabryczne, bez związku z wojskowymi „serialami” formatu 187/18. Miał je każdy Fokker, były malowane małymi cyferkami na wszystkich większych częściach płatowca (płat, kadłub, lotki, stery itp.). Uwzględniamy je w kalkomanii w modelu Expert.
Pochodzenie polskich Fokkerów jest różne, więc niekoniecznie musiały wszystkie być z jednej serii czy nawet jednego okresu, to, że jeden odstaje numerem nie jest niczym nadzwyczajnym.
Dla mnie jakimś argumentem (choć nie decydującym) za „poznańskością” numeru 516 jest to, że „pasuje” do ciągu DFW C.V (510, 512, 515) Rumplera C.I (517) i Fokkerów D.VII (502-509, 511, 513, 518-522 itd.) remontowanych na Ławicy. Z drugiej strony mamy też Friedrichshafeny G.III z numerami 506 i 511 czy Albatrosy B.II 519 i 521, które pokrywają się z numerami Fokkerów D.VII z Ławicy…
Tak czy inaczej na zdjęciu (takim dobrej jakości) widać wyraźnie:
Fok. DVIII
516/18
Można też dostrzec 4 kolorowe płótno drukowane (Lozenge)
Ale nie musi to być oryginalny numer wymalowany przez Niemców (jeśli mówimy o tym samym zdjęciu, z numerem w kolorze białym). Jest trochę zdjęć samolotów tej serii i jeszcze późniejszej (np. wysłany do Japonii 507/18), oryginalne numery niemieckie są czarne i malowane typową czcionką.
Jeśli nie mamy jakichś innych dokumentów (np. z Werknummerem) albo z informacją o „przenumerowaniu” na Ławicy to niestety nie będziemy mieli nigdy pewności.
Tak, mając kilka Fokkerów E.V raptem ktoś wymyślił numer Fokker D.VIII – Wiadomo, że jest biały więc Polski. Chodzi o typ samolotu. Pierwsze D.VIII-ki miały inne silniki i srebrne osłony silnika „tłoczone” z jednego kawałka – I jakoś dziwnie to też się zgadza…
Panie Peter – czy może Franz Peter? 🙂
Oczywiście ma Pan rację, ja od początku (jak z resztą napisałem w artykule) jestem zwolennikiem tej tezy – ale pokazuję też inne możliwości. To pewnie przypadek, ale w poznańskiej numeracji brakuje właśnie tego numeru.
Rozmawiałem o tym z Tomaszem Kopańskim – potwierdził, że ten numer (516) został nadany w Poznaniu, jako kolejny w partii trzech samolotów różnych typów (Rumpler i DFW) zakupionych bodaj w Gdańsku.